Incydent na sali plenarnej. "Nie jestem żadnym lobbystą"
Nietypowy incydent podczas obrad Sejmu. Marszałek Hołownia dostrzegł na sali osobę, która zdawała się nie być parlamentarzystą. W izbie wybuchło zamieszanie. Posłowie PiS krzyczeli: lobbysta. - Przede wszystkim nie jestem żadnym lobbystą - wyjaśnił w rozmowie z WP Marek Wójcik, który przystanął na końcu sali. Zapewnił, że sam z niej wyszedł, a pisemne wyjaśnienia prześle marszałkowi Sejmu.
Podczas czwartkowych obrad Sejmu powstało niemałe zamieszanie. Marszałek Szymon Hołownia nagle dojrzał na sali osobę, której nie rozpoznał. Zapytał, czy mężczyzna z końca sali jest posłem, ponieważ mogą tam przebywać wyłącznie posłanki i posłowie.
Hołownia usłyszał w odpowiedzi, że mężczyzna nie jest parlamentarzystą. Dalej na sali zapanował ogromny chaos, a posłowie PiS zaczęli krzyczeć: lobbysta! Marszałek poprosił o interwencję Straż Marszałkowską.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Krótko po tym incydencie zdjęcie tej sytuacji udostępnił Sebastian Kaleta z podpisem "lobbysta?". Odpowiedział mu Janusz Cieszyński: "pan Marek Wójcik, były wiceminister administracji i cyfryzacji. Przemiły człowiek".
Chwilę później z mównicy w tej kwestii wypowiedział się poseł Prawa i Sprawiedliwości Mariusz Gosek. - Pan, który przed chwilą tutaj stał, pan Marek Wójcik, jest zarejestrowany jako lobbysta. Pytam się, co ten pan robił tutaj na sali? - grzmiał z mównicy.
- Natychmiast po sygnale, który uzyskałem od pana, poprosiłem Straż Marszałkowską o interwencję w tej sprawie. Funkcjonariusze wylegitymowali tego człowieka i zaraz po posiedzeniu Sejmu podejmę w tej sprawie stosowne czynności. Przedstawię państwu informacje w tej sprawie. Rozumiem, że jest to niepokojące, również dla mnie - odpowiedział Szymon Hołownia.
"To moja wina, przechodziłem korytarzem"
- Przede wszystkim nie jestem żadnym lobbystą. Nie figuruję w żadnym tego typu rejestrze. Jestem w Sejmie od kilkudziesięciu lat, pracując w różnych komisjach - wyjaśnił w rozmowie z Wirtualną Polską Marek Wójcik.
Wyjaśnił, że na sali plenarnej znalazł się przypadkowo, bo chciał skrócić sobie drogę do wyjścia z Sejmu na ul. Górnośląską. - To moja wina, przechodziłem korytarzem przy sali. Zobaczyłem, że ktoś mówi mi "dzień dobry", więc się zatrzymałem - opisywał Wójcik.
Zapewnił, że wyszedł z sali sam, zaraz po tym, jak zwrócono mu uwagę. - Sam skontaktowałem się z komendantem Straży Marszałkowskiej. Zadzwoniłem i przeprosiłem - powiedział. Dodał, że przedstawi wyjaśnienia i przeprosiny na piśmie zarówno marszałka Sejmu, jak i Straży Marszałkowskiej.
Sara Bounaoui, dziennikarka Wirtualnej Polski
PRZECZYTAJ TAKŻE: Hennig-Kloska straszy sądem Budę. Stawia ultimatum