Jadwiga Staniszkis dla WP: azjatyckie myślenie o władzy
Kolejną lekcją było dostrzeżenie szczególnego fatalizmu sieci: jeżeli bowiem zaakceptujesz ich nie-hierarchiczną i nie-liniową realność (w której wszystko zależy od relacji i sekwencji) to w sposób niezauważalny dla siebie zaczynasz stosować azjatyckie myślenie o władzy.
Rozumiesz chińską metaforę o wodzie, która ma największą moc w najniższym punkcie i gdy – bezkształtna – układa się do podłoża. Doceniasz wagę „nieokreśloności”, która w Azji jest najlepszą metodą obrony i – ataku. Utrudnia bowiem drugiej stronie zdiagnozowanie naszych słabości i silnych punktów (i uderzenie gdy te ostatnie, w określonej sytuacji, tracą na znaczeniu). A także – zapobiega wpadnięciu w pułapkę unieruchomienia na zbyt sztywno określonych pozycjach. Zaczynasz rozumieć, że nie ilość regulacji, ale – proporcje sfer uregulowanych i sfer otwartych decydują o jakości władzy. Tak jak w kole: gdy szprych jest za mało wykoślawia się, ale gdy koło (do wozu oczywiście) zrobić z pełnej deski – jest za sztywne i pęka.
W krajach postkomunistycznych ta kumulacja wiedzy miała trochę inny przebieg. Najpierw, w toku wychodzenia z komunizmu, zauważono szczególną dwuwektorowość, gdy to co miało stabilizować reżim stworzyło interesy w jego radykalnej zmianie (myślę tu o tzw. uwłaszczeniu nomenklatury). Potem dostrzeżono wagę właściwej sekwencji w budowaniu instytucji. Te „wstrzelone” w po-komunistyczną próżnię z późniejszej, niż nasza, fazy rozwoju. Przeorientowały bowiem nasze zasoby na pracę – bardzo efektywną – ale na rzecz rynków, z których przyszły do nas owe instytucje.
Ostatnio zaczęto dostrzegać też szczególną sprzeczność. Im więcej upartyjniania państwa – tym silniejsza jego fragmentacja. Pięciokrotnemu zwiększeniu liczby wysokich urzędników z nominacji politycznej po zmianie – w 2006 roku – ustawy o służbie cywilnej towarzyszyło bowiem oparcie rządzenia na relacjach personalnych, a nie – procedurach. Paradoksalnie – osłabiło to i tak nikłą koordynację. Nawet dobre pomysły (np. budżet zadaniowy jako lepsza metoda wymuszania współpracy różnych resortów, niż apele polityczne) nie stały się „dobrymi praktykami” i nowymi regułami, bo nie było żadnych reguł. Pogłębiającej się fragmentacji próbowano przeciwdziałać tworząc atmosferę zagrożenia. Trochę jak w opisach „państwa – garnizonu”, w którym oligarchia reprodukowała się przez ustawiczną atmosferę kryzysu i wymyślonych wojen, a pesymistyczne prekoncepcje i konstruktywizm wyparły elastyczność i innowacyjność. To lekcja ostatnia – jeszcze chyba nie przemyślana do końca!
To właśnie całe pole sił, naprężeń wytwarzanych przez relacje między szprychami i powietrzem decydują o wytrzymałości koła. Podobnie jest w państwie. Nie siła jednego elementu, ale relacje między instytucjami decydują, czy energia jest skupiona na podstawowych zadaniach, czy – rozpraszana i marnowana.
* Prof. Jadwiga Staniszkis specjalnie dla Wirtualnej Polski*