Jarucka: Cimoszewicz kazał mi zmienić swoje oświadczenie majątkowe
Anna Jarucka, oskarżona m.in. o posłużenie się fałszywym dokumentem, który miał uprawniać ją w 2002 r. do zamiany oświadczenia majątkowego ówczesnego szefa MSZ Włodzimierza Ciemoszewicza, zakończyła składanie zeznań przed Sądem Okręgowym w Warszawie. Jarucka podtrzymała swoje wcześniejsze zeznanie, że to Włodzimierz Cimoszewicz nakazał jej zmienić oświadczenie majątkowe w celu usunięcia informacji o posiadanych przez niego akcjach PKN Orlen.
Jarucka wyjaśniała, że Włodzimierz Cimoszewicz gdy był jej szefem, co najmniej kilka razy prosił ją o przygotowanie różnych dokumentów z różnymi datami - czasem późniejszymi, czasem wcześniejszymi, które później sam podpisywał. Tak też było z upoważnieniem dla mnie, które Włodzimierz Cimoszewicz kazał mi przygotować do swojego oświadczenia majątkowego - powiedziała przed sądem Anna Jarucka.
Oskarżona mówiła też o tym, jak znalazła się przed sejmową komisją śledczą do sprawy PKN Orlen, gdzie ujawniła sprawę związaną z oświadczeniami majątkowymi Włodzimierza Cimoszewicza. Jarucka wyjaśniła, że to poseł PO Konstanty Miodowicz namówił ją, aby zgłosiła się do komisji i opowiedziała o zamieszaniu przy oświadczeniach byego szefa MSZ.
Pan poseł Miodowicz mówił, że ta sprawa jest ważna ze względu na interes społeczny, i że trzeba to wyjaśnić - powiedziała przed sądem Jarucka, ale nie podała szczegółów, jak doszło do jej spotkania z posłem PO. Stwierdziła jedynie, że był to przypadek i na miejscu Miodowicza mógł być w zasadzie każdy inny poseł. Dodała, że zgłaszając się do sejmowej komisji ds. PKN Orlen nie działała z zemsty, nigdy też nie miała do Cimoszewicza o nic pretensji. Przyznała jednak przed sądem, że miała świadomość, iż cała sprawa może mieć wpływ na toczącą się wówczas kampanię prezydencką.
Anna Jarucka jest oskarżona także o ukrywanie w swoim domu dokumentów z MSZ, znalezionych u niej podczas rewizji ABW. Pytana przez sąd o powody przechowywania tych materiałów, część z nich opatrzonych klauzulą poufne, Jarucka stwierdziła tylko, że było to z jej strony "przeoczenie", "pomyłka" i "incydentalna sytuacja". Dodała jednak, że jeśli chodzi o trzymanie w domu oświadczeń majątkowych swojego szefa, to robiła to na jego wyraźne polecenie.
Jaruckiej grozi do pięciu lat więzienia.
13 lutego będzie przesłuchiwany Włodzimierz Cimoszewicz, który jest oskarżycielem posiłkowym. Po aferze wywołanej przez Jarucką, Cimoszewicz zrezygnował z kandydowania na prezydenta RP, a w końcu całkowicie wycofał się z polityki.