Jacek Tomczak jako czwarty, ale zapewne nie ostatni [OPINIA]
Nie kłaniamy się nikomu, nie ma dla nas świętych krów, trwamy z dala od politycznego kibolstwa. Prawdziwe dziennikarstwo - w to wierzymy i z tej drogi nie zejdziemy - pisze Paweł Kapusta, redaktor naczelny Wirtualnej Polski.
Jacek Tomczak złożył w środę rezygnację ze stanowiska wiceministra rozwoju i technologii. To, po Łukaszu Mejzie i Norbercie Kaczmarczyku z rządu Zjednoczonej Prawicy i Bartłomieju Ciążyńskim z tzw. Koalicji 15.X, czwarty wiceminister, który na przestrzeni ostatnich czterech lat traci robotę po śledztwach dziennikarzy Wirtualnej Polski.
Nie kłaniamy się nikomu, nie ma dla nas świętych krów, trwamy z dala od politycznego kibolstwa. Prawdziwe dziennikarstwo - w to wierzymy i z tej drogi nie zejdziemy.
Śledztwo Szymona Jadczaka z Wirtualnej Polski wykazało, że kancelaria notarialna Tomczaka od lat utrzymywała bliskie relacje z firmami deweloperskimi, podczas gdy sam Tomczak jednocześnie lobbował za zmianami prawnymi korzystnymi dla tych właśnie firm.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tłit - Jacek Tomczak
Z kolei duet Patryk Słowik - Paweł Figurski opisali, jak Tomczak jeszcze jako poseł potajemnie lobbował na rzecz chińskich koncernów technologicznych. W wyniku tych sytuacji o cechach ewidentnego konfliktu interesów, wiceminister podjął decyzję o rezygnacji z pełnionej funkcji.
Rola wiceministra, jak i każdego przedstawiciela władzy, powinna być oparta na przejrzystości oraz działaniu na rzecz dobra publicznego. Służba publiczna to kontrakt społeczny, który zobowiązuje do kierowania się interesem obywateli, a nie własnym zyskiem czy wspieraniem prywatnych interesów. Kiedy osoba pełniąca funkcję publiczną wykorzystuje swoje stanowisko do promowania prywatnych korzyści - jak w przypadku Jacka Tomczaka - dochodzi do złamania tego kontraktu.
Przypadek Tomczaka nie jest pierwszą sytuacją, w której nasze dziennikarskie śledztwo przyczyniło się do dymisji wiceministra. Wirtualna Polska miała swój udział także w odwołaniu Łukasza Mejzy (tego od naciągania rodziców śmiertelnie chorych dzieci na niesprawdzone terapie) i Norberta Kaczmarczyka (tego od niejasnych okoliczności pozyskiwania ziemi), którzy zasiadali na stanowiskach w rządzie Zjednoczonej Prawicy, oraz Bartłomieja Ciążyńskiego (tego od paliwa) z rządu koalicji 15 października. Każda z tych sytuacji różniła się detalami, ale każda miała wspólny mianownik – przekroczenie granic etycznych.
Dymisje Mejzy, Kaczmarczyka, Ciążyńskiego czy Tomczaka były wynikiem naszego dociekliwego dziennikarstwa, które nie zważa na polityczne sympatie i skupia się wyłącznie na ujawnieniu prawdy. Wszelkie działania niezgodne z interesem społecznym powinny być nagłaśniane i eliminowane, niezależnie od partii, którą reprezentują ich sprawcy. Nasza rola jako niezależnego medium to dbałość o przejrzystość działania osób publicznych – bez wyjątków i taryfy ulgowej.
W czasach, gdy media coraz częściej stają się przedłużeniem politycznych agend, niezależność dziennikarska staje się coraz rzadsza i coraz bardziej cenna. Zadajemy niewygodne pytania, drążymy temat i badamy tło wydarzeń, nawet jeśli narażamy się na krytykę.
Sprawy takie jak ta, którą ujawniliśmy w przypadku Jacka Tomczaka, są dowodem, że media mogą i powinny pełnić rolę strażnika, który pilnuje, aby władza wykonywała swoje obowiązki z poszanowaniem zasad. Wirtualna Polska konsekwentnie odgrywa tę rolę, pokazując, że dążenie do prawdy, szczególnie tej niewygodnej, jest fundamentem naszej misji. Liczy się dla nas wyłącznie uczciwość wobec naszych odbiorców, którym chcemy dostarczać rzetelnych informacji.
Przypadek Tomczaka to kolejne przypomnienie, że na straży przejrzystości działania instytucji publicznych stoją nie tylko organy ścigania, ale również media. Granice między interesem publicznym a prywatnym są zacierane zbyt często, a działania dziennikarzy są jednym z niewielu środków nacisku, które pozwalają na wyeliminowanie takich nadużyć.
Każdy kolejny przypadek udowadnia, że media, które działają niezależnie i rzetelnie, wciąż są potrzebne i pełnią rolę społeczną, której nie da się przecenić. Wirtualna Polska pozostaje wierna tej misji, nie zważając na to, komu nadeptujemy na odcisk.
Paweł Kapusta, redaktor naczelny Wirtualnej Polski