Janina Lewandowska, jedyna kobieta zamordowana w Katyniu
Wiosną 1943 roku, kiedy wojska III Rzeszy zajęły zachodnie tereny Związku Radzieckiego, Niemcy odkryli w lesie katyńskim masowe groby polskich oficerów. Wśród wydobytych zwłok było ciało kobiety. Zataili jednak ten fakt, obawiając się, że podważy ich tezę o wymordowaniu przez NKWD w Katyniu oficerów więzionych w obozie w Kozielsku.
28.04.2015 12:46
Odnalezione przez Niemców szczątki należały do Janiny Lewandowskiej, drugiego z czworga dzieci gen. Józefa Dowbora-Muśnickiego. Janina urodziła się 22 kwietnia 1908 roku w Charkowie. Jej ojciec był jednym z wyższych dowódców carskiej armii. Po rewolucji w 1917 roku został dowódcą I Korpusu Polskiego w Rosji. Po odzyskaniu niepodległości wstąpił do polskiego wojska i w styczniu 1919 roku objął stanowisko naczelnego dowódcy powstania wielkopolskiego. Wtedy też kupił majątek w podpoznańskim Lusowie i sprowadził tam rodzinę.
Janina uczyła się w Państwowym Gimnazjum Żeńskim imienia Generałowej Zamoyskiej w Poznaniu, a następnie w Konserwatorium Muzycznym w Poznaniu. Chciała zostać śpiewaczką, jednak brak zgody ojca i zbyt słaby głos nie pozwoliły jej spełnić tego marzenia. Pracowała więc na poczcie i od czasu do czasu występowała w kabaretach. Kiedy jej młodszy brat Olgierd, oficer 3 Pułku Lotniczego w Poznaniu, zabrał ją na pokazy na lotnisko Ławica, zakochała się w lataniu i samolotach.
Wstąpiła do Aeroklubu Poznańskiego, gdzie skończyła kurs szybowcowy i uzyskała licencję pilota sportowego. Przeszła też szkolenie samolotowe. Dzięki temu została przyjęta do Wyższej Szkoły Pilotażu na Ławicy i w 1936 roku otrzymała dyplom pilota motorowego. Fascynowało ją także spadochroniarstwo. W wieku 22 lat skoczyła na spadochronie z wysokości 5000 m. Była pierwszą Europejką, która tego dokonała.
Przygotowywała się też do obrony kraju. Podczas kursów radiotelegrafii we Lwowie i w Dęblinie zdobyła uprawnienia do obsługi nowoczesnych aparatów Hughesa, służących do przekazywania informacji za pomocą linii telegraficznych. Odbyła także kurs obserwatorów lotniczych w dęblińskiej Szkole Orląt.
Dzięki lotnictwu poznała przyszłego męża - oficera rezerwy i instruktora szybownictwa Mieczysława Lewandowskiego. Młodzi spotkali się w 1936 roku na pokazach szybowcowych w Tęgoborzu koło Nowego Sącza. Pobrali się krótko przed wybuchem II wojny, 10 czerwca 1939 roku.
Pociąg na wschód
Nie wiadomo, czy po ataku III Rzeszy na Polskę Janina sama zgłosiła się do lotnictwa, czy została zmobilizowana. Na pewno jednak 3 września wraz z grupą kolegów z aeroklubu wyruszyła pociągiem towarowym w stronę Warszawy, aby dotrzeć do ewakuowanych na wschód oddziałów 3 Bazy Lotniczej z Ławicy.
Mąż nie zdążył się z nią pożegnać - w poznańskim mieszkaniu zjawił się kilka minut po wyjściu żony, a kiedy dotarł na dworzec, jej pociąg właśnie odjeżdżał. Mieczysław przedostał się do Anglii, gdzie służył w polskich dywizjonach, walcząc w bitwie o Anglię. Po wojnie pozostał na wyspie.
Pociąg Janiny dojechał tylko do Nekli, dalej torowisko było zbombardowane. Po drodze jej grupa spotkała żołnierzy z Ławicy. Dowodzący nimi kpt. pil. Józef Sidor pozwolił przyłączyć się cywilom. Razem dotarli do Lublina i szli dalej na wschód.
17 września, po ataku Armii Czerwonej na Polskę oficer zdecydował, że część żołnierzy przebije się w kierunku granicy rumuńskiej, a reszta do granicy węgierskiej. Ci pierwsi uratowali się i walczyli potem w Wielkiej Brytanii. Janina z kpt. Sidorem poszła w drugą stronę. 22 września w rejonie Husiatynia ich oddział został otoczony przez Armię Czerwoną - dostali się do sowieckiej niewoli.
Strzał w lesie
Janina najpierw trafiła do obozu w Ostaszkowie, skąd przeniesiono ją do Kozielska. W czasie przesłuchań obawiała się, że jeśli Sowieci dowiedzą się, że jest córką znienawidzonego przez nich generała, zabiją ją natychmiast. Podała więc tylko nazwisko męża i fałszywe imię ojca - Marian.
"Jest tu w obozie lotniczka. Dzielna kobieta. Już czwarty miesiąc znosi z nami wszelkie trudy i niewygody niewoli" - zapisał 7 lutego 1940 roku w pamiętniku jeden z jeńców. Informację o pobycie Janiny w Kozielsku przekazał jej bliskim w styczniu 1941 roku Rafał Bniński, przyjaciel rodziny, który cudem wydostał się z niewoli. Według jego relacji, kobieta miała osobne pomieszczenie i uczestniczyła w tajnym życiu religijnym obozu.
O Janinie wspomina też ocalały z Kozielska kpt. lek. Wacław Mucho w książce "Zbrodnia Katyńska w świetle ocalałych dokumentów". "W Kozielsku spotkałem Janinę Lewandowską. Ubrana była w mundur polskich wojsk lotniczych" - pisał. Nie wiadomo, czy stopień podporucznika pilota nadano jej jeszcze we wrześniu 1939 roku, czy dopiero w którymś z obozów, rozkazem najstarszego z oficerów.
Wywózki z Kozielska rozpoczęły się 3 kwietnia 1940 roku. Janina figurowała na liście wywozowej 0401 pod pozycją 53. Jej transport wyruszył do stacji Gniazdowo 20 kwietnia. Tam jeńcy wsiedli do ciężarówek i pojechali w stronę odległego o kilka kilometrów lasu. Janina została zamordowana strzałem w tył głowy najprawdopodobniej 22 kwietnia 1940 roku, w swoje 32 urodziny.
Zaginiona czaszka
W 1943 roku, po ekshumacji ciał polskich oficerów, nadzorujący pracę niemiecki antropolog prof. Gerhard Buhtz, kierownik Zakładu Medycyny Sądowej na Uniwersytecie Wrocławskim, zabrał ze sobą siedem czaszek pomordowanych osób, wśród nich Janiny. Dwa lata później czaszki trafiły do rąk prof. Bolesława Popielskiego, kierownika Zakładu Medycyny Sądowej we Wrocławiu, który ukrywał je przed UB i NKWD. Tuż przed śmiercią w 1997 roku zdradził tajemnicę współpracownikom, ale dopiero w 2003 roku jego następcy ujawnili istnienie czaszek i rozpoczęli nad nimi badania.
Udało się zidentyfikować tylko jedną, kobiecą. Podejrzewano, że należała do Janiny Lewandowskiej. Przeprowadzenie badań DNA było jednak niemożliwe. Żeby pozyskać materiał genetyczny do porównania, trzeba było bowiem otworzyć trumny z ciałami jej rodziny. Dlatego do identyfikacji użyto komputerowej metody tak zwanej superprojekcji. Za pomocą projektora rzutowano zdjęcie Janiny na czaszkę kobiety znalezioną w Katyniu. Dzięki tej metodzie w 2005 roku naukowcy z Uniwersytetu Wrocławskiego i tamtejszego Zakładu Medycyny Sądowej potwierdzili tożsamość polskiej pilotki.
Szczątki Janiny pochowano z honorami wojskowymi 4 listopada 2005 roku w grobowcu Muśnickich na cmentarzu w Lusowie. Zrekonstruowana kopia czaszki została przekazana do Muzeum Powstańców Wielkopolskich imienia Generała Józefa Dowbora-Muśnickiego, gdzie są przechowywane także pamiątki po córce generała. W 2007 roku minister obrony Bogdan Klich pośmiertnie nadał Janinie Lewandowskiej stopień porucznika.
Testament generała
"Moje dzieci winny pamiętać, że są Polakami, że pochodzą ze starej rodziny szlacheckiej o pięciowiekowej nieskazitelnej przeszłości i że ojciec ich dołożył wszelkich swych możliwości dla wskrzeszenia Polski w jej byłej chwale i potędze. Ma zatem prawo żądać od swego potomstwa, by nazwiska naszego niczym nie splamiło" - napisał w swoim testamencie zmarły w 1937 roku gen. Dowbor-Muśnicki.
Synowie nie sprostali tym wymaganiom. Najstarszy, Gedymin, chciał zostać naukowcem. Szybko jednak porzucił studia i skupił się na grze w pokera. Kiedy ojciec przestał finansować jego pobyt za granicą, panowie zerwali na zawsze stosunki. Olgierd natomiast świetnie zapowiadał się jako wojskowy lotnik. Niestety zakochał się nieszczęśliwie w żonie oficera. Na jednym z dancingów upił się i zbyt obcesowo poprosił ją do tańca. Skarcony przez jej towarzysza przeprosił, wyszedł z sali i popełnił samobójstwo strzałem w głowę.
Testament ojca wypełniły córki. Janina zginęła w Katyniu, a jej młodsza siostra Agnieszka w maju 1940 roku wstąpiła w Warszawie do konspiracyjnej Organizacji Wojskowej "Wilki". Aresztowana przez Niemców była więziona na Pawiaku. Została rozstrzelana w Palmirach 21 czerwca 1940 roku, dwa miesiące po zamordowaniu Janiny. Miała wtedy 20 lat.
Anna Dąbrowska, Polska Zbrojna