Janik: "Bez kwarantanny w Trybunale Konstytucyjnym. Szkoda, że pewnie na chwilę" [OPINIA]
Trybunał Konstytucyjny wczoraj i dzisiaj wydał dwa wyroki w istotnych dla rządu sprawach. "W normalnych czasach jego orzeczenia wywołałyby burzę – jednak nawet w środku epidemii koronawirusa nie można pozwolić, żeby przeszły one niezauważone" – komentuje dla WP adwokat Tomasz Janik.
Trybunał Konstytucyjny, choć na co dzień niezbyt skory do pracy, akurat w czasie kwarantanny bardzo się ożywił. Zapewne czystym zbiegiem okoliczności było to, że rozpatrywane wczoraj i dziś sprawy dotyczyły istotnych dla rządu kwestii - uchwały Sądu Najwyższego z 23 stycznia oraz rzekomego sporu kompetencyjnego pomiędzy SN, Sejmem i Prezydentem RP. Całkiem przypadkowo też, oba rozstrzygnięcia były po myśli władzy.
To niecodzienny widok: sędziowie TK porozsadzani po całej tzw. wielkiej sali rozpraw Trybunału Konstytucyjnego, w sporej odległości od siebie, w maseczkach na twarzach. Wrażenie robił też dobór sędziów sprawozdawców: byli nimi powszechnie znani apolityczni specjaliści od prawa konstytucyjnego - wczoraj Stanisław Piotrowicz, dzisiaj Krystyna Pawłowicz. Ten oto zwarty i gotowy do działania Trybunał rozprawił się z niekorzystnymi dla rządu poczynaniami Sądu Najwyższego.
Wczoraj trybunał uznał, że uchwała trzech połączonych izb Sądu Najwyższego z 23 stycznia 2020 roku (dotycząca orzeczeń wydanych przez sędziów wybranych w kwestionowanej procedurze przed nową Krajową Radą Sądownictwa) jest niezgodna z polską konstytucją, z Traktatem o Unii Europejskiej a nawet z Europejską Konwencją Praw Człowieka (!).
Dzisiaj natomiast TK stwierdził, że Sąd Najwyższy pozostaje w sporze kompetencyjnym z Sejmem RP i Prezydentem RP, a także że "uzurpował sobie prawo do zmian normatywnych".
W normalnych czasach te orzeczenia wywołałyby burzę – jednak nawet w środku epidemii koronawirusa nie można pozwolić, żeby przeszły one niezauważone.
Trybunał Konstytucyjny zajmuje się prawem, nie wyrokami
Dla przypomnienia: Trybunał Konstytucyjny zajmuje się kontrolą zgodności jednych przepisów prawa z innymi przepisami prawa, jest tzw. sądem prawa. Nie ma natomiast żadnych uprawnień do badania, czy orzeczenia sądu (postanowienie, wyrok czy uchwała) są zgodne z konstytucją czy innymi aktami prawnymi.
Jest to zupełne pomieszanie porządków. To same sądy wyższych instancji - w zwykłej procedurze po wniesieniu odwołania - badają, czy wyrok sądu niższej instancji jest prawidłowy czy nie. Nie może tego czynić Trybunał Konstytucyjny, jest on bowiem od badania przepisów prawa a nie od badania prawidłowości wyroków sądów.
Natomiast Sąd Najwyższy, podejmując swoją uchwałę, wykonał wyrok TSUE, który w listopadzie nakazał polskim sądom samodzielne badanie, jaki wpływ na orzeczenia ma status sędziów nominowanych w procedurze przed neoKRS. A więc to, co zrobił Sąd Najwyższy, to tylko wyjaśnienie konsekwencji zasiadania w składzie sądu osoby powołanej w ten właśnie sposób. Wczorajszy wyrok Trybunału Konstytucyjnego w żaden sposób nie dotyka uchwały SN, nie wpływa na jej ważność i nie eliminuje jej z polskiego porządku prawnego. Brutalnie natomiast ingeruje w stosowanie na terenie Rzeczpospolitej Polskiej unijnego prawa, co nie może pozostać niezauważone przez Brukselę.
Trybunał Konstytucyjny. Wyroki dotyczą tej samej sprawy
Wczorajszy i dzisiejszy wyrok są ze sobą mocno związane - oba dotyczą tej samej sprawy przed Sądem Najwyższym. Więc w sumie nie dziwi, że TK konsekwentnie orzekł dzisiaj, iż pomiędzy Sądem Najwyższym a Sejmem RP i pomiędzy Sądem Najwyższym a Prezydentem RP istnieje spór kompetencyjny.
Tyle tylko, że spór kompetencyjny tak naprawdę istnieje wtedy, gdy dwa organy twierdzą, że są kompetentne do tego samego i jednocześnie chcą zajmować się tą samą rzeczą - albo gdy twierdzą, że żaden z nich nie jest kompetentny do wykonania jakiejś czynności. Natomiast Sąd Najwyższy żadnego sporu kompetencyjnego z Sejmem czy prezydentem nie prowadzi.
Nie słyszałem, żeby Sąd Najwyższy chciał uchwalać ustawy czy nominować sędziów, ani też żeby Sejm czy prezydent chcieli wydawać wyroki. Styczniowa uchwała Sądu Najwyższego nie dotyczyła w ogóle tego, czy procedura nominacji sędziów przez Andrzeja Dudę z udziałem neoKRS jest prawidłowa czy wadliwa. Nie dotyczyła nawet tego, czy osoby mianowane przez Andrzeja Dudę, są rzeczywiście sędziami, czy też nie. Sąd Najwyższy oceniał tylko, jaki wpływ mają ewentualne wadliwości tej procedury na wydane przez te osoby orzeczenia - i nawet nie stwierdził, że wszystkie te wyroki są niebyłe, nieważne czy nieskuteczne, tylko swoje stanowisko dużo bardziej zniuansował.
Trybunał Konstytucyjny nie rozumie roli Sądu Najwyższego
I to jednak było zbyt wiele dla władzy, która tak dużo energii wpompowała w "reformę" wymiaru sprawiedliwości, żeby pozwolić na to, aby niespacyfikowany jeszcze SN wkładał kij w szprychy dobrej zmianie.
Sędzia sprawozdawca stwierdziła dzisiaj, że "Sąd Najwyższy wszedł w prawo ustawodawcy, naruszył kompetencje Sejmu. (…) Władzę ustawodawczą pełnią w Polsce Sejm i Senat. Sędziowie są niezawiśli i podlegają tylko konstytucji i ustawom". Dowodzi to niestety kompletnego niezrozumienia roli Sądu Najwyższego w polskim porządku prawnym - ale też godzi w przepisy Konstytucji i przepisy unijne, które gwarantują prawo do rozpoznania sprawy przez właściwie obsadzony, apolityczny i niezależny sąd.
Na marginesie, co ciekawe, Krystyna Pawłowicz złagodziła nieco swoje stanowisko co do symboli Unii Europejskiej. Zamiast jej dawnych słów o "unijnej szmacie" usłyszeliśmy teraz tylko, że "polski sędzia występuje z polskim orłem, a nie z emblematem unijnym".
Trybunał Konstytucyjny. Krok w stronę Polexitu
Z dzisiejszej perspektywy epidemii i kryzysu harce Trybunału Konstytucyjnego mogą wydawać się mało ciekawe. Wszyscy jesteśmy zmęczeni koronawirusem, kwarantanną, troską o przyszłość. Przyszłość Polski to jednak także niezawisłe sądy. Spory o praworządność nie ucichną, a nawet więcej - gdy sytuacja w kraju wróci do normy, problemy w wymiarze sprawiedliwości wrócą i to ze zdwojoną siłą.
Unia Europejska jest nie tylko wspólnotą wartości, ale też wspólnotą prawa. Jeśli prawo unijne, którego twórcą jest także TSUE, nie jest wykonywane w którymś z państw Unii, konsekwencje mogą być dramatyczne. Polexit jest niestety coraz bardziej realny.
Tomasz Janik dla WP Opinie. Autor jest adwokatem, członkiem Pomorskiej Izby Adwokackiej w Gdańsku.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl