Posłuchaj wywiadu
Gościem Radia Zet jest wicepremier Izabela Jaruga – Nowacka. Witam, Monika Olejnik. Dzień dobry. Dzień dobry. W jaki sposób wczoraj prezydent Aleksander Kwaśniewski przekonał Unię Pracy, że jednak warto wystawić po raz kolejny prof. Belkę na premiera, a nie kogoś innego, tak jak Państwo namawiali wczoraj Sojusz Lewicy Demokratycznej? Powiedzieliśmy przede wszystkim, że to nieprawda, że jedynym kandydatem, także naszym, jest Belka. Krótko mówiąc, powiedzieliśmy, że jeżeli są jakieś inne możliwości, inne kandydatury, to jesteśmy gotowi do rozmów. Polska na pewno potrzebuje rządu, a tymczasem partie się okopały na swoich stanowiskach. Wydaje mi się, że panowie się zaszachowali i nikt nie chce ustąpić. W taki sposób, w tym czasie, kiedy powinniśmy mieć rząd, wykorzystać swoją szansę europejską, nad którą, przypominam, pracowało kilkanaście rządów. Jesteśmy w tej Europie. Są do wzięcia środki unijne. Mamy wzrost gospodarczy i marnujemy tę szansę z każdym
dniem. Nie upieramy się przy Belce. Dajcie inną kandydaturę, ale tych kandydatur nie ma. Nie ma, bo nie chce SLD. Nie ma, nie dlatego, że nie chce SLD. Nie mają ich także inne ugrupowania. Rozmawiamy z PSL. Oni mówią: programowo, tu jesteśmy skłonni do kompromisów – i kończą – ale bez Belki. Sytuacja jest patowa. Tak jest. Prezydent wczoraj namawiał klub SLD do tego, żeby jednak był Belka. Klub SLD zgodził się na to i Unia Pracy też się zgadza... Tak. Myśmy poparli przecież w pierwszym podejściu pana prof. Belkę uważając, że to jest dobry rząd, rząd tak skonstruowany, że nie będzie psuł państwa, rząd, który ma pewne konkretne i pilne do wykonania zadania. Ale w tym ambaras, żeby dwoje chciało na raz. Nie ma tych głosów. Co prezydent powiedział? Skąd znajdzie te głosy dla prof. Belki? Po pierwsze pan prezydent zadeklarował, że wtedy gdy jego inicjatywa wróci do niego, bo teraz jest po stronie Sejmu, to
po raz kolejny podejmie trud przekonywania grupy Marka Borowskiego. Marek Borowski nie mówi o żadnym innym kandydacie. Ba! Nawet nie chce rozmawiać o jakimś programie. Dlaczego Państwo nie chcą się zgodzić na to, żeby wybory były na jesieni? Może to jest najlepsze wyjście. W takiej sytuacji, moim zdaniem, najlepiej jest, żeby wybory były jak najszybciej. Już, żeby były wybory. Skoro elity polityczne nie potrafią się porozumieć, a to się niekorzystnie odbija na poziomie życia obywateli, pewnej szansie rozwojowej, którą mamy, więc jeżeli wybory, to już. Wybory jesienią, tak jak proponuje Marek Borowski, bo ta grupa polityczna nie zgłosiła żadnych innych warunków. Nie zgłaszają też jakichś postulatów programowych. Własnego kandydata też nie. Krótko mówiąc, mówią: nie, bo nie poprzemy Marka Belki. Jeżeli na jesieni, to mówię, że już się rozpoczyna kampania wyborcza i trudno w takich warunkach rzeczywiście cokolwiek ustalić, przyjąć i pracować. Czyli uważa Pani, że lepiej, gdyby wybory
odbyły się w sierpniu, niż żeby trwał tymczasowy rząd, do października na przykład, za zgodą Socjaldemokracji Polskiej? Unia Pracy uważa, że w ogóle niepotrzebna jest dyskusja o wyborach. Mamy wzrost gospodarczy. Niemcy nam zazdroszczą tego wzrostu. Powinien być stabilny rząd. ...wtrącają się w naszą gospodarkę... Trwać cztery lata, tak jak to jest przewidziane w ordynacji i tak, jak żeśmy zadeklarowali, nie jesienią wybory, tylko na wiosnę, żeby nowy rząd miał własny budżet. Myślę, że to jest dobry scenariusz. Politycy zaczęli to, kto da jakiś nowy termin wyborów. Wokół tego toczy się spór. Moim zdaniem za długo. Rozumiem opozycję. To jej dobre prawo, kiedy jest taki wzrost gospodarczy, domagać się władzy. Dziwię się zarówno PSL – owi, jak i grupie Marka Borowskiego, że nie chcą kierować się dobrem państwa. Mówiąc wprost. Patrzą tylko na własne sondaże. Czy nie jest tak, że gdyby PSL dostało jakieś teki, to może by poparło...?
