''Zachowałam się jak trzeba''
W czerwcu 1946 r. - już po śmierci ''Żelaznego'', który zmarł w wyniku ran odniesionych podczas jednej z akcji - została wysłana do Gdańska, by nawiązać kontakt z ''Łupaszką'' i zdobyć medykamenty oraz opatrunki. Niestety, wpadła. 20 lipca UB zgarnęło ją z konspiracyjnego lokalu. Jak się potem okazało, adres mieszkania - i innych lokali kontaktowych V Brygady Wileńskiej - zdradziła ujęta wcześniej przez UB Regina Żylińska-Mordas, łączniczka ''Łupaszki''.
Śledztwo było ciężkie. Dręczyli ją nie tylko funkcjonariusze UB. Napuszczano na nią nawet żony poległych podczas akcji przeciwko podziemiu ubeków i milicjantów, by ją biły i poniżały. Mimo wszystko nie poddała się. Cały czas uporczywie odmawiała zeznań. W końcu zniecierpliwione jej uporem władze 3 sierpnia skazały ją na śmierć przez rozstrzelanie. Miała 17 lat, więc komunistyczny sąd złamał ograniczające go prawo, które zakazywało karania śmiercią nieletnich.
''Skazana odmówiła podpisania prośby do prezydenta o łaskę. W piśmie były takie zwroty, z którymi nie chciała się utożsamiać. Była tam mowa o tym, że jako osoba niepełnoletnia 'nie zdawała sobie sprawy ze swoich czynów', że 'dała się porwać fałszywej propagandzie', w końcu - że za odstąpienie od sprawy 'grożono jej śmiercią'. Wszystko to była nieprawda i dlatego Danusia odmówiła złożenia swego podpisu pod tym listem'' - pisze Szymon Nowak w książce ''Dziewczyny Wyklęte''.
''Powiedzcie babci, że zachowałam się jak trzeba'' - napisała w jedynym grypsie, jaki udało jej się wysłać z więzienia niedługo przed śmiercią. Podczas egzekucji młodzi żołnierze strzelali tak, by jej nie trafić. Zirytowany dowódca, ppor. Franciszek Sawicki, musiał zabić ją sam, strzelając jej w głowę. - Niech żyje major ''Łupaszko''! - zdążyła krzyknąć zanim kula przeszyła jej czaszkę.