Jacek Kurski ponownie prezesem TVP? "Łamał zasady dla PiS i własnej satysfakcji"
Nowy prezes TVP ma zostać wybrany w piątek i istnieje duże prawdopodobieństwo, że urząd obejmie ponownie Jacek Kurski. - To demonstracja arogancji władzy: nie obchodzi nas, jak to wygląda, robimy, co chcemy - ocenia Juliusz Braun.
Rada Mediów Narodowych, na mocy ustawy wyłączającej z tego procesu dotychczasową KRRiT, powoła w piątek nowego prezesa telewizji publicznej. Formalnie kandydatów jest dwóch - członek zarządu i były prezes Jacek Kurski (również dawny prominentny polityk Prawa i Sprawiedliwości) oraz producent filmowy i publicysta Maciej Pawlicki.
- To demonstracja arogancji władzy. (...) Prezesura dla Jacka Kurskiego to nagroda dla prawdziwego twórcy sukcesu wyborczego Andrzeja Dudy. On dla partii łamał fundamentalne zasady. Ale łamał je i dla własnej satysfakcji, żeby pokazać, że wszystko potrafi, jest gotowy na wszystko i że jemu wolno wszystko. A wolno, bo prezes Kaczyński pozwala mu na wszystko - ocenia w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Juliusz Braun.
Przeczytaj też: Ślub Jacka Kurskiego w Łagiewnikach. "Zgoda na polecenie arcybiskupa Marka Jędraszewskiego"
Członek Rady Mediów Narodowych (z rekomendacji PO - red.) przypomniał także krytyczny raport OBWE, który nie pozostawił suchej nitki na polskich wyborach oraz zaangażowaniu TVP w kampanię prezydenta. - W krajach, gdzie OBWE zajmuje się wyborami, ocenia również rolę rynku medialnego ze szczególnym uwzględnieniem mediów publicznych. Ostatnio bardzo krytycznie oceniła sytuację w Tadżykistanie. Nie wiem, czy jest to dla nas pocieszające - dodał były prezes TVP.
Były polityk nie ma także złudzeń, że Rada nie rozpisze konkursu na prezesurę publicznego nadawcy. - Zgłosiłem taką propozycję na poprzednim posiedzeniu, ale została odrzucona. Zgłoszę ponownie, ale nie liczę na sukces (...). Jacek Kurski w styczniu 2016 r. został powołany na prezesa TVP "na skróty" przez ministra skarbu, ale potem, jesienią 2016 r., wygrał konkurs Rady Mediów Narodowych. Jaki ten konkurs był, taki był, ale przynajmniej pozory były zachowane - dodał Juliusz Braun.