Jak doszło do pożaru hali? Biegły wyjaśnia
- "Normalny" pożar występuje w jednym miejscu. Nie ma przypadku, aby zapaliło się w kilku miejscach - powiedział w rozmowie z Gazetą.pl Jarosław Dąbrowski, biegły sądowy z zakresu pożarnictwa.
W niedzielę w Warszawie, na ulicy Marywilskiej 44 wybuchł ogromny pożar. Duża hala handlowa doszczętnie spłonęła. Największe centrum handlu w Warszawie przestało istnieć.
Ogień rozprzestrzeniał się z niebywałą prędkością. Kiedy na miejsce zdarzenia dotarły dwa pierwsze zastępy straży pożarnej, okazało się, że ponad dwie trzecie hali jest już trawione przez pożar. Ogień przenosił się także przez dach, co dodatkowo utrudniało jego gaszenie.
Biegły wyjaśnia
Obecnie trwa wyjaśnianie okoliczności całego zdarzenia. Biegły sądowy z zakresu pożarnictwa, Jarosław Dąbrowski, w rozmowie z Gazeta.pl odniósł się do możliwych przyczyn pożaru. Dąbrowski zaznaczył, że informacje o pożarach, do których doszło w ostatnich dniach na terenie Polski, czerpie wyłącznie z przekazów medialnych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pożar w domu opieki w Kielcach. Dramatyczna akcja. Ruszyli do środka z kamerą
Mimo tego stwierdził, że "w przypadku pożaru przy ulicy Marywilskiej w Warszawie na 95 proc. musiało być kilka źródeł ognia i to w pewnym oddaleniu od siebie".
- "Normalny" pożar występuje w jednym miejscu. Nie ma przypadku, aby zapaliło się w kilku miejscach. Z taką intensywnością nawet plastiki się nie palą. Według mnie do zainicjowania ognia mogła być użyta benzyna czy rozpuszczalnik, ale to moje teoretyczne przypuszczenia - dodał Jarosław Dąbrowski.
Centrum handlowe Marywilska 44 było miejscem, gdzie działało 1400 małych punktów handlowych i gastronomicznych. To miejsce codziennie odwiedzały tysiące ludzi, a lokale prowadzili drobni przedsiębiorcy z Polski, ale też z Azji. Część z nich przeniosła się tu ze stadionu X-lecia, czy ze zlikwidowanych w 2009 roku Kupieckich Domach Towarowych przed Pałacem Kultury i Nauki.
Czytaj także:
Źródło: Gazeta.pl