Janusz Sibora: Donald Tusk oskarżony o współudział w zamachu stanu
Trwa polityczna burza po wystosowaniu listu przez Beatę Szydło do unijnych przywódców. Jedna rzecz została jakby niezauważona. - W liście niepokoi mnie kluczowa sprawa. Tusk właściwie został oskarżony o zbrodnię konstytucyjną - powiedział w rozmowie z WP historyk, badacz dziejów dyplomacji oraz protokołu dyplomatycznego Janusz Sibora. - Tusk musi się do tego odnieść - podkreślił. To według niego kluczowy punkt. O jaki fragment mu chodzi?
- Tusk został oskarżony o współudział w zamachu stanu - powiedział Janusz Sibora. Odniósł się konkretnie do tego fragmentu: "Urzędujący Przewodniczący Rady Europejskiej zdecydował się wielokrotnie przekroczyć swój europejski mandat, używając autorytetu Przewodniczącego RE w ostrych sporach krajowych. Tak się stało m.in. w czasie, kiedy część opozycji blokowała metodami siłowymi prace demokratycznie wybranego parlamentu. Próba zablokowania przyjęcia budżetu była w polskich warunkach konstytucyjnych próbą obalenia rządu metodami pozaparlamentarnymi.
Wyraźne poparcie tych działań ze strony Przewodniczącego RE było czymś niespotykanym".
"Próba obalenia rządu PiS"
- Jest to de facto postawienie zarzutu Tuskowi o bierną próbę obalenia rządu. To musi być uwypuklone - mówił WP Sibora. Zaznaczył także, że jest to najcięższy zarzut konstytucyjny i ma charakter międzynarodowy, dlatego Donald Tusk musi ten list skomentować, a wręcz oficjalnie odrzucić jego treść. To jego zdaniem wprowadza nową jakość do dyskusji.
- Fragment, w którym premier zarzuca Tuskowi wypowiadanie się w sprawach Polski, jest łatwy do obrony. Jako reprezentant ciała ponadnarodowego musi on także odnosić się do spraw poszczególnych państw członkowskich, w takim razie także Polski. Jednak przypisanie mu współudziału w puczu to bardzo poważna sprawa, która nie może przejść bez komentarza - zaznacza.
Pełna treść listu, do którego odniósł się Janusz Sibora w komentarzu dla WP:
"Zdecydowałam się napisać ten list, ponieważ uważam, że partnerskie i równe relacje w ramach Zjednoczonej Europy wymagają jasnego nakreślenia powodów naszych decyzji i motywacji.
Mój kraj, Polska, został w ostatnich miesiącach postawiony w bardzo nietypowej sytuacji. Przez wiele lat, na różnych forach politycznych, na ważne stanowiska międzynarodowe, konsekwentnie popieraliśmy przedstawicieli z bardzo różnych środowisk politycznych – z europejskiej chadecji, socjaldemokracji czy liberałów. Mimo bardzo napiętych relacji politycznych zakładaliśmy, że tak może stać się i tym razem.
Urzędujący Przewodniczący Rady Europejskiej zdecydował się wielokrotnie przekroczyć swój europejski mandat, używając autorytetu Przewodniczącego RE w ostrych sporach krajowych. Tak się stało m.in. w czasie, kiedy część opozycji blokowała metodami siłowymi prace demokratycznie wybranego parlamentu. Próba zablokowania przyjęcia budżetu była w polskich warunkach konstytucyjnych próbą obalenia rządu metodami pozaparlamentarnymi.
Wyraźne poparcie tych działań ze strony Przewodniczącego RE było czymś niespotykanym.
Uważamy, że naczelną zasadą sprawowania urzędu o charakterze międzynarodowym jest zasada neutralności politycznej wobec typowych dla demokracji sporów krajowych. Wiele miesięcy oczekiwaliśmy na poprawne ukształtowanie relacji polskiego rządu i Przewodniczącego RE. Bez skutku. Polityczna afiliacja Przewodniczącego RE nie jest żadnym usprawiedliwieniem.
W środowisku międzynarodowym trzeba umiejętnie współpracować z osobami o różnym nastawieniu politycznym. Funkcja Przewodniczącego Rady Europejskiej wymaga szczególnie powstrzymywania się od ingerowania w polityczne sprawy poszczególnych państw członkowskich. Neutralność polityczna jest nadrzędną regułą, jaką osoby na tym stanowisku winny przestrzegać. Ktoś, kto tego nie potrafi i w sposób brutalny łamie tę zasadę nie daje rękojmi skutecznego i profesjonalnego wykonywania tej funkcji. Pan Przewodniczący Tusk nie wykazał należytej bezstronności. Wykorzystał swoją unijną funkcję do osobistego zaangażowania się w spór polityczny w Polsce. Takie działanie nie może spotkać się z naszą akceptacją. Nie możemy pozwolić na stworzenie takiego niebezpiecznego precedensu, gdy demokratycznie wybrany rząd państwa członkowskiego atakowany jest politycznie przez Przewodniczącego Rady Europejskiej. Myślę, że gdyby adekwatna sytuacja dotyczyła jakiegokolwiek innego kraju UE, reakcja byłaby równie jednoznaczna i zdecydowana.
