Jakub Banaś o "przemianie" prezesa NIK: Jest w tym pewien chichot historii
W obszernej rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" Jakub Banaś, syn prezesa NIK, ocenił, że stacja reportaż stacji TVN, PiS i służby specjalne przyczyniły się do pozytywnej metamorfozy jego ojca. - Cała akcja TVN i PiS, Kamińskiego i służb, to błąd systemu, błąd matriksa. To oni stworzyli Mariana Banasia. I to jest pewien chichot historii - stwierdził.
W piątkowym wydaniu "Dziennika Gazety Prawnej" pojawił się obszerny wywiad z Jakubem Banasiem, synem prezesa NIK Mariana Banasia, który od jakiegoś czasu pełni funkcję społecznego doradcy ojca. W dużej mierze rozmowa była poświęcona podjazdowej wojnie, jaką prezes NIK toczy z władzami PiS, które to w 2019 roku wyniosły go na tę funkcję.
"Kamiński i TVN to narzędzia Opatrzności"
Przypomnijmy, że Marian Banaś pozostaje w konflikcie z partią rządzącą od jesieni 2019 r., gdy w "Superwizjerze", programie reporterskim telewizji TVN, wyemitowano materiał sugerujący jego powiązania z krakowskimi przestępcami. PiS domagał się wówczas jego dymisji, ale on nie ustąpił do dziś.
W rozmowie z "DGP" Jakub Banaś ocenił to zdarzenie jako "transformującą obecność Opatrzności". Sugerował, że za powstaniem materiału "Superwizjera" stały służby specjalne.
- Uważam, że cała akcja TVN i PiS, [Mariusza] Kamińskiego i służb, to błąd systemu, błąd matriksa. Siedzę w tym biznesie już dosyć długo i wiem, że nie jest tak, że redaktor Bertold Kittel obudził się pewnego pięknego dnia i pomyślał: "a, zrobię materiał o Banasiu". To tak nie działa. Można powiedzieć, że Opatrzność pisze na liniach krzywych. I ojcem sukcesu – tego, że Najwyższa Izba Kontroli stała się niezależną instytucją patrzącą władzy na ręce - jest Bertold Kittel, stojący za nim koncern TVN do spółki z Nowogrodzką. Oni stworzyli Mariana Banasia - mówił.
- I dziękuję za to redaktorowi Kittelowi, zrobił kawał dobrej roboty. Różnie się z nim co do merytoryki tego reportażu, ba, sądzę się z nim nawet. Ale koniec końców dziękuję za metamorfozę ojca. Okazał się narzędziem w rękach Opatrzności. Mario Bros [chodzi o Mariusza Kamińskiego -red.] też okazał się narzędziem w rękach Opatrzności. I to jest pewien chichot historii - ocenił.
"Mistrzowie mafijnych metod"
W ostatnich latach Jakub Banaś kilkukrotnie zatrzymywany, m.in. przez CBA 2021 roku. Natomiast w maju 2021 roku ktoś wysłał jego ojcu maila, o tym, że popełnił on samobójstwo. Syn prezesa NIK podsumował te zdarzenia następująco.
- Gramy o bardzo wysoką stawkę. Byłem już czterokrotnie zatrzymywany przez służby. Był okres, gdy ciągle miałem ogon. Chodziło o to, żeby mnie wystraszyć. Ktoś próbował zagrać moim samobójstwem w dniu konferencji o wyborach kopertowych. Przypadki? Normalne działanie służb? Bez jaj, tak właśnie się robi w Polsce politykę - stwierdził Banaś. I surowo zrecenzował metody rządu Zjednoczonej Prawicy.
- Widzę partyjność i system sprawowania władzy jako coś skrajnie nieuczciwego, jako system mafijny, w którym wrogów się po prostu eliminuje w przestrzeni publicznej, na przykład wsadzając do aresztu, dyskredytując, organizując na nich tak zwane oeski, czyli operacje specjalne. I PiS w tej quasi-mafijności z wykorzystaniem służb wzniósł się na wyżyny, posługując się dwoma kluczowymi sposobami: korupcją i hakami - ocenił.
"Piąta kolumna" Banasia w PiS?
Ponadto Jakub Banaś zwrócił uwagę, że wciąż nie odbyło się głosowanie w sprawie uchylenia immunitetu prezesa NIK. Dlaczego? Rozmówca "DGP" twierdzi, że po prostu władze partii wiedzą, że nie mają koniecznej do tej operacji bezwzględnej większości w Sejmie.
- Są posłowie, szczególnie ci z ostatnich sejmowych ław, którzy zostali rozjechani przez polityczny walec, którzy doświadczyli wewnętrznej gry partyjnej i tej "wielkiej miłości" z góry, z Żoliborza, z Nowogrodzkiej. Myślę, że wielu chce móc patrzeć na siebie w lustrze – stwierdził syn prezesa NIK. Jednocześnie zdradził, że jego ojciec jest w kontakcie z grupą posłów PiS, z którymi spotyka się w konspiracji lub komunikuje przez pośredników, by nie dać im politycznego "pocałunku śmierci".
"W sprawie Pegasusa będą musieli podkulić ogon"
Na początku lutego media obiegła wiadomość o rzekomych masowych "atakach" przy użyciu systemu Pegasus na urządzenia kontrolerów NIK. Kilka dni później dziennikarz Cezary Gmyz mówił w PR24: "Dostałem od swojego informatora wiadomość, że Citizen Lab 4 lutego przesłało do NIK-u informację, że nie stwierdzono używania oprogramowania Pegasus". Banaś twierdzi, że to dowód, że są z ojcem cały czas na oku służb specjalnych.
- Kiedy korespondowaliśmy z Citizen Lab przez WhatsApp to szybko okazało się, że nasza korespondencja została przechwycona. Informacje z niej opublikował między innymi Cezary Gmyz. Zastanawialiśmy się, czy mamy kreta u siebie, czy też raczej podjechała tak zwana jaskółka pod NIK, która przyjęła rolę BTS i wszystkie nasze internetowe informacje przeszły przez nią. Nie wiem, jak to się stało, ale jestem przekonany, że służby przejęły w weekend naszą korespondencję z Citizen Lab i podzieliły się tą wiedzą z zaprzyjaźnionymi mediami - mówił Magdalenie Rigamonti.
Zapewnił, że w kwestiach związanych z Pegasusem NIK nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. - Sprawa wymaga wyjaśnienia i gwarantuję pani, że zostanie wyjaśniona. A ci, którzy najbardziej wyszydzali, śmiali się z nas, będą musieli podkulić ogon - powiedział Jakub Banaś.
Źródło: ''Dziennik Gazeta Prawna''