Iran chwieje się po ciosach. Ekspert: To już koniec Islamskiej Republiki
Z każdym kolejnym dniem izraelsko-irańskiego konfliktu staje się coraz bardziej jasne, że to nie tylko wojna rakiet i dronów, ale głęboki polityczny przewrót. W samym sercu Iranu dojrzewa coś znacznie większego niż reakcja na izraelskie naloty. - To już koniec Islamskiej Republiki. Iran jako kraj przetrwa, ale ten ustrój już się nie podniesie - twierdzi iranista Łukasz Przybyszewski.
- Widać wyraźnie, że Izrael realizuje plan, którego celem jest fizyczna eliminacja elit irańskich. Chodzi o to, by wyeliminować jak największą liczbę przywódców, ale zostawić najwyższego, ajatollaha Chameneiego, żeby osądzili go sami Irańczycy. Albo zmusić go do zatwierdzenia kapitulacji - komentuje dla WP Łukasz Przybyszewski, iranista, prezes Asia Freedom Foundation, ekspert ds. bezpieczeństwa i geopolityki Bliskiego Wschodu.
Wskazuje, że to izraelska strategia uderzeń oparta na doktrynie Dahiji. Ta zakłada użycie miażdżącej, nieproporcjonalnej siły, w ataku na cele nie tylko militarne, ale także w zaplecze społeczne przeciwnika. Celem jest zasianie strachu i paraliż decyzyjny po stronie wroga. Nazwa doktryny pochodzi od dzielnicy Bejrutu, która w 2006 roku została zrównana z ziemią podczas starcia sił Izraela z Hezbollahem.
W pierwszej fali ataków Izrael uśmiercił co najmniej czterech starszych dowódców Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej (formacja ta liczy 190 tys. żołnierzy), a także grupę naukowców zajmujących się energią jądrową. Izrael twierdzi, że ataki te mają na celu sparaliżowanie zdolności Iranu do zbudowania bomby atomowej i rozwijania programów rakietowych. Na tym nie koniec, bo weekend zginęli również szefowie: irańskiej policji, wywiadu oraz jego zastępca.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wojna Izraela z Iranem. Gen. Kraszewski wskazał, jak wpłynie na Rosję
Według rozmówcy WP ta brutalna strategia przynosi skutek. W weekend Irańczycy opuszczali stolicę kraju, drogi były zakorkowane, a izraelskie samoloty swobodnie operowały nad miastem. Realizowany plan psychologicznie rozbraja społeczeństwo oraz buduje polityczną legitymację nowej władzy.
- To będzie moment przełomu jak śmierć Saddama Husajna z Iraku. System się rozpadnie. W Iranie aktywizują się ruchy rebelianckie, które mają za zadanie obalić władzę od środka. Sytuacja zmierza ku zmianie władzy - przekonuje Łukasz Przybyszewski.
Równocześnie do Zatoki Perskiej zmierzają amerykańskie grupy morskie z lotniskowcem, a w powietrzu nad Bliskim Wschodem pojawiają się tankowce powietrzne - znak intensyfikacji operacji USA. - To wszystko są przygotowania do ostatniego aktu. Islamska Republika idzie na dno. Iran jako kraj przetrwa - ocenia Przybyszewski.
"Sposób działania podobny do tego, co działo się z Hezbollahem. Systematyczne rozbijanie struktury dowodzenia i eliminowanie głównych postaci, aż któryś z następców zgodzi się na kapitulację. Godziny ajatollaha Chamenei wydają się policzone. Nawet mimo różnego typu "przecieków", że Trump się temu sprzeciwia albo że negocjacje są nadal możliwe - uważa komentator spraw politycznych Filip Dąb-Mirowski, który zabrał głos w serii wpisów na portalu X.
Według niego w tle polityki pojawia się postać syna ostatniego szacha, Cyrusa Rezy Pahlawiego, promowanego jako figura przejściowa. Nastroje w Iranie radykalizują się, są protesty, czasem panika, także kolejki do wyjazdu z Teheranu – a gra toczy się już nie tylko o program atomowy, ale o przyszłość całego reżimu.
Iran się chwieje. Kto przejmie władzę?
Pytanie, które dziś zadaje sobie wielu analityków, brzmi: co nastąpi po ewentualnym upadku ajatollahów? Czy kraj powróci do monarchii, czy raczej powstanie nowy typ władzy?
Według Łukasza Przybyszewskiego wśród przeciwników obecnej władzy liczą się grupy irańskich komunistów. Jednak, jak zaznacza, ich ideologia ma specyficzny, niemarksistowski charakter. - To bardziej subkultura, styl życia ludzi żyjących w skrajnej opozycji do reżimu, a nie wyznawcy Lenina - opisuje.
Działacze ci pracują nie tylko na miejscu, ale też w środowiskach emigrantów w Europie Zachodniej i Stanach Zjednoczonych. Według Przybyszewskiego ich rolą będzie stworzenie tymczasowego zaplecza ideologicznego przyszłej władzy. Ich celem jest porozumienie z bardziej prawicową grupą w przyszłości, co umożliwi im podział wpływów, prawdopodobnie z Chinami.
Wszystko jest przygotowywane pod kolejną rewolucję w Iranie, być może połączoną z puczem, ponieważ część wojskowych może uznać, że dalsza walka nie opłaca się i przyłączy się do współpracujących stron. Irańska emigracja odgrywa kluczową rolę w historii obalania i przejmowania władzy. Biznesmeni z Dubaju i innych państw, nawet powiązani z Gwardią Rewolucyjną, mogą być patriotami, którzy wezmą udział w odbudowie kraju. Skala zniszczeń wskazuje, że ten będzie musiał zostać odbudowany, a w najgorszym wariancie może zostać rozebrany, z prowincjami arabskimi, stającymi się bardziej niezależnymi lub autonomicznymi.
Społeczeństwo irańskie po blisko pięciu dekadach religijnej indoktrynacji może przejść proces powolnej liberalizacji. Możliwy jest powrót do czegoś na kształt ery szacha, gdzie noszenie chusty było opcjonalne i bardziej praktykowane przez osoby starsze i bogobojne, co mogłoby oznaczać większe rozluźnienie obyczajowe. Początkowo nastąpi euforia, ale wiele osób pozostanie przy swoich konserwatywnych zwyczajach - zauważa.
Choć kształt nowego Iranu pozostaje wielką niewiadomą, jedno wydaje się coraz bardziej pewne: Islamska Republika - w swojej dotychczasowej formie - przeżywa właśnie ostatnie miesiące.
Jak odpowiada Iran?
W odpowiedzi na ataki Izraela, Iran wystrzeliwuje w jego stronę drony i rakiety balistyczne, z których część uderza w cele naziemne, a cześć jest zestrzeliwana podczas przelotu pomiędzy krajami.
W poniedziałek Iran rozpoczął nową falę ataków rakietowych na Izrael - w tym na Tel Awiw i Hajfę - zabijając co najmniej osiem osób. Stało się to po tym, jak izraelskie wojsko w niedzielę ponownie zbombardowało stolicę Iranu, Teheran. Liczba ofiar śmiertelnych w Iranie to 220 osób, w tym 70 kobiet i dzieci. Liczba ofiar po stronie Izraela wzrosła do 10, a ponad 200 zostało rannych.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski