Jankowski: "Nominacja Pawłowicz i Piotrowicza do Trybunału zagrozi spoistości Zjednoczonej Prawicy" (Opinia)
Polityka potrafi zaskakiwać. W tym elemencie trochę przypomina sport, też bywa nieprzewidywalna. Tysiące strony napisano i miliony słów wypowiedziano, aby uzasadnić tezę, że przed wyborami prezydenckimi partia rządząca nie będzie dokonywać żadnych kontrowersyjny ruchów.
Politolodzy, publicyści, eksperci na wyścigi podkreślali, że PiS teraz będzie grało do centrum, tak aby ułatwić Andrzejowi Dudzie zdobycie elektoratu mitycznego centrum, a w efekcie reelekcję. I co? Wystarczyła jedna decyzja prezesa partii rządzącej i obraz politycznej gry diametralnie się zmienia. Wystarczyły trzy nazwiska, aby cała opowieść, jak to obóz zjednoczonej prawicy będzie szedł w kierunku centrum, trafił do lamusa. Wystarczyło, aby Ryszard Terlecki, szef klubu PiS, na konferencji przekazał, że kandydatami do Trybunału Konstytucyjnego będą panie profesor Elżbieta Chojna-Duch i Krystyna Pawłowicz oraz były poseł Stanisław Piotrowicz, znany z prowadzenia prac sejmowej komisji sprawiedliwości oraz z działalności w peerelowskiej prokuraturze, a polska polityka przybrała zupełnie inny wymiar.
W zasadzie wszystkie kandydatury można potraktować jako kontrowersyjne i w pewien sposób wyzywające, nie tylko wobec opozycji, ale przed wszystkim wobec polityków obozu Zjednoczonej Prawicy i jej wyborców. Z przedstawionych kandydatów, najmniejsze kontrowersje może budzić prof. Krystyna Pawłowicz, posiadająca wysokie kompetencje merytoryczne, chociaż jej wypowiedzi w przestrzeni medialnej odebrały tej kandydaturze element powagi. Prof. Chojna-Duch do czasów zeznań przed sejmową komisją śledczą ds. VAT, nie była kojarzona z prawicą.
Największe kontrowersje budzi kandydatura Stanisława Piotrowicza, który ze względu na swoją działalności w latach 80-tych, budzi poważny opór wśród polityków samego Prawa i Sprawiedliwości. Niektórzy posłowie tej partii sugerują, że były przewodniczący komisji sprawiedliwości może nie uzyskać większość w czasie sejmowego głosowania.
Zobacz: Awantura o TK. Zaskakujący komentarz Joanny Lichockiej pod adresem Andrzeja Dudy
Daleko posuniętą rezerwę do wskazanych kandydatów można było wyczuć w wypowiedzi Jarosława Gowina. Wicepremier podkreślił, że nie były one z nim konsultowane, a bez głosów posłów z jego partii nie uzyskają większości w Sejmie. W kontekście takich wypowiedzi jednego z przywódców rządzącej koalicji wybór nowych sędziów Trybunału Konstytucyjnego należy coraz bardziej rozpatrywać w zakresie testu przywództwa prezesa PiS w Zjednoczonej Prawicy.
Pozostaje drażniące pytanie dlaczego prezes PiS postawił na kandydatury kontrowersyjne, także w ramach własnego obozu rządzącego. Jarosław Kaczyński już musiał odbyć batalię o ukształtowanie rządu po swojej myśli, teraz podobnie chce dokończyć kształtowanie Trybunału, a jednocześnie publicznie pokazać, że jego słowo w polskiej polityce dalej ma moc twórczą. Wskazanie na dwóch bardzo mocno partyjnych kandydatów, często wysyłanych do trudnych zadań politycznych, co w przypadku przewodniczącego Piotrowicza wpłynęło na wyborczą porażkę, pokazuje lojalności kierownictwa partii dla bitnych "oficerów frontowych".
Należy również pamiętać o sytuacji w samym Trybunale Konstytucyjnym, gdzie mimo swoich nominacji kierownictwo Prawa i Sprawiedliwości nie posiada pełnej kontroli, co dobrze pokazuje przypadek sędziego Piotra Pszczółkowskiego. Teraz do Trybunału wejdzie dwóch sędziów, których wierności Jarosław Kaczyński jest pewny. Zresztą o tym atrybucie wprost mówił wicepremier Sasin, wskazując jako główną zaletę prof. Pawłowicz i posła Piotrowicza fakt, że potrafią iść pod prąd w prawniczym środowisku.
Jednak cena za wyróżnienie wiernych polityków, zwiększenia wpływu na działanie Trybunału Konstytucyjnego oraz podkreślenia własnego przywództwa może być bardzo znaczna. Poza oczywistym kłopotem wizerunkowym dla prezydenta na starcie kampanii wyborczej, utraty wiarygodności PiS-u jako partii czysto antykomunistycznej oraz sanacyjnej misji w wymiarze sprawiedliwości. Trudno będzie posłom Zjednoczonej Prawicy jednocześnie krytykować swoistą rekomunizację ulic przez lokalnych polityków PO w Żyrardowie i głosować za posłem Piotrowiczem. Trudniej będzie mówić, że wymagamy od sędziów sądów okręgowych powagi, umiarkowania oraz apolityczności, wybierając do Trybunału Konstytucyjnego prof. Pawłowicz.
Jeżeli wszystkie trzy kandydatury przejdą przez Sejm, największym przegranym będzie Jarosław Gowin, którego marzenie o marszu w kierunku centrum, będzie znacznie trudniej zrealizować. Jeżeli popatrzeć na indywidualne wyniki wyborcze liderów Zjednoczonej Prawicy, to widać, że na ostrej polityce najbardziej traci właśnie wicepremier i minister nauki. Ostrzejszy kurs będzie zmuszał Gowina do coraz intensywniejszego kalkulowania, czy projekt Zjednoczonej Prawicy cały czas przynosi mu odpowiednio duże profity polityczne. Kto wie czy to nie jest najważniejszy wymiar wystawienia trzech kontrowersyjnych kandydatur do Trybunały Konstytucyjnego.
Łukasz Jankowski dla WP Opinie