Jak Ruch Obrony Granic sam sieje panikę. Historia "napadu muzułmanów" na Żabkę w Gubinie
"Czarnoskórzy migranci", "muzułmanie" mieli dokonać napadu na sklep Żabka w Gubinie. Taką historię przekazywaną przez członków Ruchu Obrony Granic usłyszeli dziennikarze WP na granicy polsko-niemieckiej. Opowiadając ją, członkowie patrolu uzasadniali konieczność stania na granicy. Ustaliliśmy: nie było żadnego napadu, szyby nie zostały wybite. Prawdziwy jest tylko strach.
- Stoję tu po to, aby migrant nie ganiał z nożem za moją córką. Żeby w Polsce nie było na nawet jednej dziesiątej przestępstw i bałaganu, który migracja spowodowała w dużych miastach Europy Zachodniej. Nie musimy popełniać tego błędu, co tamci - mówił WP uczestnik patrolu Ruchu Obrony Granic z Gubina. Jako "tamtych" wskazał posterunek policji za mostem granicznym w Gubinie.
- Tak, właśnie! Zaledwie w niedzielę czarnoskórzy migranci napadli na sklep Żabka - włącza się do rozmowy drugi członek patrolu. - To tutaj całkiem niedaleko - wskazał kierunek. Opowiadał, że wieczorem 29 czerwca "doszło do napadu" na Żabkę w Gubinie.
- Nie uszanowali, że sklep jest już zamykany, zaczęli dobijać do drzwi, wybili szybę, domagali się obsłużenia. Już się panoszą! - podkreślał. Dodał, że pracownica sklepu, zamknęła się w środku i wezwała policję. W innej wersji tej samej historii napadu dokonali "czarnoskórzy muzułmanie".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Obywatelskie zatrzymania? Poseł Konfederacji o "patrolach" na granicy
Nie było napadu na Żabkę. Zapewnia policja i sami "napadnięci"
Kiedy poszliśmy tropem historii, prawda okazała się całkiem inna. Rozmawialiśmy z obsługą sklepu. - To nieporozumienie. Koleżanka się przestraszyła i zbyt nerwowo zareagowała. Nic złego się nie wydarzyło - usłyszeliśmy. W sklepie nie było wybitej szyby ani żadnych innych śladów napaści. - Nie było napadu. To pomyłka - powiedziała nam właściciela sklepu. - Nie chcę udzielać wywiadu - zakończyła.
Komisarz Justyna Kulka, rzeczniczka policji w Krośnie Odrzańskim (Gubin leże na terenie tej komendy) stanowczo zaprzecza krążącym pogłoskom. - Nie było napadu na sklep - podkreśla. Wyjaśnia, iż policjanci pojechali na miejsce, ustalili, iż kobieta z obsługi sklepu widząc późnym wieczorem podjeżdżający samochód i dwóch nieznanych jej mężczyzn, przestraszyła się i zamknęła się wewnątrz lokalu.
- Mężczyźni, widząc, że sklep jest zamknięty, po prostu odjechali. Policjanci ustalili ich tożsamość. Okazali się nimi dwaj legalnie przebywający cudzoziemcy. Mieszkający w okolicy od lat - zaznacza komisarz.
Desperacki wpis przestraszonej kobiety
Historia o napadzie i tak rozprzestrzeniła się w 16-tysięcznym miasteczku z prędkością światła. Dlaczego? Zanim doszło do interwencji policji, kobieta, która poczuła się zagrożona, napisała na lokalnej grupie facebookowej, iż trwa policyjny pościg za autem z napastnikami: "czarnoskórzy, muzułmanie". Zamieściła też zdjęcie auta odjeżdżającego spod Żabki.
Dopiero następnego dnia w internecie pojawiły się publiczne przeprosiny autorki posta o rzekomym napadzie. Przyznała, że doszło do pomyłki, a sytuacja została przez nią błędnie oceniona. Post miał rozwiać nieporozumienia i uspokoić emocje.
Jak historia wyglądała z perspektywy cudzoziemców?
Również mężczyźni, których dotyczyło nieporozumienie pod Żabką w Gubinie, zamieścili w mediach społecznościowych swoją wersję zdarzeń. Jak wyjaśnili, w niedzielę 29 czerwca o godzinie 22:40 przyjechali pod sklep, by zrobić zakupy. "Pani właścicielka Żabki paliła przed sklepem. Gdy zobaczyła nasz samochód, wbiegła do środka i zamknęła drzwi" - relacjonowali. Mężczyźni zaparkowali, wysiedli i zapukali raz do drzwi, pytając, czy sklep jest otwarty. Kiedy zobaczyli, że sklep jest zamknięty, odjechali.
Więc pukaliśmy tylko raz, pytając, czy jest otwarty, czy nie. Ale ona nawet na nas nie spojrzała, więc pomyśleliśmy, że sklep może być zamknięty. Więc wyszliśmy ze sklepu w ciągu 1 minuty. Proszę zauważyć: nie kłóciliśmy się, nie krzyczeliśmy ani nie byliśmy agresywni. (...) W końcu poszliśmy do sklepu Żabka, aby spotkać się z panią, która zgłosiła ten problem, a pani powiedziała, że się bała, ponieważ samochód przyjechał powoli. Dlatego zamknęła Żabkę i poinformowała ludzi, że przyszliśmy zaatakować sklep!!!
Cudzoziemcy podkreślili, że są chrześcijanami, od siedmiu lat mieszkają w Polsce i pracują legalnie. "W Gubinie naprawdę nas wspieraliście. Dziękujemy wam wszystkim jeszcze raz z całego serca" - zakończyli wpis.
Prawdziwy był tylko strach przed obcymi
W historii o napadzie na Żabkę prawdziwy okazały się tylko strach i emocje podsycane przez członków Ruchu Obrony Granic. - W sumie to dobrze się stało, że sprawa została wyjaśniona - przyznał w rozmowie z WP wyraźnie zakłopotany członek ochotniczego patrolu z granicy. Ten sam, który opowiedział nam o napadzie.
Przypomnijmy, że od początku czerwca wzdłuż granicy polsko-niemieckiej pojawiły się obywatelskie patrole, organizowane przez Ruch Obrony Granic. Patronem ruchu jest prawicowy działacz Robert Bąkiewicz. Uczestnicy patroli twierdzą, że swoim działaniem powstrzymują nielegalną migrację, przekazywanie migrantów na teren Polski przez niemieckie służby. Rzekomo muszą występować w roli nieobecnych dotąd państwowych służb.
Straż Graniczna stanowczo odcina się od tych inicjatyw. Premier Donald Tusk zapowiedział, że straż graniczna i policja rozpoczną działania polegające na tymczasowych kontrolach ruchu na granicy. Wyrywkowe kontrole prowadzi strona niemiecka. Ich działania rozpoczęły się jeszcze pod koniec 2023 roku.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski