J. Paradowska dla WP: zwycięstwo nie uskrzydliło PO
Najnowszy sondaż nie zaskakuje. W dwa tygodnie po wyborach do Parlamentu Europejskiego nic się praktycznie nie zmieniło w postrzeganiu premiera, rządu, a także w poparciu dla partii politycznych.
24.06.2009 | aktual.: 18.05.2010 18:22
Wszystkie zmiany i wahania ocen właściwie mieszczą się w granicach statystycznych błędów lub wcześniej obserwowanych trendów czy zjawisk, na przykład wiadomo, że PSL gorzej wypada w sondażach niż w wyborach i to się znów potwierdziło. Premiera bardzo dobrze i dobrze ocenia ponad 40% badanych, pozycja prezydenta jest zdecydowanie słabsza – ocen pozytywnych zbiera nieco ponad 30%. Ciekawe, że internauci są o wiele bardziej krytyczni wobec Lecha Kaczyńskiego – tylko 17% ocen dobrych i bardzo dobrych i aż 45% zdecydowanie negatywnych, podczas gdy premier w opinii internatów nieco zyskuje.
Poparcie dla partii politycznych podobne jak w wyborach, chociaż w najnowszym sondażu PO wypada nieco słabiej, ale PiS jeszcze gorzej. Zdecydowanie lepiej wiedzie się Platformie wśród internatów, a zdecydowanie gorzej Prawu i Sprawiedliwości, które zbiera tylko 15% ocen pozytywnych. Preferencje internatów potwierdzają to, co wiemy o wyborcach poszczególnych partii. PiS zdecydowanie przegrywa w grupach ludzi młodszych i lepiej wykształconych, otartych, ciekawych świata. W tej grupie nieco lepsze notowania ma też SLD, który prawie dwa razy lepszy wynik uzyskał w wyborach niże w obecnym badaniu, ale PO jest na razie nie do pokonania.
Mamy więc w dalszym ciągu stabilizację. Zaczęto już nawet mówić o wielkiej stabilizacji. Kampania wyborcza niewiele zmieniła, widmo kryzysu rządowi obecnemu nie szkodzi, gdyż żadnego gwałtownego załamania jego notowań nie ma, jest powolne pogarszanie się ocen, co jest losem każdego rządu. Premier nadal jest zdecydowanie lepiej oceniany niż rząd, którym kieruje. Jeśli coś zaskakuje, to brak premii za zwycięstwo, a nawet lekkie obniżenie się poparcia dla PO.
Wydawać by się mogło, że po efektownym zwycięstwie w wyborach do PE, które niewątpliwie Donald Tusk może zaliczyć jako duży i rzeczywiście bezprecedensowy sukces, notowania jego partii wzrosną. Tak się nie stało, nie poprawiły się także notowania samego premiera, chociaż to on jest dziś politykiem najważniejszym, z największymi szansami na prezydenturę. Zwycięstwo nie uskrzydliło więc Platformy, nie przyniosło zadatku na – być może - gorsze czasy. Nie bez powodu wiele trudnych decyzji – nowela budżetu, związana ze zwiększeniem deficytu, czy uregulowanie kwestii zapłodnienia in vitro, by sięgnąć do zupełnie różnych sfer, odkładano na okres po wyborach, aby przed głosowaniem nie przynosić złych wiadomości i nie wywoływać gwałtownych sporów ideowych.
Być może brak premii za wygraną wiąże się z tym, że ta gra była dość przejrzysta i wszyscy zdawali sobie sprawę, że czas gorszych wiadomości nieuchronnie nadejdzie, a więc opinia publiczna została na nie przygotowana. Na zwycięstwo Platformy zareagowano więc realistycznie, a nie euforycznie, co też przyczynia się do stabilizacji nastrojów. Wyborca nie poddaje się już tak łatwo zabiegom marketingowym, socjotechnicznym i w większości ma wyrobioną opinię, zwłaszcza o rządzie ( tylko 5% ankietowanych odpowiada, że ma trudność z oceną) i prezydencie (7% mieści się w kategorii „trudno powiedzieć”).
Dziś zasadnicze pytanie brzmi, czy ta stabilizacja jest zjawiskiem trwałym, czy jednak przejściowym? To jest jednak pytanie o jakość opozycji, tak PiS jak i porozbijanej nadal lewicy, która nie zyskuje, ale ciągle traci, mimo że czas zdaje się jej sprzyjać. To jest też zadanie dla opozycji, przede wszystkim zadanie przewartościowania haseł i metod działania.
Jeśli odporność społeczna na polityczny marketing rośnie (a ten był na przykład do niedawna siłą PiS), to trzeba myśleć o zmianie stylu działania. Na razie jednak nastał czas powyborczych rozliczeń, naskórkowych, tłumionych wymuszaniem wewnętrznej dyscypliny i nie mających żadnych cech twórczego niepokoju.
Janina Paradowska, publicystka "Polityki", specjalnie dla Wirtualnej Polski