Jak wy to robicie? Na "zimnego naleśnika" czy "miazgę"?
Co może być prostsze od uścisku dłoni? W twoim własnym obszarze kulturowym – niewiele. W obcym obszarze kulturowym - sporo, łącznie z rachunkiem różniczkowym. Pisałem już kiedyś na temat moich trudności w stosowaniu polskich zasad całowania się na powitanie, ale problemy wynikające z muskania ustami policzków atrakcyjnych kobiet są niczym w porównaniu z potencjalnymi niebezpieczeństwami wynikającymi z chwytania rąk innych mężczyzn - pisze Jamie Stokes w felietonie dla Wirtualnej Polski.
04.02.2011 | aktual.: 04.02.2011 15:36
Tradycja uścisku dłoni ma długą historię, ale w naszej części Europy została rozpowszechniona chyba dopiero jakieś kilkaset lat temu. Każdy, kto miał okazję zerknąć w tej sprawie do internetu, powie wam, że uścisk dłoni został wynaleziony jako metoda pokazywania obcym, że nie ma się ze sobą broni - jest to prawdopodobnie najgłupsze wyjaśnienie, jakie kiedykolwiek słyszałem. Gdybym był prymitywnym osobnikiem i chciał pokazać innemu prymitywnemu osobnikowi, że nie mam w ręku żadnego zaostrzonego krzemienia, zdecydowałbym się raczej na zwykłe pomachanie mu z pewnej odległości. Czekanie aż znajdziemy się wystarczająco blisko, by móc złapać się za ręce, byłoby raczej bezmyślnym wystawianiem się na dźgnięcie prosto w szyję albo coś innego. Swoją drogą, czy nikt w tamtych czasach nikt nie słyszał o kieszeniach albo na przykład lewej ręce?
Nie, uścisk dłoni jest gestem oznaczającym bliski, osobisty kontakt, który czynisz tylko wtedy, kiedy masz pewność, że ten drugi osobnik nie zamierza grzmotnąć cię kamieniem i ukraść twojego iPoda. Uścisk dłoni jest sposobem wstępnego oceniania nowo poznanej osoby lub potwierdzania przyjaznych stosunków z osobą już znaną, na pewno nie jest zaś metodą wykrywania broni. Gdyby tak było, obmacywanie, którego doświadczamy na lotniskach za każdym razem, gdy zmusimy wykrywacz metali to wydania dźwięku „bip”, wydawałoby nam się mniej dziwaczne.
W tych częściach świata, w których ściskanie dłoni jest bardzo powszechne (jest ich mniej niż nam, Europejczykom, się wydaje), istnieją dwa związane z tym zwyczajem czynniki, które różnią się kolosalnie w zależności od kraju: częstotliwość i siła. Siła uścisku dłoni wydaje się być odwrotnie proporcjonalna do odległości od równika. Im dalej na północ, tym silniejszy męski uścisk dłoni. Zdarzyło mi się jakiś czas temu uścisnąć kilka dłoni w kraju śródziemnomorskim i porównałbym to doświadczenie do trzymania w ręku rozgotowanej parówki. W Norwegii natomiast, dla kontrastu, mężczyźni zwyczajowo wyrywają sobie ramiona i porównują czyja krew bardziej rozpryśnie się na ścianie. Można zatem przypuszczać, że na samym równiku faceci łaskoczą się delikatnie w dłonie, przy okazji chichocząc.
W Polsce, podobnie jak w Wielkiej Brytanii, istnieje spore zróżnicowanie w kwestii siły uścisku. Młodych chłopaków uczy się, by ściskali dłonie mocno, dając tym samym do zrozumienia, że są godni zaufania, opanowani i heteroseksualni. Nie wiem, dlaczego wiele osób lekceważy jednak tę zasadę i podaje dłoń jak zimny naleśnik. Drugim ekstremum są mężczyźni, którzy próbują zmiażdżyć ci kości palców, przypuszczalnie, aby pokazać, że sami są nie do złamania. Dla mnie jest to tak samo przekonujące jak 9-latek wrzeszczący po mocnym klapsie od mamusi: „Wcale nie bolało!”.
Duża różnica między polskim i brytyjskim uściskiem dłoni tkwi w częstotliwości. Polscy mężczyźni ściskają swoją dłoń niemal za każdym razem, gdy się widzą. Powrót z szybkiego wypadu do kuchni dokonanego w celu zrobienia kanapki jest wystarczającym powodem do ponownego uścisku dłoni kolegi. W Wielkiej Brytanii uścisk dłoni jest z kolei bardzo formalnym gestem, używanym przy pierwszym spotkaniu albo spotkaniu z nie widzianym od kilku tygodni biznesowym klientem. Przyjaciele prawie nigdy nie ściskają sobie dłoni, chyba że nie widzieli się przez długi czas, składają sobie gratulacje z powodu świeżego ojcostwa jednego z nich albo gdy jeden godzi się zostać drużbą drugiego.
Nie jest łatwo Brytyjczykowi przyzwyczaić się do polskich zwyczajów uściskowych: nam ściskanie czyjejś ręki za każdym razem, gdy go spotykamy, wydaje się zbyt oficjalne, a nawet nieszczere, jeśli ten ktoś ściskał nam już rękę zaledwie 12 godzin wcześniej. Największy problem pojawia się jednak wtedy, gdy spotyka się dwóch Brytyjczyków mieszkających w Polsce. Przyzwyczajenie uczy nas, że powinniśmy wystawić swoje ręce, ale głębiej zakorzeniony instynkt krzyczy z kolei, że to przecież dziwne. Rezultatem tych wewnętrznych rozterek jest uścisk całkowicie spartaczony, z wiszącymi bezradnie, niepochwyconymi dłońmi i trudnym do ukrycia zawstydzeniem. Jeśli kiedyś w Polsce zobaczycie dwóch Brytyjczyków nieudolnie ściskających sobie ręce – nie sądźcie ich, zmagają się oni bowiem z problemem zderzenia kultur, który pozostanie nierozstrzygnięty.
Jamie Stokes specjalnie dla Wirtualnej Polski