Interwencje zbrojne Moskwy

Od stłumienia rewolucji na Węgrzech po wojnę w Gruzji

Obraz

/ 8Interwencje zbrojne Rosji - zobacz zdjęcia

Obraz
© AFP

W sobotę Rada Federacji, wyższa izba parlamentu Rosji, zezwoliła na użycie sił zbrojnych na terytorium Ukrainy. O zgodę zwrócił się prezydent Władimir Putin uzasadniając to potrzebą normalizacji sytuacji społeczno-politycznej w tym kraju.

Nie pierwszy raz Moskwa, czy to jeszcze w czasach ZSRR, czy współczesnej Federacji Rosyjskiej, sięga po środki militarne "zaniepokojona" wydarzeniami w rejonie tzw. bliskiej zagranicy, czyli państw wchodzących niegdyś w skład Imperium Rosyjskiego i Związku Radzieckiego. Kiedyś była to "bratnia pomoc" w duchu "proletariackiego internacjonalizmu", dziś to "obrona rosyjskich obywateli". Jednak mimo innych słów, niewiele się przez te lata zmieniło.

Bogate doświadczenia Kremla w interwencjach zbrojnych w swoim bliskim otoczeniu nie napawają optymizmem w kontekście ostatnich wydarzeń na Ukrainie. Postanowiliśmy przypomnieć podobne działania Moskwy w ostatnim półwieczu.

Na zdjęciu: niezidentyfikowani żołnierze, najprawdopodobniej rosyjscy, blokują drogę na Krymie.

/ 8Interwencja na Węgrzech w 1956 r.

Obraz
© AFP

Ponad pół wieku temu, 4 listopada 1956 roku, o godzinie 4.00 nad ranem dziesiątki tysięcy żołnierzy radzieckich rozpoczęło operację "Wicher". Takim kryptonimem opatrzono interwencję zbrojną na Węgrzech, która miała utopić we krwi trwającą tam antykomunistyczną rewolucję.

Węgrzy masowo wyszli na ulice dwa tygodnie wcześniej - 23 października 1956 roku. Mieli już dość zapaści ekonomicznej, niskich standardów życia, totalitarnego reżimu i sowieckiej dominacji. Domagali się wolności obywatelskich, demokracji parlamentarnej oraz pełnej niezależności od ZSRR.

Moskwa nie mogła pozwolić na taki wyłom w obozie komunistycznym, dlatego Armia Czerwona krwawo spacyfikowała wolnościowe aspiracje Węgrów. W interwencji zginęło ok. 2,5 tys. ludzi, 20 tys. zostało rannych. Kolejne dziesiątki tysięcy trafiły w ręce bezpieki; z kraju uciekło ok. 200 tys. osób.

Brutalna pacyfikacja węgierskiego zrywu odbyła się przy milczącej postawie Zachodu

Na zdjęciu: sowieckie czołgi na ulicach Budapesztu.

/ 8Stłumienie "praskiej wiosny" w 1968 r.

Obraz
© AFP

W nocy z 20 na 21 sierpnia 1968 roku wojska ZSRR, Polski, Węgier i Bułgarii wkroczyły do ówczesnej Czechosłowacji, aby powstrzymać próbę demokratyzacji reżimu komunistycznego, określaną jako "praska wiosna".

Próbę liberalizacji podjęli działacze Komunistycznej Partii Czechosłowacji (KPCz) z pierwszym sekretarzem Aleksandrem Dubczekiem na czele. W zamierzeniach reformatorów partia miała zrezygnować z kierowania wszystkimi aspektami życia gospodarczego i społecznego. Próba wprowadzenia "socjalizmu z ludzką twarzą" była jednak z góry skazana na przegraną, bo podobnie jak w przypadku Węgier w 1956 roku, Kreml nie zamierzał pozwolić na jakiekolwiek odstępstwa od forsowanego przez niego modelu komunizmu.

Siły inwazyjne Układu Warszawskiego liczyły około 750 tysięcy ludzi, 6300 czołgów, 2000 dział, 550 samolotów bojowych i 250 transportowych. Nie napotkały niemal na żaden opór, ich wejściu towarzyszyły tylko protesty. Interwencja spowodowała 108 ofiar śmiertelnych i poważne obrażenia u ponad 500 osób. Władzę w kraju przejął bezwzględny w walce z przeciwnikami "normalizacji" Gustav Husak, a oddziały armii ZSRR pozostały w Czechosłowacji aż do 1989 roku

Na zdjęciu: radziecki czołg podpalony przez demonstrantów w Pradze.

/ 8Interwencja w Afganistanie w 1979 r.

Obraz
© Wikimedia Commons

W 1979 roku armia ZSRR dokonała inwazji na Afganistan. Cel Kremla był prosty - "bratnia pomoc" miała umocnić i utrzymać u władzy rządy komunistyczne w Afganistanie, przeciwko którym toczyło się zbrojne powstanie. Prowadzona przez komunistów walka z islamem wywołała ogólnokrajową rebelię, której czynnikiem jednoczącym była właśnie religia. I choć Moskwa udzieliła swoim wasalom pokaźnego wsparcia, nie potrafili się oni rozprawić się z partyzantami, a widmo klęski stawało się coraz realniejsze.

