Jak wyglądałby początek wojny z Rosją? Generał ujawnia scenariusze

- Teraz nikt nikomu wojny nie wypowiada. Teraz po prostu prowadzi się działania takie, jakie uważamy za stosowne - mówi generał broni Tomasz Piotrowski, były dowódca operacyjny rodzajów sił zbrojnych, pytany o to, jak mógłby wyglądać początek wojny. W programie "Didaskalia" generał tłumaczył, że Polska musi być przygotowana i powinna reagować na prowokacje w odpowiedni sposób.

Jak wyglądałby początek wojny z Rosją? - gen. Tomasz Piotrowski odpowiada
Jak wyglądałby początek wojny z Rosją? - gen. Tomasz Piotrowski odpowiada
Źródło zdjęć: © East News, Wirtualna Polska
Patrycjusz WyżgaMateusz Dolak

Jak powinno się reagować na działania zaczepne prowadzone poniżej progu wojny? Czy Polska jest przygotowana na odpieranie ataków hybrydowych? W jaki sposób Polska jest "testowana" przez Rosję i Białoruś? Co może zrobić Polska, aby "gorąca" wojna nie dotarła do naszych granic? - o tym w programie "Didaskalia" mówił generał Tomasz Piotrowski.

- Jeżeli mamy drapieżne zamiary lub doszliśmy do wniosku, że ktoś nam robi krzywdę, dyplomacja używa swoich wszystkich narzędzi, składa notę i jesteśmy w stanie wojny - wyjaśnił generał.

Gość Wirtualnej Polski podkreślił jednak, że "teraz nikt nikomu wojny nie wypowiada". -Powinniśmy być gotowi na to, że strona przeciwna, która będzie chciała pozbawić nas suwerenności, zrobi wszystko, aby to zrobić poniżej progu wojny - twierdzi.

- Na czas wojny prezydent mianuje naczelnego dowódcę. Jeżeli nie mamy czasu wojny, to nie mianujemy naczelnego dowódcy. [...] Wejście w reżim przepisów na czas wojny ułatwia obronę przed przeciwnikiem, więc przeciwnik nie będzie chciał, żebyśmy my ułatwiali obronę przed nim - doprecyzował rozmówca Patrycjusza Wyżgi.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Jak wyglądałby początek wojny z Rosją? - gen. Tomasz Piotrowski - didaskalia#102

Zdaniem generała Piotrowskiego z tego powodu dokumenty najwyższej rangi mówiące o stanie wojny nie przystają do obecnych realiów i trzeba "poważnie podejść do tego zagadnienia".

Generał pytany był o to, co musi się wydarzyć, żeby wybuchła wojna. Jako przykład wymienił "naruszenie granicy z intencjonalnym i łatwym do zdefiniowania zamiarem wyrządzenia szkód, czy to w infrastrukturze, czy w postaci zabicia polskich obywateli". Do wybuchu wojny mógłby przyczynić się również atak cybernetyczny, którego skutki byłyby katastrofalne np. atak na węzeł komunikacyjny, w wyniku którego doszłoby do wykolejenia pociągów i śmierci polskich obywateli.

Wojskowy przyznaje, że kluczowa dla wzmocnienia potencjału obronnego powinna być intensywna komunikacja z kluczowymi sojusznikami, którzy docelowo mają pomóc w obronie Polski. Łącznie ze wskazaniami, co jest przekroczeniem granicy ze strony wroga.

- Te progi powinniśmy jasno skomunikować dla budowania świadomości naszym sojusznikom. Żeby sojusznicy wiedzieli, co dla Polski jest zagrożeniem. Bo okazuje się, że to, co jest dla nas zagrożeniem, niekoniecznie musi być zagrożeniem dla kogoś, kto jest głęboko w Europie Środkowej czy Zachodniej - wyjaśnił generał Piotrowski i dodał, że te progi powinny być znane też Polakom.

Piotrowski zwraca uwagę, że byłby to też skuteczny element strategii odstraszania. - Pilnujcie waszych balonów, uważajcie na waszych pilotów śmigłowców, uważajcie na to, gdzie jeżdżą wasze wojska, uważajcie, gdzie wasze wojska specjalne podsyłają migrantów. To jest dla nas nieprzekraczalny próg i odpowiemy dla nas proporcjonalnie, adekwatnie i w taki sposób, jak zdefiniujemy, że zabezpiecza to nasze interesy - tak według generała powinien wyglądać komunikat do wrogich państw.

Przykładów takich wydarzeń było od początku wojny bardzo dużo. Polską przestrzeń powietrzną naruszały rakiety, śmigłowce z Białorusi czy balony.

- Jesteśmy obserwowani, co zrobimy. Czy będziemy podejmowali jakieś kroki prawne? Czy będziemy podejmowali jakieś kroki formalne, typu zwiększenie potencjału w danym miejscu? [...] Czy poprzez zabezpieczenia granicy, czy też dyslokowanie naszych radarów, naszych środków walki powietrznej. To jest za każdym razem taki sam scenariusz, bo przeciwnik nas cały czas testuje i próbkuje - wyjaśnił Tomasz Piotrowski

Rola Polski w konflikcie

Prowadzący program zapytał generała, czy Polska powinna mieć możliwość zestrzeliwania rakiet, które lecą w stronę naszego kraju.

- Tak uważam, że tak [...] Oczywiście do instytucji państwa należy ocena ryzyka, jakie za tym idzie, bo oczywiście, tutaj też musimy mieć tego świadomość, że moglibyśmy być posądzeni o to, że chcemy się włączyć w konflikt - odpowiedział.

Jako argument "za" wymienił, że dałoby to dostęp do tego, co widzi ukraińska obrona powietrzna. - Jesteśmy zdecydowanie bogatsi o kolejną porcję wiedzy. Kolejne budowanie świadomości. Widzimy, co się dzieje, jeżeli chodzi o użycie różnego rodzaju szachidów, bomb FAB, różnego rodzaju rakiet, które latają w ukraińskiej przestrzeni powietrznej - podkreślił. Rozmówca WP przyznał jednak, że Polska ostatecznie nie ma takich możliwości, by zestrzelić wszystkie rakiety lecące w naszym kierunku.

Piotrowski dodał, że w razie konfliktu z Rosją, "Polska ma podobną rolę, jaką Republika Federalna Niemiec miała w planach starego NATO w latach 80. Przez Polskę będą przebiegały główne szlaki komunikacyjne na lądzie, na morzu i w przestrzeni powietrznej".

- Jeżeli doszłoby do wielkoskalowej operacji, to będzie ona prowadzona na terenie Polski i jednocześnie Polska będzie wielką bazą logistyczną i nie mówię tu tylko i wyłącznie o składach amunicji, ale myślę tutaj o transporcie, o technice, o środkach walki. Myślę tutaj o samolotach, które będą przylatywały i będą tankowały, o portach - wyjaśniał generał.

- Jeżeli NATO przygotowuje się do operacji obronnej przeciwko Rosji, która może być zasilana, jak widać... może przez Koreę Północną, może przez Iran, może przez Chiny, nie wiadomo... Nie chcę tutaj puszczać wodzy fantazji i wprowadzać jakiegoś sztucznego zamieszania, ale siłą rzeczy rola Polski znowu będzie taka sama - podsumował.

Czytaj też:

Źródło artykułu:WP Wiadomości
wojnarosjaukraina
Wybrane dla Ciebie