Jan Krzysztof Ardanowski odchodzi z PiS. Jego plan jednak nie wypalił. "Nikt nie chce przejść"
Były szumne zapowiedzi, zaproszenia do budowania nowej partii, a nawet sugerowanie możliwości startu w wyborach prezydenckich. Dziś wygląda na to, że inicjatywa Jana Krzysztofa Ardanowskiego, który od miesięcy ostro krytykuje PiS i Jarosława Kaczyńskiego, okazała się niewypałem. - Nikt nie chce przejść do tego jego fikcyjnego kółka - drwią członkowie sejmowych klubów parlamentarnych.
Jan Krzysztof Ardanowski to były minister w rządzie PiS i były już członek klubu parlamentarnego PiS (23 lipca złożył rezygnację). W 2020 zrobiło się o nim głośno, gdy stanął na czele buntu posłów PiS przeciwko tzw. piątce dla zwierząt, forsowanej przez kierownictwo partii, a przede wszystkim Jarosława Kaczyńskiego.
Ardanowski za sprzeciw w głosowaniu sejmowym został zawieszony w partii, ale niedługo potem "wrócił" na jej łono. Mimo to pozostał krytyczny wobec władz PiS. Nawiązał również bliższą współpracę z Kancelarią Prezydenta. Został doradcą Andrzeja Dudy i stanął na czele prezydenckiej Rady ds. Rolnictwa.
Były minister w rządzie PiS wciąż kandydował z list tej partii w wyborach parlamentarnych. A gdy dostał się do Sejmu, znów zaczął krytykować macierzystą formację i jej lidera.
Od miesięcy Ardanowski chodzi po mediach i powtarza, że "czas Jarosława Kaczyńskiego się skończył", a PiS zostało opanowane przez "bezideowe, tłuste koty" bez pomysłu na przyszłość formacji. O partii mówił jednoznacznie: że nie ma szans na samodzielny powrót do władzy.
Dlatego też - jak ujawniła na początku czerwca Wirtualna Polska - Jan Krzysztof Ardanowski wymyślił, że powoła do życia nową inicjatywę polityczną. Najpierw koło poselskie, następnie klub parlamentarny, a na końcu - pełnoprawną partię, która będzie mogła wystawić listy kandydatów w wyborach parlamentarnych.
- Mamy już około siedmiu osób - mówił WP człowiek z otoczenia byłego ministra rolnictwa.
Inicjatywę Ardanowskiego miał budować m.in. poseł Kukiz’15 Jarosław Sachajko. Dołączyć do niej mieli sam Paweł Kukiz - poseł, a niegdyś kandydat na prezydenta RP - i Marek Jakubiak, który z powodzeniem rozbudowuje sieć zwolenników w mediach społecznościowych, a który przebojem dostał się do Sejmu z warszawskiej listy PiS.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Szkopuł w tym, że - jak słyszymy - oprócz nich nikt do inicjatywy Ardanowskiego nie chce dziś dołączyć. Były minister rolnictwa rozmawiał z wieloma parlamentarzystami z różnych klubów - PiS, Konfederacji, PSL - ale nikt nie jest zainteresowany odejściem ze swoich formacji i wsparciem nowej.
- Patrzymy na to, co robi Krzysztof, z życzliwością. Ale nikt nie będzie angażował się w projekt, który nie istnieje - mówi polityk Konfederacji.
Inny ze złośliwością dodaje: - Gdyby nie wy, media, to nikt by o tej fikcyjnej "partii" nie słyszał.
Partia widmo
Podobnie w kuluarach mówią politycy PiS. A jednocześnie przestrzegają byłego ministra. - Każdy, kto dzieli prawicę, nie działa w polskim interesie - stwierdził, pytany o Ardanowskiego, Jacek Sasin.
Wedle nieoficjalnych informacji WP Jarosław Kaczyński miał wysłać sygnał swoim politykom, by nawet nie myśleli o rozmowach z Ardanowskim na temat dołączenia do jego inicjatywy. Jak słyszymy, stanowczego zakazu nie było, bo… nie musiało go być.
- Nikt nie chce odchodzić z PiS i iść za Ardanowskim. Każdy w PiS wie, że na prawicy poza PiS nie ma życia. I Ardanowski też go mieć nie będzie. Chyba że chce zostać gościem na obrzeżach polityki - mówi jeden z posłów PiS.
