Jaki tłumaczy, jak było z kotem prezesa. "Nie było żadnej bury"
"Panie prezesie, ma pan kota...". Po słynnym apelu do Kaczyńskiego głos zabrał Patryk Jaki. Chodzi o nowy przepis ustawy o ochronie zwierząt. Jaki miał ponoć dostać burę od prezesa PiS.
"Posłowie na komisji bez mojej zgody zmienili inny punkt ustawy. W moim projekcie był zakaz powrotu maltretowanych zwierząt. To moja inicjatywa" - tłumaczy się na Twitterze Patryk Jaki.
"Moja ustawa zwiększa ochroną nad zwierzętami najmocniej w IIIRP" - tłumaczy się. I zapewnia: "Nie było żadnej bury, ani przepisu o którym mówił poseł PO". Informację na ten temat nazywa fake newsem.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
O co chodziło?
W Sejmie odbyło się sprawozdanie komisji o rządowym projekcie ustawy o ochronie zwierząt.
W pewnym momencie na mównicę wszedł poseł Platformy Paweł Suski i zaczął: "Panie prezesie, ma pan kota. To stwarza wrażenie, że lubi pan zwierzęta".
Kot prezesa wywołał zamieszanie w Sejmie. Zobaczcie sami
Poseł PO nie dał za wygraną i ciągnął dalej: - Chcieliście tą ustawą wzmocnić ochronę zwierząt i byłoby to możliwe, gdyby nie fakt, że wprowadzono art. 38a ust. 6. Jeżeli zmaltretowane zwierzę zostanie odebrane sprawcy, sąd skaże go na 3 lata zakazu posiadania zwierząt, to po tym okresie zwierzę musi wrócić do oprawcy. Bardzo pana proszę, panie prezesie, zagłosujcie za tą poprawką - zaapelował.
Wówczas na mównicę wszedł Jarosław Kaczyński i poprosił o 5 minut przerwy dla klubu.
Kaczyński udał się na konsultacje z ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobro i wiceministrem Patrykiem Jakim.
Bura od prezesa?
Borys Budka na Twitterze poinformował, że "poseł Kaczyński zarządził przerwę po tym, gdy posłowie PO odwołali się do jego sumienia jako właściciela...kota. Teraz burę zbiera Jaki".
Trwa ładowanie wpisu: twitter
"Kot prezesa spowodował zdjęcie w trakcie głosowań zmian w ustawie o ochronie zwierząt. Udało się zablokować absurdalne zmiany" - kontynuował.
Trwa ładowanie wpisu: twitter