Jan Szyszko doradza, jak truć. Ministerstwo środowiska pokazało kontrowersyjny podręcznik
56 stron i 20 głównych punktów. Resort środowiska wydał "biblię" dla polskich elektrowni. W podręczniku wyjaśnia, w jaki sposób omijać unijne przepisy dotyczące emisji zanieczyszczeń - podała "Gazeta Wyborcza". Opozycja jest zbulwersowana i domaga się informacji, ile kosztował ten poradnik.
Podręcznik został przygotowany przez firmę Ernst & Young Business Advisory oraz Energoprojekt Warszawa i Kancelarię Dentons. Jak podaje "Gazeta Wyborcza", kontrowersyjna pozycja liczy 54 stron i ma około 20. punktów.
Można się z niej nauczyć, jakich użyć argumentów, aby uzyskać odstępstwa ws. emisji zanieczyszczeń. Takie zasady reguluje unijna dyrektywa.
Jak to zrobić? Można przykładowo wykazać, że tam, gdzie stoi elektrownia, jest tylko określony węgiel i sprowadzanie innego paliwa jest nieopłacalne. Inna podpowiedź: modernizacja elektrowni jest niemożliwa, bo plan zagospodarowania przestrzennego nie przewiduje budowy dodatkowych urządzeń.
Ale czy Polska w ogóle ma się czym martwić? Okazuje że tak. Bo na liście 30 najbardziej toksycznych elektrowni w Unii Europejskiej, znajdują się aż cztery polskie.
"Nie pierwszy raz ministrowi środowiska pomyliły się role. Branża przemysłowa w Europie czasami stara się o odstępstwa od przepisów, ale nie wyobrażam sobie, by doradzał w tym minister środowiska. On powinien działać na rzecz zmniejszenia zanieczyszczenia, zwłaszcza w Polsce, która jest najbrudniejszym krajem Unii. Jan Szyszko po raz kolejny pokazuje, że jest ministrem dewastacji środowiska" - mówi Marek Sowa z Nowoczesnej.
Poseł domaga się od ministerstwa środowiska informacji, ile zapłaciło za podręcznik.