Janik: "Rekomendacje wyborcze ministra zdrowia, czyli kiedy prawo styka się z medycyną" [OPINIA]
Prawo i medycyna to dwie bardzo odległe od siebie dziedziny nauki i widać to także na przykładzie materii z jaką się mierzą: medycyna z wirusem, a system prawny z bublami prawnym - chaos wokół wyborów prezydenckich w Polsce komentuje Tomasz Janik.
Minister Łukasz Szumowski ogłosił w piątek po południu swoje „rekomendacje” dotyczące wyborów prezydenckich. Zdaniem Ministra Zdrowia, wybory w tradycyjnej postaci mogą odbyć się najwcześniej za dwa lata, więc obecnie jedyną bezpieczną metodą są wybory korespondencyjne. Problem w tym, że nikt poza jego obozem politycznym (i to nawet nie całym) nie upiera się, żeby przeprowadzać je właśnie teraz.
Minister Zdrowia lubi zaznaczać, że nie jest prawnikiem czy legislatorem i na tematy prawne nie będzie się wypowiadać. To godne pochwały, że chociaż jeden polityk nie działa w myśl zasady "nie znam się, ale się wypowiem".
Niestety, epidemia koronawirusa jest nie mniej skomplikowana niż prawo tworzone w czasie epidemii, nie wiem więc na jakiej podstawie minister ustalił, że wybory za rok to za szybko, ale za dwa lata to już OK. Nie wiem też, dlaczego alternatywą dla wyborów w zwykłej postaci miałyby być wybory korespondencyjne organizowane w ustalonym już terminie. Wystarczy wprowadzić stan klęski żywiołowej i problem odsunie się w czasie minimum do jesieni.
Wybory prezydenckie 2020. Kompletne zamieszanie
Na naszych oczach dzieją się rzeczy niespotykane w europejskiej kulturze prawnej. Ustawa o wyborach korespondencyjnych "leżakuje" w Senacie i nie jest obowiązującym prawem. Nie przeszkadza to jednak koalicji rządzącej, z premierem Mateuszem Morawieckim na czele, przygotowywać się już do przeprowadzenia wyborów przez pocztę.
Tymczasem Państwowa Komisja Wyborcza, która musi przecież stosować się do obecnie obowiązujących przepisów, aktualnie zajmuje się organizacją wyborów w "tradycyjnej" formie, choć pewnie takowe się nie odbędą. Trudno to wszystko objąć umysłem.
Premier nakazał zarządowi Poczty Polskiej przygotowywać się do organizacji wyborów korespondencyjnych, chociaż nie wiadomo, czy Zjednoczona Prawica w ogóle przeforsuje tę ustawę przy sprzeciwie części posłów Porozumienia. Jeżeli chociaż jedna złotówka z budżetu Państwa zostanie wydana na wybory korespondencyjne, zanim ustawa zostanie przyjęta przez Sejm i podpisana przez prezydenta, moim zdaniem to działanie będzie kwalifikować się pod kodeks karny i Trybunał Stanu.
Sprawy mogą jednak przybrać jeszcze gorszy obrót - jeśli po powrocie ustawy z Senatu do Sejmu rządząca koalicja nie zdobędzie większości na odrzucenie senackiego sprzeciwu i ustawa nigdy nie wejdzie w życie, pieniądze wydane na organizację wyborów "pocztowych" okażą się po prostu zmarnowane.
Wybory prezydenckie 2020. Wybory 17 maja?
Kolejna wolta obozu władzy to pomysł z przesunięciem dnia wyborów o tydzień. Rząd twierdzi, że niedziela 17 maja (zamiast 10) mieści się w konstytucyjnych "widełkach", zgodnie z którymi wybory muszą odbyć się pomiędzy 100. a 75. dniem przed końcem kadencji urzędującego prezydenta.
Owszem, data 17 maja mieści się w tym przedziale - problem jednak w tym, że termin wyborów został już przez Marszałka Sejmy wyznaczony! Nie ma żadnej podstawy prawnej do zmiany terminu wyborów, nawet jeśli w przepychanych kolanem kolejnych zmianach przepisów da się Marszałkowi Sejmu takie uprawnienie. Gdyby konstytucja przewidywała tego rodzaju roszady, to proszę bardzo - ale tak, jak wiadomo, nie jest.
Zaznaczam: nie jestem przeciwnikiem idei wyborów korespondencyjnych i uważam, że polska Konstytucja nie stoi im na przeszkodzie. Ale na pewno nie można tego robić w taki sposób, jak obecnie ma to miejsce. Gdyby wybory korespondencyjne miały odbyć się 17 czy nawet 10 maja, byłyby one niezgodne z polskim prawem z wielu bardzo poważnych przyczyn, z których każda z osobna wystarczyłaby, aby je unieważnić.
Wybory korespondencyjne zarządzane kilka dni(!) przed terminem głosowania, przeprowadzane w czasie pandemii jakiej Polska i świat nie widziały od dekad. Przepisy wyborcze szatkowane i chowane po różnych "tarczach" po to tylko, aby Senat nie przetrzymywał ich przez miesiąc i nie blokował "dobrej zmiany" prawa wyborczego. Brak możliwości oddania głosu przez Polaków za granicą (i nie są to krzyki opozycji tylko stanowisko MSZ), czy nawet w kraju - ale chorych, przebywających na kwarantannie czy po prostu bojących się wyjść z domu. Pozbawienie wyborców prawa do oddania głosu w sposób tajny (konieczność podpisania się pod oświadczeniem).
To w skrócie, gdyby ktoś miał wątpliwości, co jest nie tak.
Wybory prezydenckie 2020. Tak nie musi być
Prawo i medycyna to dwie bardzo odległe od siebie dziedziny nauki i widać to także na przykładzie materii z jaką się mierzą – medycyna z wirusem, a system prawny z bublami prawnymi. O ile wirus jest wrogiem niepodatnym na argumenty i działającym niezależnie od ludzkiej woli, to inaczej jest z systemem prawnym, w którym utworzono bezpieczniki pozwalające na korygowanie tego co złe, niesprawiedliwe czy zwyczajnie głupie. Niestety, rządząca koalicja te bezpieczniki systematycznie powyłączała.
Ubezwłasnowolniony Trybunał Konstytucyjny nie stwierdzi, że przepisy wyborcze są niezgodne z Konstytucją, bo po pierwsze nie zdąży, a po drugie nie będzie chciał tego zrobić. Nie wiem, jak zachowa się obsadzona przez przejętą neoKRS Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego, do której trafią protesty wyborcze, ale mam nadzieję, że sędziowie postąpią chociaż zgodnie ze słynnym powiedzeniem Antoniego Słonimskiego.
Ten poeta lubił mawiać, że jeśli nie wiesz jak się zachować, to na wszelki wypadek zachowaj się przyzwoicie.