"Inka" miała zginąć; czemu ocalala?

Halina G. ps. "Inka" najprawdopodobniej miała zginąć, po tym jak wystawiła Jacka Dębskiego pod lufę Tadeusza Maziuka ps. "Sasza" - dowiedziała się tvp.info. Zdaniem śledczych ocalała tylko dlatego, że zauroczyła „Saszę”, z którym przez lata wspólnie wykonywali zlecenia dla Jeremiasza Barańskiego ps. "Baranina".

„Inka” wyszła na wolność po odsiedzeniu ośmiu lat więzienia za pomoc w zabójstwie b. ministra sportu Jacka Dębskiego. Zdaniem śledczych, po tym jak Jeremiasz Barański ps. "Baranina" powiesił się w celi wiedeńskiego aresztu, jej życiu nic już nie zagraża. Dopóki żył „Baranina”, zleceniodawca zamachu na Dębskiego, Halina G. nie kryła strachu. Kiedy w kwietniu 2001 r. sąd decydował o jej aresztowaniu powiedziała: wolę do końca życia siedzieć w areszcie niż chodzić na wolności.

Tvp.info ustaliła, że „Inka” miała bardzo poważne podstawy, by bać się o swoje życie. – Jestem przekonany, że „Baranina” kazałby ją zlikwidować i to jeszcze zanim zdecydowała się na współpracę z prokuraturą. Przede wszystkim nie powiedziała mu, że tuż po zabójstwie Dębskiego była widziana razem z „Saszą” przez przypadkowego świadka. Boss był przekonany, że policja wie tylko o niej i dlatego kazał jej się zgłosić na policję i grać nieświadomego świadka – opowiada jeden ze śledczych, który zajmował się sprawa zabójstwa Jacka Dębskiego.

11 kwietnia 2001 r. na polecenie „Baraniny” dziewczyna wyprowadziła Jacka Dębskiego z restauracji nad Wisłą na spacer. Na zewnątrz czekał już Tadeusz Maziuk ps. "Sasza", który strzałem w głowę zabił byłego ministra sportu. Chwilę po zabójstwie widział ich oboje właściciel restauracji. Zarówno „Sasza” jak i „Inka” wiedzieli, że powinni o tym zameldować „Baraninie”. Żadne z nich tego nie zrobiło.

- Uważamy, że „Sasza” dostałby wtedy polecenie zlikwidowanie dziewczyny, ponieważ wiedzieli o niej znajomi Dębskiego, a cyngla nikt nie znał i nie miał prawa widzieć jego twarzy. Jednak Maziuk mógł być zauroczony „Inką” i dlatego jej nie wsypał. To jej uratowało życie – twierdzi jeden z rozmówców tvp.info.

Halina G. nie zniszczyła także telefonu komórkowego ani kart telefonicznych, przy pomocy których kontaktowała się z Barańskim w dniu zabójstwa Dębskiego. Te dowody bardzo obciążały mafiosa. Prawdopodobnie dlatego już podczas pierwszego przesłuchania wskazała na „Baraninę” jako osobę, która ma związek z morderstwem. Za to, przez blisko rok kryła Maziuka wskazując jako sprawcę innego przestępcę związanego z wiedeńskim bossem.

Niedługo po zatrzymaniu dziewczyny doszło do bardzo tajemniczego incydentu. Policjanci stołecznego wydziału zabójstw przyjechali do aresztu zabrać „Inkę” na przesłuchanie. Wtedy usłyszeli zdumieni, że została już wydana policjantom z jakiegoś komisariatu, którzy przyjechali odebrać „swoją” podejrzaną. Na szczęście Halina G. nie opuściła jeszcze terenu aresztu. – Oficjalnie nie udało się stwierdzić, czy była to próba wyciągnięcia „Inki” zza krat, by ją zlikwidować. Możliwe, że ktoś się pomylił, ale tam gdzie w tle był „Baranina” trudno mówić o przypadkach – opowiada uczestnik tamtych wydarzeń.

