Jarosław Kaczyński z Andrzejem Dudą mogą przyspieszyć wybory parlamentarne
Grupa polityków PiS - na czele z szefem MSWiA Joachimem Brudzińskim - ma namawiać Jarosława Kaczyńskiego do przeprowadzenia przedterminowych wyborów parlamentarnych w pierwszym kwartale 2019 r. Sam Brudziński jednak zaprzecza. Partia jest w tej sprawie podzielona.
20.11.2018 | aktual.: 21.11.2018 07:37
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Jak znam prezesa, a znam go dobrze, to taki scenariusz jest w jego głowie bardzo poważnie rozważany - mówi WP Jan Filip Libicki, były polityk PiS.
Afera KNF gwałtownych spadków sondażowych PiS na razie nie wywołuje (PiS traci tylko w badaniu Kantar MB dla "Faktów"))
, ale jest na tyle poważna, że bynajmniej nie powoduje spokojnego snu Jarosława Kaczyńskiego.
Przed prezesem PiS decyzje nie tylko personalne - związane z ewentualną mini-rekonstrukcją rządu i wyborem nowego szefa KNF - ale i polityczne. Zostaną podjęte - jak słyszymy w partii - w najbliższych tygodniach.
- Jest dryf, jest poczucie jakiegoś przesilenia. Dłużej reaktywnym być nie można, trzeba wreszcie "szarpnąć cuglami" - takie głosy słychać na prawicy.
Dlatego tak wielu domaga się zdecydowanych działań Jarosława Kaczyńskiego. I próby znalezienia mitycznego "nowego otwarcia".
Zobacz także
Ucieczka do przodu
Coraz częściej mówi się o scenariuszu przyspieszenia wyborów parlamentarnych.
Na Nowogrodzkiej, w ścisłym gronie kilku najbliższych Jarosławowi Kaczyńskiemu osób, ten wariant faktycznie jest omawiany. Jego zwolennikiem ma być Joachim Brudziński, człowiek numer dwa w partii. Ale gdy informacje na ten temat podał Piotr Zaremba na łamach "Dziennika Gazety Prawnej", minister zaprzeczył.
Wyborów do Parlamentu Europejskiego (26 maja) nie da się - wbrew przewijającycym się tu i ówdzie opiniom - połączyć z wyborami do Sejmu i Senatu (krok po kroku tłumaczyliśmy to tutaj). Ale przeprowadzić "autonomiczne" wybory parlamentarne na kilka miesięcy przed ich właściwym, jesiennym terminem - jak najbardziej.
- Do Świąt Bożego Narodzenia ukazują się jeszcze ze trzy nagrania, w styczniu ukazuje się czwarte, rząd ślimaczy się z budżetem tak, że nie mieści się w konstytucyjnych terminach i wtedy, zmuszony przez Kaczyńskiego Andrzej Duda, rozwiązuje parlament - taki scenariusz w rozmowie z Wirtualną Polską kreśli senator Jan Filip Libicki, mając oczywiście na myśli nagrania miliardera Leszka Czarneckiego, które wywołały aferę KNF.
Politolog prof. Antoni Dudek przypomina, że "konstytucja przewiduje możliwość przedterminowego rozwiązania Sejmu w sytuacji, w której Sejm w określonym czasie nie uchwala budżetu, a prezydent podejmuje decyzję o rozwiązaniu parlamentu".
Prezydent może zarządzić (w formie postanowienia) skrócenie kadencji Sejmu w razie nieprzedstawienia mu ustawy budżetowej do podpisu w ciągu 4 miesięcy od dnia przedłożenia Sejmowi jej projektu. W przypadku skrócenia kadencji głowa państwa ma obowiązek zarządzić wybory do Sejmu i Senatu, wyznaczając ich datę na dzień przypadający nie później niż w ciągu 45 dni od dnia zarządzenia skrócenia kadencji Sejmu.
- Wystarczy tzw. wola politycza i wspólne stanowisko dwóch najważniejszych osób w państwie i mamy przyspieszone wybory - podkreślają nasi rozmówcy.
Co się opłaca
No, właśnie - wola polityczna. W PiS w sprawie scenariusza przedterminowych wyborów zdania są mocno podzielone, większa część partii jest wręcz przekonana o nietrafności tego pomysłu. Tyle że kilku polityków z władz PiS jest właśnie za takim rozwiązaniem - decyzja należy do jednego człowieka.
- Byłem w zarządzie PiS - wspomina Jan Filip Libicki. - I pamiętam różne spotkania z Jarosławem Kaczyńskim - opowiada senator.
- Pamiętam na przykład takie spotkanie, kiedy z partii odchodzili Kazimierz Michał Ujazdowski, Jerzy Polaczek, Jarosław Sellin i Paweł Zalewski. I pamiętam, co wtedy mówił Jarosław Kaczyński. Że lepiej, żeby jednorazowo odeszło z partii na przykład 30 osób, niż żeby odeszło 15, ale co tydzień odchodziła jedna. Że najgorsze jest "kapanie”. I że jeśli by miało tak "kapać” dłużej, to lepiej już zrobić wcześniejsze wybory. Więc jeśli Leszek Czarnecki też będzie "kapał" kolejnymi taśmami, to za 2-3 nagrania Kaczyński zdecyduje o rozpisaniu nowych wyborów - uważa nasz rozmówca.
Pytanie tylko, czy prowadzona w cieniu afery KNF kampania wyborcza opłacałaby się PiS? Z drugiej strony, partia rządząca wciąż ma dobre wyniki w sondażach. Średnia opublikowanych w listopadzie trzech sondaży wygląda tak: PiS - 43 proc. poparcia (+1 pp.), Koalicja Obywatelska - 31 proc. (+1). Jedynym zgrzytem jest wspomniany już sondaż Kantar MB.
Jak wynika z naszych rozmów z politykami PO, dla nich wariant pod tytułem "przyspieszone wybory" jest nie do przyjęcia. - Nam się opłaca to, żeby PiS do jesieni przyszłego roku się wykrwawiało - mówią politycy opozycji.
Ale strategii po stronie Platformy nie widać.
- Macie jakieś pomysły, jak uderzyć w PiS i wykorzystać aferę KNF, politycznie ją "skonsumować"? - pytamy rzecznika PO Jana Grabca.
Ten odpowiada krótko: - Poczekajmy.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl