Janusz Korwin-Mikke: to jest państwo bezpieki i masonerii
Jesteśmy niewolnikami we własnym kraju. Za tego łajdaka Hitlera podatki były trzykrotnie niższe niż obecnie. Hitler wyzyskiwał Polaków trzy razy mniej niż Kwaśniewski. To jest państwo bezpieki - przekonuje w wywiadzie dla Wirtualnej Polski Janusz Korwin-Mikke, kandydat na prezydenta.
04.10.2005 | aktual.: 23.06.2008 22:00
Dlaczego zdecydował się pan po raz kolejny na udział w wyborach prezydenckich?
Janusz Korwin–Mikke: Po to, by był jeden przedstawiciel prawicy w Polsce, ponieważ to wszystko są chrześcijańscy demokraci, narodowi demokraci, socjaldemokraci, eurodemokraci itd. Wszyscy socjaliści i demokraci uważają, że człowiek jest bydlęciem, za które odpowiada państwo. Trzeba zabierać człowiekowi pod przymusem ¾ tego, co zarabia i za niego wydać, bo człowiek sam to by je przepił, nie odłożył na emeryturę, na szkołę dla dziecka nie wydał, dzieci chodziłyby głodne i nie wyedukowane. To jest koncepcja państwa niewolniczego, zresztą niewydajna kompletnie. Cała Europa, która hołduje tej koncepcji, ma średnie tempo rozwoju 0,8%. Natomiast normalne kraje, typu Tajwan, mają tempo 18%. Chcę żeby Polacy mieli możliwość wyboru. Smutne, że w wyborach parlamentarnych, tylko 1,5% Polaków wskazało, że chce żyć w normalnym państwie (tyle procent wyborców oddało głos na Platformę Janusza Korwin-Mikke), a 98,5% chce żyć w państwie niewolniczym. Zakładam, że jest to manipulacja telewizji, która wogóle nie wypuściła
informacji, że w wyborach startuje Platforma Janusza Korwin-Mikke.
Co to znaczy, że pana Platforma jest prawdziwą prawicą?
- Prawica wierzy w zasadę, że każdy jest kowalem własnego losu. Lewica uważa, że człowiek jest bydlęciem, za które odpowiada państwo. Na przykład można nakazać człowiekowi zapinać pasy w samochodzie, bo wiadomo, że jakiś idiota sam pasów nie zapnie, czy też ubezpieczyć się emerytalnie, bo pieniędzy na emeryturę nie odłoży i na starość będzie zdychał pod płotem.
Czy uważa pan, że jeśliby nie było nakazu zapinania pasów i zaprzestano pobierania składek emerytalnych, to ludzie tak, czy inaczej by to robili?
- Zwracam pani uprzejmie uwagę, że przez 40 wieków historii ludzkości nie było funduszy emerytalnych i ludzie jakoś żyli.
Ale to była trochę inna sytuacja. 40 wieków temu młodsi opiekowali się starszymi i zapewniali im dach nad głową i wyżywienie...
- Nie! Właśnie odwrotnie. Teraz się nie zajmują starymi, bo jest fundusz emerytalny i uważają, że nie muszą. Jest dokładnie odwrotnie.
Nie mam przekonania, czy to wynika wyłącznie ze względów finansowych. Może po prostu zweryfikowały się pewne wartości.
- Nie, proszę panią, przemiana nastąpiła w wyniku tego, że zmieniły się układy gospodarcze. Jeżeli istnieją domy starców, to ludzie uważają, że skoro płacą podatki na domy starców, to trzeba ojca oddać do domu starców. Przecież podatki na ten dom płacą. Polska żyje w ustroju lewicowym od równo 100 lat, bo już w 1905 roku zwyciężyły ideologie lewicowe i wszyscy polscy intelektualiści to jest komuna. Partii prawicowych prawie nie ma w Polsce, w Europie też prawie nie ma, są szczątkowe partie, mające takie samo poparcie, jak UPR w Polsce.
Pana partia jest nieznana szerszemu gronu Polaków. Nie tylko telewizja jest medialnym środkiem przekazu, który moglibyście wykorzystać w wypromowaniu się i zaprezentować szerszej publiczności swój program.