Radzieccy decydenci uznali, że jeśli nie chcą utracić wpływów w tym strategicznym regionie, muszą sami ubrudzić sobie ręce. Nikt wtedy nie myślał, że atomowe supermocarstwo zostanie upokorzone przez "armię wieśniaków". Po prawie ośmiu latach bezowocnej walki, Moskwa musiała skapitulować i w 1987 roku ogłosiła stopniowe wycofywanie swoich wojsk.

Bilans blisko 10-letniego konfliktu był przerażający. Liczba zabitych po stronie afgańskiej sięgnęła 1,5-2 mln ludzi, w ponad 90 proc. cywilów; 2-4 mln zostało rannych. Gospodarka Afganistanu leżała w ruinie, status materialny ludności, i tak nędznie niski, obniżył się jeszcze bardziej. Z kraju uciekło 5 mln osób. Przy tych liczbach straty radzieckie były śmiesznie niskie - 15-30 tys. zabitych i kilkadziesiąt tysięcy rannych.

Na zdjęciu: radzieccy i afgańscy żołnierze w transporterach opancerzonych w 1988 roku.

/ 8I wojna czeczeńska w 1994 r.

Obraz
© AFP

11 grudnia 1994 roku, rosyjskie kolumny pancerne wkroczyły do Czeczenii i ruszyły w kierunku jej stolicy, Groznego. Ich cel był jeden - zdławienie niepodległościowych aspiracji Czeczenów i przywrócenie "porządku konstytucyjnego" w zbuntowanej republice. Tak rozpoczynał się konflikt, który do historii przeszedł jako I wojna czeczeńska.

Rosjanie liczyli na błyskawiczne zwycięstwo i szybkie zakończenie wojny, jednak przerodziła się ona w przewlekły konflikt, który trwał ponad półtora roku, obnażył słabość rosyjskiej armii i skończył się upokorzeniem dla Moskwy. Działania wojenne zrujnowały Czeczenię i przyniosły dziesiątki tysięcy zabitych i rannych. Szczególnie ucierpiał Grozny, który w wyniku zaciekłych walk w dużej części został obrócony w gruzy.

Złożona przez Czeczenów danina krwi nie poszła jednak na marne. Rozejm podpisany 31 sierpnia 1996 roku dał im faktyczną niezależność od władz Moskwie. Niemniej republika nie zaznała spokoju, nie potrafiąc utrzymać porządku na swoim terytorium. A w 1999 roku Rosja zaatakowała znowu, przynosząc kres nieformalnej czeczeńskiej niepodległości.

Na zdjęciu: rosyjskie czołgi T-72 ok. 40 kilometrów od Groznego w grudniu 1994 roku.

/ 8Zajęcie lotniska w Prisztinie w 1999 roku

Obraz
© AFP

Gdy 11 czerwca 1999 roku zakończyła się interwencja NATO w obronie Kosowa, zgodnie z porozumieniem z władzami Jugosławii region ten miał być nadzorowany przez wspólne siły pokojowe Sojuszu Północnoatlantyckiego i Rosji. Ta ostatnia liczyła, że jej wojska otrzymają osobny sektor, niezależny od NATO. Kiedy jednak Zachód odmówił, rozwścieczona Moskwa postanowiła wziąć sprawy we własne ręce.

12 czerwca kontyngent 200 rosyjskich żołnierzy, którzy stacjonowali w ramach sił stabilizacyjnych w sąsiedniej Bośni i Hercegowinie, niespodziewanie zajął lotnisko międzynarodowe w stolicy Kosowa - Prisztinie. Niewiele brakowało, by doszło do konfrontacji zbrojnej, gdy amerykański dowódca NATO gen. Wesley Clark rozkazał żołnierzom brytyjskim i francuskim opanować lotnisko siłą. Jednak dowódcy będący na miejscu, zdając sobie sprawę, że może to doprowadzić do wojny, odmówili wykonania rozkazu i jedynie szczelnie okrążyli zajętą przez Rosjan bazę.

W rezultacie negocjacji z Kremlem przedstawiciele Sojuszu Północnoatlantyckiego odmówili przyznania Rosjanom odrębnej strefy w Kosowie, ostrzegając, że doprowadzi to do podziału regionu na albańskie południe i serbską północ. Niemniej obie strony uzgodniły, że rosyjscy żołnierze zostaną rozmieszczeni w Kosowie w sposób niezależny od NATO, co było małym zwycięstwem dla Moskwy.

Na zdjęciu: rosyjskie wojska w Kosowie.

/ 8II wojna czeczeńska w 1999 r.

Obraz
© AFP

Po I wojnie czeczeńskiej formalnie niezależne władze w Groznym nie potrafiły utrzymać porządku na terenie republiki, która stała się siedliskiem grup przestępczych, przemytników i terrorystów. Część rebeliantów dążyła do dalszej walki z Rosjanami i wyparcia ich z obszaru całego Kaukazu. Na niespokojnej granicy wciąż dochodziło do incydentów zbrojnych. Wszystkie te okoliczności sprzyjały eskalacji konfliktu z Rosją.