Ależ taka propozycja nie jest wykluczona. Mówimy: słuchamy propozycji; słuchamy ofert; co byście chcieli? Kończą się te dyskusje, długie, za każdym razem, po wymienieniu różnych warunków: Ale Belce – nie. Czy to nie jest upór ambicjonalny prezydenta Kwaśniewskiego, który zdaje sobie sprawę, że nic nie może zrobić? Nie znajdzie tych głosów. Gdzie będzie ich szukał? A mimo wszystko chce, żeby prof. Belka był premierem. Myślę, że prezydent to przemyślał, jaki rząd, z jakimi umiejętnościami jest Polsce potrzebny. Ten nasz gest świadczył, że cofamy się. Rozmawiajmy o tym. Tyle tylko, że nikt go nie pokazał. Tak, ale to było też podmywanie Belki. To było pokazanie, że nie upieramy się przy Belce. Zacznijmy poważnie rozmawiać, ale sceptycznie patrzę na wynik tych rozmów. Prezydentowi spodobał się sposób prowadzenia polityki przez Unię Pracy czy też została Pani skrytykowana przez prezydenta? Pan prezydent nie krytykował Unii Pracy.
Wie, że kierujemy się dobrem państwa. Myślę, że też jest zatroskany, że w tym momencie nie ma rządu, który miałby konkretną perspektywę działania. Kolejną próbę prezydent podejmie po wyborach prezydenckich czy przed? Prezydent nie mówił. Powiedział, że się zastanowi. Nie sądzę, żeby się spieszył. Czyli być może wydarzy się to po wyborach...? Tak, ale nie był uprzejmy podać terminu. Państwo nie pytali się o to? Raczej mówił, że będzie chciał podjąć próbę rozmów. Arytmetyka jest tutaj dosyć oczywista. Jeżeli nie będzie poparcia, to będziemy mieli wybory latem, co jest fatalne nie tylko ze względu na to, że autorytet Sejmu jest żaden, sympatia do partii politycznych coraz mniejsza. Myślę, że jak dokuczymy ludziom prosząc o poparcie i o czytanie naszych ulotek latem, to zupełnie znienawidzą polityków. Jeżeli dojdzie do głosowania, to Unia Pracy opowie się za raportem Anity Błochowiak? Jeżeli trzeba będzie
głosować, to opowiemy się zdecydowanie przeciwko temu raportowi. Co do tego nie ma wątpliwości. Dlaczego? Wydaje mi się, że głosowanie nad którymś z siedmiu rodzajów prawd jest kompletnym nieporozumieniem. Dlaczego powie Pani „nie” Błochowiak? Dlatego, że po prostu oglądaliśmy, przysłuchiwaliśmy się, choćby transmisjom telewizyjnym, całemu przebiegowi komisji ds. Rywina. Wydaje się, że to nie jest ta prawda, o której dowiedzieli się wszyscy Polacy podczas prowadzenia prac komisji. Jaka była według Pani ta prawda? Jak była prawda, jest rzeczą strasznie trudną do odpowiedzenia. Raczej przybliżam się do stanowiska przewodniczącego komisji. Tomasza Nałęcza? W tym przypadku, Tomasza Nałęcza. I na koniec: co Pani sądzi o tym, że prezydent miasta Lech Kaczyński ugiął się przed Młodzieżą Wszechpolską i nie będzie parady gejów i lesbijek? Jeżeli tak się stanie, bo mam nadzieję, że pan
prezydent wycofa się z tego, to będzie bardzo groźny precedens nie tyle dla tej grupy społecznej, tylko dla demokracji, dlatego że uległ szantażowi bojówek Młodzieży Wszechpolskiej. Każdy ma prawo w demokratycznym państwie do wyrażania swoich poglądów, swoich praw, poprzez formy zgromadzeń i protestów. Chciałabym zacytować wczorajszą wypowiedź prof. Zolla dla „Trybuny”: „Sfera życia seksualnego jest dla mnie tak prywatna, że demonstrowanie tego na zewnątrz wydaje mi się czymś niewłaściwym. Za tak samo absurdalną uznałbym demonstrację heteroseksualizmu. To nie jest kwestia zakazu.(...) Nie bardzo rozumiem sens takich akcji.” No tak, ale oni nie demonstrują swojej seksualności, bo to byłoby absurdalne. Tu się z panem prof. Zollem jak najbardziej zgadzam. Demonstrują to, że powinni mieć takie same prawa jak wszyscy inni obywatele. To są elementarne standardy demokratycznego państwa. Demonstrują przeciwko dyskryminacji. Ta dyskryminacja w Polsce dla tej grupy społecznej jest rażąca. To
w tę grupę w Krakowie poleciały kamienie podczas marszu tolerancji. Myśli Pani, że Lech Kaczyński stchórzył? Myślę, że postąpił niezgodnie z elementarnymi zasadami demokracji. Myślę, że pan Kaczyński będzie musiał tę swoją decyzję jakoś zweryfikować. Dziękuję bardzo. Gościem Radia Zet była wicepremier Izabela Jaruga – Nowacka.