W tej trudnej sytuacji, w jakiej zostaliśmy postawieni, uznaliśmy, że odpowiedzialnym działaniem będzie przedstawienie nowego kandydata, który nie tylko sprosta temu zadaniu, ale także wniesie do Rady Europejskiej nową jakość działania, zaufanie i gwarancje przestrzegania zasad.
Biorąc pod uwagę wszystkie wymienione powyżej kwestie, zdecydowaliśmy się zaproponować kandydaturę Jacka Saryusza-Wolskiego. Jest to osoba kompetentna, o ponad 40-letnim doświadczeniu eksperckim i politycznym w sprawach integracji europejskiej. Pochodzi spoza naszego obozu politycznego.
Oprócz wielu oczywistych kwalifikacji na to stanowisko, Pan Jacek Saryusz-Wolski daje nam szansę na prawdziwe wcielenie w życie naszych własnych postanowień dotyczących odnowy i reformy projektu europejskiego. To dla Polski szczególnie ważne.
Ewentualne przedłużenie mandatu Przewodniczącego RE wbrew stanowisku rządu kraju pochodzenia pozostaje w sprzeczności z międzyrządowym charakterem prac naszej Rady. Nawet w przypadku powołania członków Komisji Europejskiej, instytucji o czysto wspólnotowym charakterze, wybór dokonywany jest na podstawie „sugestii zgłaszanych przez Państwa Członkowskie” (art. 17 TUE).
Mój kraj i reprezentowany przeze mnie rząd jest przekonany o doniosłej wartości integracji europejskiej dla naszego kontynentu. To wciąż może być najważniejszy europejski instrument budujący dobrobyt oraz bezpieczeństwo naszych państw i obywateli. Może, ale – dziś już to wiemy – nie musi.
Projekt europejski przeżywa bezprecedensowy kryzys i jego odnowa wymaga świeżego spojrzenia na wiele spraw Unii Europejskiej. Mimo zróżnicowania politycznego i regionalnego potrzebujemy jedności i zachowania integralności UE.
Potrzebujemy odważnej obrony, a nawet rozwinięcia wspólnego rynku, który pozostaje naczelnym mechanizmem wzrostu gospodarczego w Unii Europejskiej.
Wobec rosnącej nieufności wielu europejskich narodów do projektu integracji, widzimy potrzebę lepszego określenia odpowiedzialności państw i parlamentów europejskich za przyszłość Unii.
Potrzebujemy odnowy ambitnej polityki zagranicznej, obronnej i handlowej, by odgrywać podmiotową rolę w świecie, który nie zawsze jest wobec nas przyjazny. Widzimy to na naszej południowej i wschodniej granicy.
Wobec niejasnej przyszłości projektu europejskiego, czego przejawem są mnożące się scenariusze dla UE, potrzebujemy otwartej politycznej debaty liderów państw europejskich o odnowie tego projektu. Nikt z nas tego obowiązku nie zdejmie. Nikt nas w tym nie zastąpi.
Warunkiem koniecznym realizacji takiego planu jest wzajemne zaufanie, poszanowanie różnorodności i suwerenności państw członkowskich. Jeśli chcemy, by Unia Europejska była silniejsza, by mogła się rozwijać, by była bezpiecznym domem dla obywateli naszych państw, musimy ją naprawić i zmienić na lepsze. Musimy mieć odwagę, by te wyzwania i cele nazwać. Nie możemy się bać trudnych wyborów. Szanując nasze narodowe odrębności, musimy działać razem, a nie wbrew sobie. Tylko wzajemny szacunek i zaufanie, przestrzeganie zasad oraz prawdziwa chęć poprawy sytuacji przyniesie oczekiwane rezultaty. Musimy to wyzwanie podjąć wspólnie w imię odpowiedzialności za Europę.
Takie intencje towarzyszą polskiemu rządowi przy zgłaszaniu kandydatury Pana Jacka Saryusza-Wolskiego.
Z poważaniem, Beata Szydło"
Zdaniem Janusza Sibory PiS swoimi działaniami już osiągnęło swój cel, czyli obniżenie powagi Donalda Tuska. - To już się stało - dodaje.