- Na żadną naszą konferencję nie przyszedł nikt. Rozumie pani? Nikt. Co więcej, na lokalnych konferencjach to oni nagrywają, a potem nic się nie ukazuje w prasie, ani w telewizji, bo rządzi nami bezpieka.
A może dlatego, że media nie traktują pana serio?
- Jak to nie traktują serio? Nie, nie traktowali serio, tylko rządzi nami bezpieka. Kiedy zbankrutował tzw. socjalizm realny, pan Kiszczak wydał polecenie: przechodzimy na eurosocjalizm, wziął kilku eurosocjalistów – Kuroń, Michnik i inni tacy. Cała reszta Okrągłego Stołu to byli agenci Kiszczaka. W kancelarii pana Wałęsy wszyscy byli agentami, wszyscy. Od Wałęsy w dół.
Pan we wszystkich wywiadach mówi, że wszędzie jest bezpieka, agenci, wszyscy okradają.
- Tak. Nie widzi pani, że co chwila okazuje się, że ten jest agentem i tamten jest agentem.
Może okaże się niebawem, że pan jest agentem?
- Ja akurat agentem nie jestem. W tym momencie państwo znają wierzchołek góry lodowej. Przecież państwo nie zdajecie sobie sprawy, że ustawa lustracyjna i Macierewicz ujawnia tylko agentów UB i SB, którzy już nie pracują dla ABW lub WSI. Ja o niektórych wiem, na przykład niektórzy prezenterzy telewizji są agentami. Wiem o tym, bo mój kolega miał w ręku ich dokumenty.
Czemu nie stworzy pan silnej partii, która będzie wspierała pana, wejdzie do Sejmu...
- Proszę pani, w Polsce było 3 miliony agentów SB. A w tej chwili mamy drugie tyle nowoprzyjętych agentów ABW. To jest państwo bezpieki. Niech pani to zrozumie.
Jesteśmy niewolnikami we własnym kraju?
- Tak, jesteśmy niewolnikami we własnym kraju. Powiem pani więcej, za tego łajdaka Hitlera podatki były trzykrotnie niższe niż obecnie. Hitler wyzyskiwał Polaków trzy razy mniej niż Kwaśniewski. Taka jest obiektywna prawda.
Czyli to jest jeden wielki system...
- Jeden wielki system, z którym walczymy. Chyba nie ma pani wątpliwości, że wszyscy prezenterzy telewizyjni za komuny musieli być agentami bezpieki. Wszyscy musieli być. Przecież komuna nie mogła dopuścić przed kamery kogoś, kto by nagle wrzasnął „Precz z komuną!”. Wie pani, co to by było za komuny? Otóż wszyscy prezenterzy telewizyjni byli agentami bezpieki. Podejrzewam, że dziś też.
Dzisiejszy prezenterzy też są agentami? W prywatnych telewizjach też?
- Podejrzewam, że też. Pani pamięta komu wydawano koncesje. Nie ma prywatnych telewizji, są koncesjonowane. Zapewniam panią, że wydaje się koncesje tylko właściwym ludziom.
Czy jest jakieś medium, w którym nie ma agentów?
- No, Internet jest na szczęście jeszcze wolny, ale już się planuje kontrolę Internetu pod pretekstem walki z pedofilią, z terroryzmem itd. To oczywiście pretekst. Polsce nie grozi żaden terroryzm.
Może lepiej chuchać na zimne?
- Nie, absolutnie nie. W tej kwestii różnimy się z lewicą. Lewica mówi, że ważne jest bezpieczeństwo, a my mówimy, że twórcze jest ryzyko. Cały dobrobyt, cały postęp pochodzi z ryzyka. Kobieta wychodzi za mąż, ryzykuje że on będzie złym ojcem, może będzie pijakiem. Mężczyzna jedzie do Ameryki ryzykuje, zakłada fabrykę - ryzykuje. A socjaliści mówią – przezorny zawsze ubezpieczony. To zupełnie inna cywilizacja. Jak ja rozmawiam dziś z młodymi ludźmi to, to są ludzie z innego świata. Ludzie są nauczeni dzisiaj, że jak bandyta napada na bank, to trzeba mu oddać wszystkie pieniądze, nie ryzykować. To jest chory świat! To jest cywilizacja homo sovieticus.
Wyobraźmy sobie, że zostaje pan prezydentem. Jaką decyzję podejmie pan w pierwszej kolejności?
- Przede wszystkim trzeba zmienić ustawodawstwo. Pierwsza decyzja, którą podejmuję to zmiana Konstytucji.
Ma pan gotowy projekt Konstytucji?
- Oczywiście, że tak.
Co zakłada?
- On zakłada, że prawo nie działa wstecz - to punkt Konstytucji, który dziś nie obowiązuje. Lub prawo, że chcącemu nie dzieje się krzywda – „volenti non sit iniuria” – też musi obowiązywać, a dziś nie obowiązuje. Przymus ubezpieczeń, przymus zapinania pasów w samochodzie jest sprzeczny z zasadą „chcącemu nie dzieje się krzywda”. To podstawa prawa rzymskiego.
Chce pan znieść obowiązek zapinania pasów w samochodzie?
- To jest oczywiście drobny przykład. Ja bym chciał wprowadzić zasadę, że chcącemu nie dzieje się krzywda. Każdy przepis prawny, który byłby z tą zasadą sprzeczny, jest z mocy prawa nieważny. Kwestia pasów to drobiazg oczywiście, ale drobiazg niesłychanie charakterystyczny. W ustroju niewolniczym, właściciel niewolnika miał prawo powiedzieć niewolnikowi: „Słuchaj niewolniku, ty musisz zapinać pasy w samochodzie, bo ja za ciebie zapłaciłem”. Natomiast w kraju ludzi wolnych, jak człowiek się zabije, to jego prywatna sprawa.
Mimo że zapinanie pasów zmniejsza śmiertelność wypadków samochodowych, to wolałby pan, by nie było tego obowiązku.
- Nakaz przychodzenia codziennie na komisariat i pod okiem policjanta mycia zębów znacznie ograniczyłby próchnicę.
W przypadku pasów mówimy o ewentualnej śmierci.
- Ale to jest moja śmierć, a nie pani. To ja umrę, nie pani.
Żyjemy w kraju, w którym życie jest nadal podstawową wartością.
- Co z tego? Na sądzie ostatecznym to ja będę za swoje czyny rozliczany.
Idąc za tą myślą, skoro jest pan za karą śmierci, za „naturalną eliminacją ludzi głupich”, to czy jest pan również za aborcją?
- Nie. Jestem za zabijaniem ludzi winnych, a o ile się nie mylę, dzieci w łonie matki jeszcze niczym nie zawiniły.
Osoba, która nie zapnie pasa i zginie też jest niewinna.
- Ale to jest jej decyzja. Ile osób zginęło, bo zapięło pasy? Mamy i takie przypadki. Ja wolę mieć trzy razy większą szansę, że zginę nie zapięty pasem, niż że będę zapięty i spalę się żywcem. Mam prawo wybrać rodzaj śmierci. Konstytucja musi zakładać, że chcącemu nie dzieje się krzywda. Jak złamiemy tę zasadę, to już każda tyrania na świecie jest możliwa. Gdy mówiłem o tych zębach, to nie jest pierwszy lepszy przykład. Jeżeli we Szwecji trzy razy nie pójdzie się z dzieckiem na przegląd zębów, to odbierają pani prawa rodzicielskie. To nie jest żart, tylko ponura rzeczywistość.
Pan twierdzi, że spora większość Polaków to głupcy, powinno się odebrać im prawa wyborcze. To skoro tak jest, to czemu nie nakazać im zapinania pasów? Sami na to pewnie nie wpadną.
- Bo dzięki temu następuje naturalna selekcja. Mądrzy przeżywają, a głupi giną.
Czyli zostaje ród Panów, a Niewolnicy giną. Tak?
- Dlaczego Panów? Nie, ludzi rozsądnych. Ja uważam jednak, ze rozsądne jest niezapinanie pasów. Każdy powinien móc wybrać swój los. Wy socjaliści uważacie, że człowiek jest niewolnikiem państwa. Niewolnik w Rzymie miał prawo zatrzymać 10% z tego, co zarobił. Otóż dzisiaj, podatki i ZUS to jest 83% tego, co zarabiamy, czyli, w odróżnieniu od niewolnika w Rzymie, mamy prawo zatrzymać dla siebie aż 17% tego, co zarabiamy. Ale pan za te 90%, które brał, musiał zapewnić niewolnikowi wyżywienie, ubranie, mieszkanie. Natomiast dzisiaj za te 17% musimy utrzymać się sami. Z tego wynika, że położenie niewolnika w Rzymie było obiektywnie lepsze niż dzisiaj tak zwanego „wolnego obywatela”.
Czy chciałby pan, by uprawnienia prezydenta były rozszerzone?
- Tak, jestem monarchistą. Uważam, że decyzje powinien podejmować właściciel. Jeżeli jest człowiek, który odpowiada za państwo i wie, że będzie rządził jego syn, wnuk i prawnuk, to on o państwo dba. Jeżeli rządzi prezydent rządzi pięć lat to w jego interesie jest nakraść się przez te pięć lat, a potem niech państwo diabli biorą.
Można też w drugą stronę. Nachapać się przez całe życie, a państwu pozwolić żyć w ubóstwie. Tego samego nauczyć syna i wnuka.
- Ale to jest bez sensu. Jeżeli pani ma na własność dom, to pani dom remontuje, a nie pozwala mu popaść w ruinę. Jakoś ludzie remontują te domy, żeby zostawić dzieciom w dobrym stanie.
Przecież były w historii monarchie, które nie dbały o dobrobyt społeczeństwa, tylko o swój.
- Oczywiście, że tak, ale istnieje selekcja naturalna. Głupie monarchie padają, a mądre je podbijały.
Czas monarchii dawno minął.
- Nie, pani się myli. Czas monarchii nadchodzi. Bułgarzy wybrali cesarza Symeona II dlatego, że mieli nadzieję, że zrobi zamach stanu, jak Napoleon III i przywróci monarchię. Rozczarowali się. Korea Północna to nie jest monarchia? To jest zła monarchia, ale monarchia.
Proszę podać przykład dobrej monarchii, w której król ma władzę realną.
- Już w tej chwili takich prawdziwych monarchii już nie ma. Mam jeden przykład, o którym się nie mówi, jest to Lichtenstein. Dwa lata temu ludność Lichtensteinu większością ¾ głosów przywróciła księciu prawo mianowania i odwoływania premiera, ministrów, sędziów.
Mówi pan o malutkim, ale bardzo bogatym kraju.
- A czy pani uważa, że w dużym kraju jest inaczej?
Myślę, że tak. Szczególnie w biednym kraju, w którym jest tak duże bezrobocie.
- Właśnie dlatego jest wysokie bezrobocie, bo są wysokie podatki. Tajwan był niesłychanie biednym krajem, 40 razy biedniejszym od Polski, dziś jest bogatszy od Polski.
Chiny też przeżywają boom gospodarczy, ale czyim kosztem?
- Jak to czyim kosztem? Jeżeli jest boom, to wszyscy korzystają. My mówimy jasno – jeżeli będzie w Polsce panował drapieżny kapitalizm to będą ludzie żyjący ze śmietników, tylko śmietniki będą znacznie lepiej zaopatrzone. W Związku Radzieckim nie było ludzi żyjących ze śmietników z tego powodu, że na śmietnikach nie było nic.
Powtarza pan w wywiadach, że Polakom powinno zależeć na pana prezydenturze, tymczasem przewodzi pan mało znanym ugrupowaniem, twierdzi, że większość Polaków to głupcy, a do tego chciałby kobiety widzieć jedynie w domu „przy garach”. Jak pan chce zdobyć w ten sposób czyjekolwiek poparcie?
- Po pierwsze nigdy nie mówiłem, że kobiety powinny siedzieć w domu przy garach, tylko na przykład w domu przy fortepianie – a to gorsze zajęcie? A po drugie ktoś przy garach musi być. Ja nie rozumiem związku. To, że jesteśmy nieznani to wynik pewnej zmowy. Gdyby normalny człowiek, ktokolwiek poza mną, oskarżył sędziów sądu najwyższego, tak jak ja to zrobiłem, huczałaby cała Polska, byłby artykuł na pierwszej stronie. O mnie jest kompletne milczenie, bo bezpieka, która rządzi tym krajem, wydała polecenie, żeby ...
...żeby pana nie dopuścić do mediów? Proszę sobie jednak wyobrazić, że nie jest to zmowa bezpieki. Jaki mógłby być inny powód pana nieobecności w mediach?
- Jeszcze może być zmowa nie tyle masonerii, co Wielkiego Wschodu, czyli pseudomasonerii, która udaje masonerię. To bardzo silna organizacja.
Jeśli miałby pan wskazać u siebie jakąś wadę, która powoduje, że nie ma pan poparcia polskich wyborców, to co by pan wskazał?
- Trudno mi powiedzieć dlaczego. Jeśli myśmy dostali teraz w wyborach 1,5%, jak byłem we Wrześni na prawyborach otrzymaliśmy 6,29%, bo ludzie mnie zobaczyli – że istnieję. Była taka audycja „Młodzież kontra”, przed tą audycją pytano pięć losowo wybranych osób, czy znają Platformę Janusza Korwin-Mikke. Ani jeden nie słyszał. To jak mogli na mnie głosować? Dowcip polega na tym, że byliśmy świadomie i celowo zamilczani przez rządzącą bezpiekę. My wydaliśmy wojnę bezpiece i masonerii.
Ale was - Platformy nie ma na mieście – nie ma ulotek, billbordów, plakatów, niczego.
- Proszę panią, ta banda złodziei ma pieniądze, a my nie mamy.
Ta jak pan mówi „banda złodziei” zapożyczyła się w bankach.
- Myśmy do 10 banków pukali. Nikt nam nie udzielił pożyczki.
Ale wróćmy do pytania o pana wadę, która powoduje, że pan i pana partia macie tak małe poparcie.
- Mam liczne wady, na przykład taką, że jestem znacznie lepszym szachistą niż warcabistą – jak jest prosty problem, ale bardzo dużo zmiennych – to jestem o wiele gorszy niż w głębokich problemach. To jest moja wada. Ale mam też zalety – na przykład – jestem zarozumiały.
To jest zaleta?
- Oczywiście, że jest to zaleta. Przywódca musi być zarozumiały. Co to jest za przyszły władca państwa, który nie jest zarozumiały? Musi być zarozumiały. Każdy kandydat na prezydenta musi wiedzieć, że jest najlepszym kandydatem, bo inaczej byłby oszustem startując w wyborach. Ja uważam, że jestem najlepszy i nie jestem oszustem.
A czy sądzi pan, że wygra te wybory?
- To już jest zupełnie inne pytanie. Gdybym w to nie wierzył, oczywiście bym nie startował. Gdyby pani mnie by zapytała, ile bym obstawił pieniędzy, to byłaby inna odpowiedź.
Postawiłby pan na swoją wygraną dużą kwotę pieniędzy?
- Pogadamy o tym po 23 października. Pamiętam wypowiedź prezesa Totolotka, którego pytano, czy gra w totka, powiedział, że nie może grać, bo pewnie by wygrał, ale ludzie nie uwierzyliby, że wygrał. Wtedy padło pytanie, czy nie mógłby grać w inną grę tego typu, to odpowiedział, że dobry kupiec nie popiera konkurencji. Ja też nie popieram konkurencji. Popieram siebie. Ja liczę, że ludzie się zrehabilitują za to, co zrobili, bo 28,5% ludzi opowiedziało się za ustrojem niewolniczym. Tylko 1,5% chce żyć w normalnym kraju. Przecież to, za czym oni głosowali, to który pan będzie bardziej liberalny. Być może Polacy głosowali tak, będąc przekonani, że zmarnują głos. W tych wyborach, co teraz będą, wiadomo prawie na pewno, że ani Tusk, ani Kaczyński nie wygrają w pierwszej turze. Wiadomo też prawie na pewno, że oni mają ogromne szanse przejścia do drugiej tury. Więc nikt nie zmarnuje swojego głosu, może wreszcie zagłosować na mnie. Policzmy się – ilu jest normalnych ludzi w Polsce, czy też normalni już dawno
wyjechali.
Może pan wkrótce do tych „normalnych” dołączyć? Skoro tu pana nie chcą...
- Muszę pani powiedzieć, że jeżeli okaże się, że Polacy chcą być niewolnikami, to ja wytrę nogi w słomiankę i sobie wyjadę.
Z Januszem Korwin-Mikke, kandydatem na prezydenta, rozmawiała Sylwia Miszczak, Wirtualna Polska