In vitro dzieli kandydatów
Kontrowersje wokół in vitro. "To zbrodniczy proceder"
Jakie stanowisko w sprawie in vitro mają kandydaci na prezydenta?
Rząd Ewy Kopacz w środku kampanii prezydenckiej przedstawił projekt ustawy ws. in vitro. Rzeczniczka rządu Małgorzata Kidawa-Błońska wyraziła nadzieję, że przejdzie on przez sejm przed wakacjami parlamentarnymi. Jak sugeruje CBOS przyjęcie projektu mogło przyczynić się do lepszych notowań gabinetu Ewy Kopacz w marcu - w ciągu ostatniego miesiąca o 7 punktów procentowych przybyło zwolenników rządu (do 37 proc.), zarazem nieznacznie ubyło jego przeciwników (o 3 punkty, do 29 proc.). Sprawa in vitro od lat dzieli jednak polityków. Jakie stanowisko w tej sprawie mają kandydaci na prezydenta?
Jakie są założenia rządowego projektu? W jego myśl z procedury in vitro będą mogły korzystać osoby w związkach małżeńskich oraz osoby we wspólnym pożyciu, potwierdzonym zgodnym oświadczeniem.
Projekt ogranicza możliwość tworzenia nadliczbowych zarodków - zapłodnionych będzie mogło być nie więcej niż sześć komórek jajowych. Większą liczbę zarodków będzie można tworzyć, gdy kobieta ukończy 35 lat lub gdy będą ku temu wskazania - współistniejąca z niepłodnością choroba i wcześniejsze dwukrotne nieskuteczne leczenie metodą zapłodnienia pozaustrojowego. Przyczyny tworzenia większej liczby zarodków będą musiały być odnotowane w dokumentacji medycznej.
Leczenie niepłodności w drodze procedury zapłodnienia pozaustrojowego będzie mogło być podejmowane po wyczerpaniu innych metod leczenia, prowadzonych przez co najmniej 12 miesięcy. Warunki te nie będą musiały być spełnione, "jeżeli zgodnie z aktualną wiedzą medyczną nie jest możliwe uzyskanie ciąży w wyniku zastosowania tych metod".
W myśl projektu ustawy zarodek będzie można przekazać na rzecz anonimowej biorczyni; rządowa propozycja zakazuje niszczenia zarodków zdolnych do prawidłowego rozwoju (grozić ma za to kara pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 5 lat).
(js)