Janusz Zemke o książce "Resortowe Dzieci. Politycy": wyrwane z kontekstu wycinki z IPN
• W piątek premierę ma książka "Resortowe Dzieci. Politycy" autorstwa Kani, Marosza i Targalskiego
• Znalazło się w niej wiele nazwisk oraz życiorysów czołowych polskich polityków, wraz z rodzinami
• Wśród nich znalazł się m.in. europoseł Janusz Zemke
• Przywiązuję niewielką wagę do publikacji pani Doroty Kani. Jest to osoba o jednoznacznie prawicowych poglądach, której technika pracy polega na wybiórczym prezentowaniu pewnych epizodów z życia danych ludzi. To są wycinki z IPN-u, które zostały zupełnie wyrwane z kontekstu - komentuje dla WP Zemke
"Resortowe Dzieci. Politycy" to trzecia część serii, która opisuje "koneksje polityków z pierwszych stron gazet z osobami powiązanymi ze strukturami PRL". Autorami książki są Dorota Kania, Maciej Marosz i Jerzy Targalski.
Jeszcze przed premierą Wirtualnej Polsce udało się ustalić nazwiska kilku czołowych polityków, których życiorysy zostały opisane przez autorów książki. - Opisujemy w niej powiązania byłych prezydentów Bronisława Komorowskiego, Aleksandra Kwaśniewskiego oraz Lecha Wałęsy, ale jest tam także kilku innych ważnych polityków - zdradziła w rozmowie z Wirtualną Polską współautorka książki Dorota Kania.
W książce opisano również obecnego europosła Janusza Zemkego, o którym w rozdziale "Janusz Zemke nie zawiódł nadziei gen. Baryły" czytamy m.in.:
"Na drugim roku studiów, w czasie kampanii antysemickiej, 12 marca 1968 roku Zemke wstąpił do partii (...) Towarzysz Janusz Zemke nie zawiódł nadziei pokładanych w nim przez gen. Baryłę i w stanie wojennym przeprowadzał weryfikację dziennikarzy. Wyrzucił z pracy niepokornych żurnalistów: Michała Jagodzińskiego, Joannę Wiórkiewicz, Jolantę Kuligowską, Zdzisława Pająka i z niewiedzy także tajnego współpracownika Lecha Lutogniewskiego. Jak podkreślił, teraz towarzysze mówią swoim głosem".
Zemke: wybiórcze prezentowanie epizodów z życia
Europoseł pytany przez Wirtualną Polskę o szczegóły ze swojej biografii umieszczone w książce "Resortowe Dzieci. Politycy" tłumaczy, że w żadnej mierze nie czuje się resortowym dzieckiem.
- Jestem dzieckiem nauczycieli, gdyż w tym zawodzie pracowali moi rodzice. Szczerze mówiąc, przywiązuję niewielką wagę do publikacji pani Doroty Kani. Jest to osoba o jednoznacznie prawicowych poglądach, której technika pracy polega na wybiórczym prezentowaniu pewnych epizodów z życia danych ludzi. To są wycinki z IPN-u, które zostały zupełnie wyrwane z kontekstu - komentuje europoseł.
Jako przykład takiego działania podaje powiązanie wstąpienia do partii z trwającą w Polsce nagonką antysemicką. - Byłem wówczas działaczem Związku Młodzieży Socjalistycznej, więc wstąpienie do partii było dla mnie normalną koleją rzeczy. Antysemicka nagonka nie była wówczas dla mnie żadnym impulsem - przekonuje.
Nasz rozmówca odniósł się również do weryfikacji dziennikarzy, którą zajmował się w stanie wojennym. - Byłem wówczas sekretarzem partii w Bydgoszczy, więc zajmowałem się tym. Teraz też się ich weryfikuje, więc ten zarzut jest dla mnie po prostu śmieszny. Wystarczy włączyć publiczną telewizję, żeby przekonać się na własne oczy, jaka jest obecnie skala tego procederu - tłumaczy.
Janusz Zemke przyznał również, że nie kojarzy żadnego dziennikarza, który z jego powodu odszedłby z pracy. - Być może taki przypadek był, ale ja obecnie nic takiego nie kojarzę - mówi europoseł i zapewnia, że nie ma zamiaru nawet zaglądać do publikacji Doroty Kani. - Ja naprawdę przywiązuję do tej książki niewielką wagę - kończy.