Plan nie wypalił
Plan Ardanowskiego, jak słyszymy nieoficjalnie, był taki: 23 lipca złoży papiery do klubu PiS z informacją, że go opuszcza (tak zapowiadał w rozmowie z Interią). Poinformuje o tym marszałka Szymona Hołownię, a następnie wystąpi na konferencji prasowej z "nowymi nabytkami", czyli posłami z innych klubów i samorządowcami, którzy mieliby wesprzeć jego inicjatywę. Nic takiego się jednak nie stało; Ardanowski nie znalazł chętnych. Złożył jedynie papiery w klubie. Nie jest już członkiem klubu PiS.
Co więcej, były minister rolnictwa może zrezygnować z powoływania własnego koła poselskiego (do którego musi należeć co najmniej trzech posłów), a zamiast tego dołączyć do koła Kukiz’15/Demokracja Bezpośrednia. Wtedy ewentualnie koło mogłoby zmienić nazwę (Ardanowski chciał, by jego partia nazywała się "Wspólna Polska").
Docelowy plan: wyjście z PiS, powołanie partii, a w 2027 roku… ponowny start z PiS w wyborach parlamentarnych. W ramach "szerokiego namiotu prawicy". Ale bez Jarosława Kaczyńskiego.
Jak pisaliśmy w WP, plany Ardanowskiego były ambitniejsze. Poseł liczył na polityków PiS - byłych i obecnych - którzy są zniechęceni polityką władz partii. - Na pewno będzie łowił wśród działaczy, radnych, może nawet posłów - usłyszeliśmy.
Na razie nic z tego nie ma. - Ludzie są zajęci wakacjami. Mają dość babrania się w strukturach, wszyscy są zmęczeni kampaniami. To nie jest moment - twierdzi jeden ze znanych polityków prawicy.
Były minister rolnictwa ubolewa, że część polityków PiS, nawet jak nie podoba się jej działanie władz, boi się odejść i zachowuje się "nieodważnie".
Zawiedzione nadzieje
Ardanowski - jak pisaliśmy - chce przyciągnąć elektorat zawiedziony formacją Jarosława Kaczyńskiego. Mowa przede wszystkim o rolnikach i przedsiębiorcach, ale nie tylko. - Myślę, że możemy liczyć na część dawnych lub obecnych zwolenników Konfederacji - powiedział nam człowiek z otoczenia byłego ministra.
Swoje nadzieje i interesy "lokują" w Ardanowskim także hodowcy norek i przedstawiciele tzw. branży futrzarskiej. Wkrótce regulacjami dotyczącymi tej gałęzi zajmie się Sejm, a Ardanowski jest sojusznikiem futrzarskich biznesów. - Pewnie również na tym temacie będzie chciał się wybijać - słyszymy od naszych rozmówców.
Jeden z posłów PiS mówi: - "Ardan" za chwilę wszystkim się znudzi.
Były minister robił wiele, by było o nim głośno. W ostatnich tygodniach powtarzał, w drugiej kadencji rządów PiS ludzie ideowi w partii zostali przyćmieni przez "tłuste koty", "cwaniaków" i "kombinatorów". - Oni patrzyli tylko, gdzie jeszcze co zachachmęcić, gdzie do jakiego koryta się dostać, gdzie w krótkim czasie zarobić miliony, śmiejąc się również z PiS. O tym też trzeba mówić - wyliczał poseł.
Przyznał, że Kaczyński jest "odcinany od niewygodnych informacji przez własne otoczenie", a w partii nie ma miejsca na dyskusję, ucieranie poglądów, wymianę pomysłów i autorefleksję.
Były minister uderzył też w Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego, przekonując, że współuczestniczyli w prowokacji przeciwko Andrzejowi Lepperowi, a także mogli inwigilować polityków PiS (w tym jego samego) systemem Pegasus.
Mówił też, że wyborców powinien przeprosić nie tylko Morawiecki, ale również Kaczyński. Narzekał również na działania partii, które pozbywają jej zdolności koalicyjnych. - Jeśli nie będzie zmiany władzy, zmiany lidera, to grozi nam katastrofa. Jeśli chcemy poważnie myśleć o powrocie do władzy za cztery czy osiem lat, to musi tworzyć zdolności koalicyjne, bez tego możemy nie wrócić do władzy - zastrzegał Ardanowski.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl