Jacek Żakowski: Westerplatte Kardynała Nycza
Rozumiem, Eminencjo, że od Arcybiskupa Warszawy nie należy oczekiwać politycznej odwagi. Ale czy nie było by ładniej, po chrześcijańsku i bardziej szlachetnie, gdyby katolicki hierarcha zamiast podważać racje ofiarnie, kosztem własnych rodzin, protestujących posłów i obywateli, odwiedził ich jako braci cierpiących dla "dobra wspólnego"?
"Święta są tak wielką i świętą sprawą, że jeżeli nie ma zupełnie jakichś nadzwyczajnych powodów, żeby nie można było przerwać tego bycia w Sejmie na czas świąt, to osobiście myślałbym, że to się powinno przynajmniej zawiesić. Dlatego, że to jest w jakimś sensie przeciwko tym świętom" - mówił w Polskim Radiu Metropolita Warszawski, kard. Kazimierz Nycz.
Przepraszam, Eminencjo, ale aż mną zatrzęsło, kiedy to usłyszałem. Bo pamiętam Eminencję z dawnych - krakowskich - lat, jako odważnego przyjaciela ks. prof. Józefa Tischnera i jako wiernego ucznia kardynała Wojtyły. A oni zawsze mieli odwagę, by być po stronie cierpiących dla wspólnego dobra, nawet gdy z różnych względów nie mogli być wprost z nimi. Rozumiem ograniczenia roli i urzędu. One są oczywiste. Ale, Eminencjo, te ograniczenia wymuszające ostrożność nie muszą oznaczać podważania racji tak bardzo oczywistych. A nawet znany z dyplomacji biskup Tadeusz Pieronek, czuje się w obowiązku nazwać je twardymi słowami.
Mówi Eminencja: „jeżeli nie ma zupełnie jakichś nadzwyczajnych powodów”. Czy jest w tej sprawie jakaś istotna niepewność? Nie potrafię uwierzyć, iż Eminencja może tu mieć wątpliwości. Koń, jaki jest, każdy przecież widzi. I Eminencja z pewnością też widzi. Widzi to już każdy, kto ma "oczy do patrzenia". Prości ludzie to widzą. Mówią o tym sondaże. W większości widzą to nawet wyborcy obecnej władzy.
Czy biskup Pieronek nie jest dla Eminencji przekonywujący, gdy mówi: "Nie można osiągnąć dobra metodami, które są zdziczeniem (…) Obrady w nocy, ustawy głosowane jedna za drugą bez dyskusji, bez dopuszczenia myśli opozycji, a już nie mówię o tym, że żadna z tych propozycji nie została przyjęta. To jest dyktat, a dyktat kojarzy się niedobrze. W każdej sytuacji". Gdy tak się dzieje w Polsce, gdy władza "dziczeje", czy to, zdaniem Eminencji nie są "nadzwyczajne powody", żeby protestować? A zwłaszcza, by protestować nikogo poza sobą samym nie krzywdząc?
Czy Eminencja naprawdę nie jest - jak biskup Pieronek - "zbulwersowany tym, że nowa władza nie przestrzega prawa” i że „rząd założył sobie, że Trybunał Konstytucyjny ma zniknąć. Ma zniknąć z tą władzą, jaką daje mu konstytucja”? Przecież Eminencja rozumie, że kiedy Trybunał znika, faktycznie znika też konstytucja. Czy zdaniem Arcybiskupa Warszawy, obalenie konstytucji przez władzę mającą poparcie zaledwie jednej trzeciej wyborców, to nie jest „nadzwyczajny powód”, by ofiarnie, a zarazem bezkrwawo, okazać troskę o naszą wspólnotę? A może Eminencja ma jakiś lepszy sposób? Może na przykład chciałby Eminencja w jakiejś chwili powtórzyć słynne "non possumus" swego poprzednika?
Rozumiem, że także ta władza, jak wielu jej poprzedników w historii, obdarowuje Kościół dotacjami, przywilejami, wpływami, które są dla kościelnych instytucji ważne. Ale jednak - jak mówił inny autorytet Kościoła - każdy musi mieć jakieś swoje Westerplatte - "jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte. Utrzymać i obronić, w sobie i wokół siebie, obronić dla siebie i dla innych".
Te wartości, Eminencjo, to nie jest tylko beztroskie "świętowanie", śpiewanie pięknych kolęd w rodzinnym ciepełku, radosne wyciąganie paczuszek spod choinki, napełnianie brzuchów odświętnymi daniami. Poza szopką coś jeszcze z tych świąt wynika. I nie chodzi tylko o doraźne, egoistyczne interesy Kościoła. Są chyba w tym porządku wartości także obowiązki wobec naszej politycznej wspólnoty, której wielki dorobek stanowi demokracja rozumiana jako rządy prawa sprawowane przez ogół i dla ogółu wedle wspólnie ustalonych zasad. Czy zdaniem Eminencji, kiedy ten dorobek jest tak brutalnie niszczony, dobrze i sprawiedliwie jest wciąż jeszcze udawać, że nic się nie dzieje i beztrosko stać z boku, jakby to były święta, jak każde inne?
Święta są wielką wartością w Polsce. Oczywiście. Są naszą wspólną wartością. Dlatego ci, którzy swoje osobiste radości tych dni ofiarowują w interesie wspólnoty zasługują na wsparcie. Nie na kwestionowanie wyrzeczeń, które ponoszą. Dlatego marzę, że nim te święta ostatecznie się skończą, Arcybiskup Warszawy znajdzie czas i ochotę, by protestujących odwiedzić. Nie dlatego, by wesprzeć ich politycznie - bo nie jest to misja Kościoła - ale by wyrazić szacunek dla ich ofiarności w interesie wspólnoty. To przecież jest jeden z sensów tych dni, który wszyscy czcimy.
Jacek Żakowski dla WP Opinie
Jacek Żakowski - publicysta "Polityki", kierownik Katedry Dziennikarstwa Collegium Civitas, autor kilkunastu książek i programów tv. Laureat m.in. Superwiktora, dwóch Wiktorów, nagrody PEN Clubu i nagrody im. Eugeniusza Kwiatkowskiego. Członek Towarzystwa Dziennikarskiego i Rady Funduszu Mediów.
Poglądy autorów felietonów, komentarzy i artykułów publicystycznych publikowanych na łamach WP Opinii nie są tożsame z poglądami Wirtualnej Polski. Serwis Opinie opiera się na oryginalnych treściach publicystycznych pisanych przez autorów zewnętrznych oraz dziennikarzy WP i nie należy traktować ich jako wyrazu linii programowej całej Wirtualnej Polski.