Po tym incydencie wzmocniono dziewczynie ochronę. Śledczy twierdzą, że „Inka” była bardzo twarda, ale jednocześnie nie potrafiła się wyplątać z matni, jaką była dla niej praca dla „Baraniny”. – Ktoś, kto nie miał do czynienia z Barańskim nie zrozumie, w jaki sposób uzależniał on ludzi. Bali się go nawet zatwardziali żołnierze gangów – mówi prok. Andrzej Komosa, który zajmował się sprawą zabójstwa Dębskiego.

„Inka” przyznała w śledztwie, że wykonywała różne zadania dla „Barańskiego”. Razem z „Saszą” jeździli po Europie. Mieli też śledzić ludzi, którzy w jakiś sposób podpadli bossowi. Po jednej z wizyt w Wiedniu „Baranina” przejrzał notes dziewczyny i zauważył w nim zapisany numer telefonu policyjnego. Bez słowa oddał notes. Po powrocie do Polski, żołnierz „Baraniny” Adam R. poprosił „Inkę”, aby razem z nim i jeszcze jednym członkiem bandy pojechali kupić buty. Bandyci wywieźli dziewczynę do lasu, gdzie kazali położyć się na ziemi i przyłożyli jej pistolet do głowy. Następnie przesłuchiwali i kazali mówić, co to za numer policyjny. Okazało się, że na jednym z warszawskich skrzyżowań jakiś złodziej ukradł „Ince” torebkę z samochodu. Zawiadomiła więc policję i zapisała sobie numer do prowadzącego sprawę.

– Nie pękła podczas przesłuchania i nie zawiadomiła o tym policji. To był test jej twardości i lojalności – opowiada jeden ze śledczych.

Teraz „Inka” jest wolnym człowiekiem. Jak mówiła w wywiadach prasowych, chce całkowicie zostawić za sobą mroczną przeszłość.

Rafał Pasztelański

Wybrane dla Ciebie
"Widać pewien dystans do Europy". Nowa strategia USA niepokoi eksperta
"Widać pewien dystans do Europy". Nowa strategia USA niepokoi eksperta
USA zbyt łagodne wobec Rosji? Ekspert mówi o "naiwności"
USA zbyt łagodne wobec Rosji? Ekspert mówi o "naiwności"
Pilny szczyt w Londynie bez Polski. Tematem Ukraina
Pilny szczyt w Londynie bez Polski. Tematem Ukraina
Miedwiediew pisze do Muska. Stanowczy komentarz Sikorskiego
Miedwiediew pisze do Muska. Stanowczy komentarz Sikorskiego
Czarzasty wzywa do protestu. "Odrzućmy łańcuchy"
Czarzasty wzywa do protestu. "Odrzućmy łańcuchy"
"Chyba że coś się zmieniło". Tusk odpowiada na nową strategię Trumpa
"Chyba że coś się zmieniło". Tusk odpowiada na nową strategię Trumpa
Musk znowu szokuje. Chce likwidacji UE
Musk znowu szokuje. Chce likwidacji UE
Prezydent Syrii uderza w Izrael. Wzywa do wycofania się z jego kraju
Prezydent Syrii uderza w Izrael. Wzywa do wycofania się z jego kraju
Negocjacje stoją w miejscu. Nie ma przełomu między USA i Ukrainą
Negocjacje stoją w miejscu. Nie ma przełomu między USA i Ukrainą
Wyrwali ludzi ze snu o świcie. Jest reakcja z rządu
Wyrwali ludzi ze snu o świcie. Jest reakcja z rządu
Ukraina sięgnęła po drony z AI. Pomagają w atakach na Rosję
Ukraina sięgnęła po drony z AI. Pomagają w atakach na Rosję
Youtuberzy wtargnęli na uczelnię w Krakowie.
Youtuberzy wtargnęli na uczelnię w Krakowie.