ŚwiatJak wybrać prezydenta, gdy wokół szaleje wojna?

Jak wybrać prezydenta, gdy wokół szaleje wojna?

Zamieszanie wyborcze w Afganistanie trwało dwa i pół miesiąca. Nic dziwnego, gdyż trudno jest w sposób demokratyczny wybrać prezydenta w kraju, gdzie od trzydziestu lat toczy się konflikt zbrojny. Wynik wyborów nie jest jednak niespodzianką - zwyciężył dotychczasowy prezydent, Hamid Karzaj. Zwycięzców się nie sądzi, ale nie sposób nie zauważyć, że jest to wygrana wśród wielu kontrowersji, a sam proces wyborczy dostarczył światu kolejnych niepokojących informacji o afgańskiej rzeczywistości.

Jak wybrać prezydenta, gdy wokół szaleje wojna?
Źródło zdjęć: © AP | Musadeq Sadeq

07.11.2009 | aktual.: 02.09.2011 13:56

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Na początku tygodnia przewodniczący Niezależnej Komisji Wyborczej, Azizullah Ludin obwieścił: "Pan Hamid Karzaj, który zwyciężył największą liczbą głosów w pierwszej turze i pozostał jedynym kandydatem w turze drugiej, zostaje wybrany na prezydenta Afganistanu". Wcześniej, mimo rezygnacji Abdullaha Abdullaha, wybory miały się odbyć, gdyż ani afgańska konstytucja, ani prawo wyborcze nie przewidywały takiego obrotu sprawy.

Głowy państw, w pierwszej kolejności tych zachodnich, złożyły Karzajowi gratulacje i życzenia. Sam prezydent w afgańskich mediach nazywa wybory "zwycięstwem afgańskiego społeczeństwa", czy to jednak nie jest aby dobra mina do złej gry? Wybory afgańskie modelowego przebiegu nie miały, a kontrowersje wcale nie zniknęły wraz z ogłoszeniem zwycięzcy i na długo pozostaną w pamięci.

Afgańska niestabilność polityczna

Po ogłoszeniu wyników pierwszej tury wyborów, przed sześcioma tygodniami, Abdullah Abdullah wraz z pozostałymi kontrkandydatami Karzaja stanowczo zaprotestował. Według obliczeń Niezależnej Komisji Wyborczej, Hamid Karzaj zdobył prawie 55% głosów, co dawało mu reelekcję już po pierwszym starciu (warunkiem było przekroczenie 50% poparcia). Dzięki inicjatywie przegranych, obserwatorów i licznym doniesieniom o nieprawidłowościach, doszło do ponownego liczenia głosów, co na tyle zweryfikowało wynik, że doprowadziło do drugiej tury. Oszustwa wyborcze na korzyść urzędującego prezydenta stały się więc nie tylko oskarżeniem i domniemaniem, ale i faktem.

Do drugiej tury weszło dwóch kandydatów z najwyższym wskaźnikiem poparcia - Karzaj i Abdullah. Już samo uczestnictwo w "dogrywce" było dużym sukcesem Abdullaha, który jednak szanse na ostateczne zwycięstwo miał niewielkie. Według zweryfikowanych wyników Hamid Karzaj zdobył 49,7% wszystkich głosów i do ostatecznego zwycięstwa brakowało mu dodatkowych 0,4%. Abdullah Abdullah zdobył 30,6%, różnica była więc spora. Z powodu publicznych oskarżeń o wyborcze oszustwa Hamida Karzaja pewna liczba zwolenników na pewno mogła odwrócić się od tego kandydata, jednak jego ostateczne zwycięstwo wydawało się niemal pewne.

Abdullah Abdullah, w obawie o kolejne nieprawidłowości, zabiegał o zmiany personalne w Niezależnej Komisji Wyborczej przed drugą turą, co nie przyniosło jednak żadnego rezultatu. Wobec tego kandydat podjął decyzję o rezygnacji z uczestnictwa w wyborach. Nikt nie zakładał takiego obrotu sprawy.

Jak można wywnioskować, Abdullah zdecydował się na ten zaskakujący ruch nie tylko ze względu na niespełnienie jego postulatów dotyczących zmian personalnych w Komisji, ale właśnie przez wzgląd na niewielką szansę na zwycięstwo. Przede wszystkim, chodziło mu jednak o zamanifestowanie swego przekonania o spisku wyborczym na rzecz Karzaja. Jak sam powiedział, wycofał się, by w ten sposób zaprotestować przeciwko "niezdrowemu procesowi" wyborczemu.

Alarm dla społeczności międzynarodowej

Nieuczciwy proces wyborczy, atmosfera terroru, wewnętrzne podziały i obcy żołnierze w tle - to Afganistan w 2009 roku. Po ośmiu latach interwencji wojskowej NATO i wielomilionowych inwestycjach państw zachodnich w budowanie w tym kraju demokratycznego społeczeństwa, taki przebieg procesu wyborczego jest jasnym sygnałem, że afgańska demokracja to, póki co, pojęcie czysto teoretyczne.

Organizacja i zabezpieczenie afgańskich wyborów pochłonęły ogromne pieniądze. Po niedzielnej decyzji Abdullaha Niezależna Komisja Wyborcza oświadczyła, że wybory i tak się odbędą, gdyż wycofania się jednego z kandydatów nie przewiduje ani afgańska konstytucja, ani prawo wyborcze.

Na szczęście zapadła inna decyzja. Wybory z faktycznym udziałem jednego kandydata byłyby jedynie okazją do działań zbrojnych coraz prężniej działających w tym kraju talibów i innych grup rebelianckich. Decyzja komisji oszczędzi też niewątpliwie sporą sumę pieniędzy, a także życie i zdrowie obywateli. Wystarczy przypomnieć kilka wydarzeń, które miały miejsce w czasie pierwszej tury głosowania, gdy talibowie obcinali Afgańczykom naznaczone wyborczym tuszem palce, a pewien mężczyzna "za karę" stracił nawet ucho i nos.

Finał afgańskich wyborów prezydenckich, wskazuje światu prawdę o przemianach w tym kraju. Niestety, nie idą one w stronę właściwą. Wyborcze zamieszanie to jak alarm dla społeczności międzynarodowej, która "inwestuje" w Afganistan.

Wobec wydarzeń, które miały miejsce w bieżącym roku, najłatwiej dziś jest popaść w populizm i krzyczeć: wycofać wojska z Afganistanu! To nie nasza wojna, nie nasza sprawa! To niestety nie takie proste. Afganistan opuszczony przez NATO w takiej chwili, gdy demokracja zawodzi, władze centralne są słabe, a konflikt zbrojny trwa, może szybko stać się państwem znacznie niebezpieczniejszym dla Zachodu, niż ten sprzed 2001 roku.

Z pewnością należy po raz kolejny przemyśleć i zweryfikować strategię wobec Afganistanu. To, co zachodni dyplomaci, przedstawiciele organizacji pozarządowych oraz żołnierze NATO czynią dla pokoju i rozwoju tego państwa, nie daje chyba spodziewanych efektów. Chaotyczny, pełen niebezpieczeństw, oskarżeń o oszustwa i niejasno rozwiązany proces wyborczy jest najlepszym tego potwierdzeniem. Afgański chaos trwa, a świat niewiele jest w stanie na to poradzić. Nadchodzi najtrudniejszy dla Afganistanu okres, prawdziwa chwila prawdy.

Z drugiej strony, na pierwszym planie są dziś ci, którzy wyborcze zamieszanie i finalną reelekcję Karzaja nazywają zwycięstwem społeczeństwa afgańskiego, a samego prezydenta klepią po plecach, gratulując mu sukcesu wyborczego.

Czy demokracja w zachodnim wydaniu, choć z europejskiego punktu widzenia wydaje się być istotą wolności, równości i sprawiedliwości społecznej, pasuje do realiów Środkowego Wschodu? To najważniejsze pytanie, które stawia światu casus tegorocznych wyborów prezydenckich w Afganistanie. Wygrał Karzaj, kto okaże się jednak faktycznym zwycięzcą, czas pokaże.

Jakub Gustaw Gajda, z serwisu Afganistan.waw.pl dla Wirtualnej Polski

Jakub Gustaw Gajda - orientalista, dziennikarz i publicysta, niezależny ekspert ds. Iranu i Afganistanu, współautor największego w Polsce serwisu informacyjnego o tematyce afgańskiej - Afganistan.waw.pl, właściciel firmy Orient Ekspert.

Komentarze (0)