Jarosław Kaczyński spotykał się z sowieckim szpiegiem? Adam Bielan komentuje

A propos spotkań, panie pośle, i a propos Rosji. Okładka Newsweeka, nie wiem, czy pan widział okładkę Tygodnika Newsweek, czytam: "Przychodzi KGB do Kaczyńskiego. Dlaczego Jarosław Kaczyński przez ponad rok spotykał się z rosyjskim szpiegiem Anatolijem Wasinem, o czym rozmawiali przy wódce?" pyta na okładce Tygodnik Newsweek. Co odpowiedzieć redaktorom Newsweeka na tak zadane pytania? Przyznam szczerze, dość przyciągające jednak wzrok i uwagę. No to jest tak żenujące, że nie wpada w ogóle tego komentować. Ja przypomnę, że Newsweek przez całe lata, gdy Prawo i Sprawiedliwość było w opozycji, straszył, że jak Jarosław Kaczyński dojdzie do władzy, to wywoła Rosji wojnę. Dzisiaj ten sam Newsweek przez całe lata kibicował Bidenowi przeciwko Trumpowi, temu Bidenowi, który znosi sankcje po linii Putina, jednocześnie trzyma kciuki za panią kanclerz Merkel... Ja tylko rozszerze kontekst, panie pośle, tej informacji. I tutaj czytamy w Newsweeku, to jest tekst Tomasza Piątka, że do kontaktów z, jak twierdzi Tomasz Piątek, Anatolijem Wasinem, ówczesnym pierwszym sekretarzem ambasady ZSRR, Jarosław Kaczyński przyznaje się w wydanej w 2016 roku książce "Porozumienie przeciwko monowładzy". Później Jarosław Kaczyński mówił, że te kontakty uciął. Natomiast Piotr Pytel twierdzi, że Jarosław Kaczyński już po upadku komunizmu mógł spotykać się z sowieckim szpiegiem i mógł być przez tego szpiega wykorzystywany. No są to naprawdę przyciągające uwagę informacje. To są konkrety, panie pośle. Panie redaktorze, Tomasz Piątek jest osobą całkowicie skompromitowaną. Napisał kilka książek, które są powszechnym źródłem żartów wśród dziennikarzy - pan doskonale o tym wie. To jest człowiek, któremu wszystko ze wszystkim się kojarzy, ma prawdziwą obsesję. No twierdzenie, że to Jarosław Kaczyński jest politykiem prorosyjskim - powtarzam, kilka lat po tym jak Newsweek straszył... Że mógł być wykorzystywany przez rosyjskich szpiegów, panie pośle, te zarzuty idą jeszcze dalej. Ale panie redaktorze, to jest tak żenujące, że naprawdę nie traćmy na tego rodzaju urojenia czasu.