W połowie 1999 roku oddziały czeczeńskich ekstremistów wkroczyły na terytorium Rosji, chcąc anektować zamieszkany przez ludność muzułmańską obszar Dagestanu. Kreml wykorzystał to jako pretekst do ostatecznej rozprawy z krnąbrną republiką, co zapoczątkowało II wojnę czeczeńską. Tym razem Czeczeni nie mieli większych szans w starciu z blisko 100-tysięcznymi siłami rosyjskimi.

Regularne działania bojowe zakończyły się w kwietniu 2000 roku, gdy wszystkie czeczeńskie miasta i wsie obsadziły rosyjskie wojska. Choć trwały jeszcze walki partyzanckie, Moskwie udało się zainstalować w Groznym wierne sobie władze, które do dziś żelazną ręką rządzą krajem.

II wojna czeczeńska kosztowała życie kilkudziesięciu tysięcy czeczeńskich cywilów i kilkunastu tysięcy bojowników. Straty rosyjskie sięgnęły ok. 7 tys. zabitych.

Na zdjęciu: rosyjska artyleria ostrzeliwuje czeczeńskie pozycje.

/ 8Wojna w Gruzji w 2008 r.

Obraz
© AFP

W nocy z 7 na 8 sierpnia 2008 roku Gruzja rozpoczęła ofensywę mającą na celu odzyskanie kontroli nad separatystycznym prorosyjskim regionem Osetii Południowej. Rosja odpowiedziała na nią wielką operacją militarną, w wyniku której Tbilisi musiało przełknąć gorycz porażki.

Obie strony do dziś wzajemnie oskarżają się o rozpoczęcie wojny, jednak jej podłożem był skomplikowany i mający długą historię konflikt między Gruzinami a Osetyjczykami, sięgający wielu wieków wstecz. Gruzja do dziś twierdzi, że jej działania zostały sprowokowane atakami na ich siły pokojowe i wioski znajdujące się w Południowej Osetii; ponadto wskazywali, że Rosjanie przerzucają w region nowe jednostki, nie wchodzące w skład wojsk rozjemczych. Należy również zauważyć, że reakcja Moskwy była niemal natychmiastowa, co jest dowodem na to, że zawczasu szykowała się do działań zbrojnych.

W rezultacie kilkudniowego konfliktu dwa popierane przez Moskwę separatystyczne regiony Gruzji - Abchazja i Osetia Południowa - ogłosiły niepodległość. Uznała ją Rosja, a poza nią jedynie Wenezuela, Nikaragua, Nauru i Tuvalu. Reszta świata uważa obie republiki za części Gruzji, a Tbilisi za tereny okupowane przez Rosję.

Bilans walk to około 1000 zabitych, w tym około 600 cywilów i 138 tysięcy uciekinierów z regionu, z których 30 tysięcy nie powróciło (głównie etniczni Gruzini z Osetii Południowej i Abchazji).

Na zdjęciu: rosyjscy żołnierze w Osetii Południowej.

Wybrane dla Ciebie
Rosjanie uderzyli. Tysiące Ukraińców bez prądu
Rosjanie uderzyli. Tysiące Ukraińców bez prądu
NATO patroluje Bałtyk. Rosja eskortuje tankowce "floty cieni"
NATO patroluje Bałtyk. Rosja eskortuje tankowce "floty cieni"
Spadnie deszcz. IMGW wydał ostrzeżenia
Spadnie deszcz. IMGW wydał ostrzeżenia
Tragedia w Meksyku. Wybuch w sklepie pochłonął 23 życia
Tragedia w Meksyku. Wybuch w sklepie pochłonął 23 życia
USA uderzyły na Karaibach. Trump kazał zniszczyć statek przemytników
USA uderzyły na Karaibach. Trump kazał zniszczyć statek przemytników
2-letnie dziecko wpadło do basenu. W stanie hipotermii trafiło do szpitala
2-letnie dziecko wpadło do basenu. W stanie hipotermii trafiło do szpitala
Wenezuela rozmieściła rosyjskie systemy Buk-M2E. Chce odstraszyć USA?
Wenezuela rozmieściła rosyjskie systemy Buk-M2E. Chce odstraszyć USA?
Dzień Zaduszny. Procesje i zaduszki w całej Polsce
Dzień Zaduszny. Procesje i zaduszki w całej Polsce
Potworna tragedia w Ugandzie. 15 ofiar, ponad 100 zaginionych
Potworna tragedia w Ugandzie. 15 ofiar, ponad 100 zaginionych
Działo się w nocy. Trump grozi Nigerii, atak na pociąg w Anglii
Działo się w nocy. Trump grozi Nigerii, atak na pociąg w Anglii
Marokańskie roszczenia z poparciem ONZ. Mimo sprzeciwu Algierii
Marokańskie roszczenia z poparciem ONZ. Mimo sprzeciwu Algierii
Biedronka testuje nowy system parkowania. Mandaty sięgają 3,5 tys. zł
Biedronka testuje nowy system parkowania. Mandaty sięgają 3,5 tys. zł