Janik: "W wyborach korespondencyjnych urn wyborczych nie będzie - ale będą inne" [OPINIA]
Owszem, z czysto prawnego punktu widzenia głosowanie korespondencyjne jest dopuszczalne. Jesteśmy jednak świadkami sytuacji absolutnie niespotykanej i wręcz historycznej. Jestem przekonany, że za dziesiątki lat ludzie będą opowiadać o obecnej anomalii z zażenowaniem - komentuje pomysł przeprowadzenia wyborów prezydenckich pocztą Tomasz Janik.
02.04.2020 | aktual.: 02.04.2020 19:57
Prawo i Sprawiedliwość prze do wyborów prezydenckich w maju jak czołg, zapewne wiedząc, że ich przełożenie będzie dla Andrzeja Dudy bardzo niekorzystne. Im później się odbędą, tym mniejsza będzie szansa na korzystny wynik obecnego prezydenta. Coraz bardziej sfrustrowane, zmęczone i pokiereszowane kryzysem gospodarczym społeczeństwo w naturalny sposób będzie niechętne ludziom aktualnie sprawującym władzę. PiS znalazł jednak salomonowe rozwiązane pozwalające na przeprowadzenie wyborów w czasie epidemii: będzie to powszechne głosowanie korespondencyjne.
Konflikt w koalicji rządowej o datę i formę wyborów nie jest tajemnicą. Osoby, które zachowały resztki przyzwoitości i ponad interesy polityczne stawiają jednak życie i zdrowie rodaków mogą spodziewać się najgorszego, łącznie z wyrzuceniem z rządu. To nie jest zwykły spór polityczny, taki jak kłótnia o to, czy podatki mają być wysokie czy niskie, czy szkoły mają mieć sześć klas, osiem czy piętnaście. Wybory prowadzone w stanie epidemii będą tańcem na trumnach ludzi i nic tego nie usprawiedliwi.
Zobacz także
Stan klęski żywiołowej bez związku z wyborami
Retoryka Marszałek Sejmu, zgodnie z którą "przeniesienie wyborów wbrew konstytucyjnemu porządkowi, tylko dlatego, że ktoś może w tym upatrywać swój polityczny zysk, jest deliktem konstytucyjnym" nie wytrzymuje krytyki. Jest dokładnie na odwrót: powinien zostać wprowadzony stan nadzwyczajny, ponieważ jesteśmy dotknięci klęską żywiołową, a przełożenie wyborów będzie tylko jedną z wielu konsekwencji tej decyzji. Stan klęski żywiołowej byłby uzasadniony nawet, gdyby żadne wybory nie były w tym roku planowane. On nie ma z nimi związku.
Przełożenie wyborów o cały rok wymagałoby zmiany Konstytucji, natomiast wprowadzenie któregoś ze stanów nadzwyczajnych pozwoliłoby przeprowadzić wybory krótko po ustaniu stanu epidemii. Zabawne zresztą, że PiS nagle przejął się polską Konstytucją, przez cztery lata tak bardzo przez nich zbrukaną... Pogwałcenie zasady sformułowanej kiedyś przez Trybunał Konstytucyjny, zgodnie z którą nie wolno zmieniać zasad gry wyborczej na sześć miesięcy przed wyborami, to już drobiazg na tle całokształtu twórczości Zjednoczonej Prawicy.
Rozwiązania wyrwane z kontekstu
Rząd powołuje się na przykład Bawarii jako miejsca, w którym wybory odbywają się korespondencyjnie. To zresztą jeden z ulubionych wybiegów Prawa i Sprawiedliwości: wybranie z dowolnego demokratycznego kraju jakiegoś wyrwanego z kontekstu rozwiązania i twierdzenie, że skoro tam tak można, to dlaczego nie u nas? Coś na zasadzie: "Przecież w USA jest kara śmierci, a nikt nie powie, że Stany nie są demokratycznym krajem".
Więc po pierwsze Niemcy są państwem dużo lepiej zorganizowanym niż Polska. Po drugie głosowanie korespondencyjne jest w niektórych częściach Niemiec praktykowane od wielu lat, a nie wprowadzane "za pięć dwunasta" w warunkach epidemii wirusa na nieznaną od dziesięcioleci skalę. Po trzecie Bawaria to nie czterdziestomilionowe państwo.
Owszem, z czysto prawnego punktu widzenia głosowanie korespondencyjne jest dopuszczalne. Jednak cały ciężar głosowania zostanie przerzucony na pocztę i listonoszy, którzy mają roznosić po domach pakiety wyborcze. A jeśli trafimy na zakażonego koronawirusem listonosza, może to spowodować nawet większe zagrożenie niż głosowanie w lokalach wyborczych. Inną kwestią jest, czy nasza poczta będzie w ogóle w stanie dostarczyć i odebrać kilkanaście milionów głosów? I to przecież nie będzie koniec - ktoś te głosy potem będzie musiał policzyć i to nie w odosobnieniu.
Co powinien zrobić Senat?
Coraz lepiej widać, jak ważna jest teraz rola Senatu. Senat RP powinien przetrzymać jak najdłużej projekt ustawy o głosowaniu korespondencyjnym (ma na to 30 dni), całkowicie go odrzucić i zwrócić do Sejmu w ostatnim możliwym terminie, tak aby po odrzuceniu przez Sejm senackiego weta i złożeniu przez Andrzeja Dudę podpisu pod ustawą - w co nie wątpię - zostało zaledwie kilka dni na zorganizowanie wyborów dla dziesiątek milionów ludzi. Co prawda przygotowania do głosowania korespondencyjnego już trwają, ponieważ dla osób powyżej 60. roku życia taką opcję przed kilkoma dniami PiS już wprowadził, niemniej to nie to samo, co zorganizowanie zdalnego głosowania dla całego kraju.
Konstytucyjni terroryści wzięli jako zakładników mieszkańców Polski, ale nie żądają okupu, ale przeprowadzenia wyborów. Jeśli do tego dojdzie - i wywoła to wzrost zachorowań oraz doprowadzi do śmierci ludzi - historia tego nie zapomni. Mam nadzieję, że nie zapomną też sądy karne oraz Trybunał Stanu. Jesteśmy świadkami sytuacji absolutnie niespotykanej i wręcz historycznej. Jestem przekonany, że za dziesiątki lat ludzie będą opowiadać o obecnej anomalii z zażenowaniem, a ktoś, kto tego nie przeżył, będzie w stanie tylko słuchać opowieści na ten temat i kiwać głową z grzeczności - udając, że jest w stanie to sobie wyobrazić.
Na koniec cytat ze znanego epidemiologa ministra Jacek Sasina (PiS): "Na zdrowy rozum głosowanie korespondencyjne jest bezpieczne".
Tomasz Janik dla WP Opinie. Autor jest adwokatem, członkiem Pomorskiej Izby Adwokackiej w Gdańsku.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl