Polska idzie na konflikt z Ukrainą? Niepokojący głos
- W sensie politycznym to krok w kierunku polexitu. To płacenie ogromnym ryzykiem za grę wyborczą - mówi w rozmowie z WP były ambasador Jerzy Marek Nowakowski, odnosząc się do stanowiska Polski ws. ukraińskiego zboża. Eksperci zwracają też uwagę na możliwość zwarcia z samą Ukrainą.
13.09.2023 | aktual.: 13.09.2023 21:53
- Polska po 15 września utrzyma całkowity zakaz przewozu ukraińskiego zboża. To embargo będzie dalej obowiązywać. Nie pozwolimy, by ukraińskie zboże zdestabilizowało polską wieś - powiedział premier Mateusz Morawiecki w swoim orędziu.
- Interesy polskich rolników, polskiej wsi, ale i milionów polskich konsumentów będą dla rządu Prawa i Sprawiedliwości zawsze na pierwszym miejscu - zapewnił Morawiecki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Takie stanowisko ma związek z tym, że 15 września wygasa unijny zakaz importu pszenicy, rzepaku, kukurydzy i słonecznika z Ukrainy do Polski, Słowacji, Węgier, Bułgarii i Rumunii. Morawiecki podkreśla, że od dwóch miesięcy rząd robi wszystko, by ten zakaz przedłużyć, ale "do tej pory biurokracja europejska nie podjęła decyzji".
"Rząd gra na efekt wyborczy"
- Zupełnie niepotrzebnie rząd, pan premier, stawia tutaj organy Unii Europejskiej, partnerów unijnych, w takiej niezręcznej sytuacji. Zmienia, konfiguruje, zapowiada ewentualne łamanie prawa unijnego - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską prof. Artur Nowak-Far, prawnik i ekonomista ze Szkoły Głównej Handlowej.
I podkreśla, że ono miałoby miejsce wtedy, gdy rząd zapowiedziałby, że embargo jest utrzymane, a UE powiedziałaby, poprzez inne państwa, które by głosowały, że nie. - Rząd gra na efekt wyborczy. Chce powiedzieć "proszę, my zadbaliśmy, nie Unia Europejska", bo rząd, w moim przekonaniu, jest antyunijny, wstrzemięźliwy - dodaje. - To mówienie, że nie sama UE nam to dała, ale my wyrywamy z gardła tego rodzaju decyzje - podkreśla.
"Polska pojawi się niejako w awangardzie państw"
- To jest źle rozegrane. Powinno nam zależeć na dobrych relacjach z naszymi sąsiadami, na relacjach z sojusznikami zachodnimi i Ukrainą. Polska pojawi się niejako w awangardzie państw, które chcą utrzymania zakazu przywozu zboża - wyjaśnia specjalista.
Rozmówca Wirtualnej Polski zwraca uwagę na kolejną rzecz. - Nie rozumiem, dlaczego zakaz dotyczy jakiegoś tranzytu. Taki zakaz jest bowiem nieproporcjonalny. Tranzyt to przecież tylko przewóz i wymaga zadbania przez państwo, które godzi się na niego i bierze za to pieniądze, dopilnowania, że tranzyt jest tranzytem, a zboże nie wycieka gdzieś po drodze na terytorium - podkreśla.
- Zakazywanie wszystkiego jest niepożądane. Oczywiście sprawa jest niejasna, należy ją wyjaśnić, co poeta miał na myśli - mówi Nowak-Far.
"Mamy pozycję w UE dramatycznie słabą, wobec tego tę Unię rozwalamy"
Jerzy Marek Nowakowski, były ambasador RP na Łotwie i w Armenii oraz prezes Stowarzyszenia Euroatlantyckiego, mówi wprost: - Odczytuję to niestety jako pełzający polexit.
Zobacz także
- To oczywiście wyłącznie kampania wyborcza, pokrzykiwanie na użytek elektoratu wiejskiego - to jasne. W sensie politycznym to krok w kierunku polexitu. To płacenie ogromnym ryzykiem za grę wyborczą - ostrzega były ambasador.
I dodaje: - Jeżeli wyłamujemy się z tego pola w Unii Europejskiej, to znaczy, że mówimy, że nam ta Unia nie tyle nie jest potrzebna, co nie zamierzamy się stosować do reguł w niej panujących.
- To dowód na to, że za sukces wyborczy rządzący są w stanie zapłacić każdą cenę. Łącznie ze strategicznym interesem państwa. To też dowód na kompletną bezradność polskiego rządu, który nie potrafi sprawy, która była sprawą do załatwienia, przeprowadzić. Mamy pozycję w UE dramatycznie słabą, wobec tego tę Unię rozwalamy - konkluduje Nowakowski.
"Okaże się, że naszym jedynym przyjacielem jest Władimir Putin"
Dyplomata zauważa, że kryzys zbożowy może nie być jedynym. - To nie jest tylko zboże. To też owoce, jajka, za chwilę mięso. Co chwilę będzie się coś pojawiać. Albo zaczniemy prowadzić politykę nie tylko antyeuropejską, ale antyunijną i zaczniemy być w jednym rzędzie z Wiktorem Orbanem, albo będziemy musieli coś z tym zrobić - ocenia Nowakowski.
I dodaje: - Działanie, które podjął Morawiecki, to czysta propaganda wyborcza z ogromną szkodą dla polskiej pozycji w UE. Na dodatek to niczego nie rozwiąże.
- Za chwilę będziemy w stanie głębokiego konfliktu z Ukrainą. Okaże się, że naszym jedynym przyjacielem jest Władimir Putin, bo robimy to samo, co on. To szaleństwo - dodaje.
"Sprawa jest przedstawiana jako podjęcie działań przeciwko Polsce"
Nowak-Far zwraca także uwagę na zapowiedź Denysa Szmyhala, który stwierdził, że Ukraina rozważa działania na forum Światowej Organizacji Handlu (WTO). - Sprawa jest przedstawiana jako podjęcie działań przeciwko Polsce. To nie jest najszczęśliwsze - dodaje.
Przypomnijmy, że ukraiński premier napisał na swoim koncie w serwisie X (dawniej Twitter): "W przypadku naruszenia prawa handlowego w interesie populizmu politycznego przed wyborami Ukraina będzie zmuszona zwrócić się do arbitrażu WTO w celu uzyskania odszkodowania za naruszenie norm GATT (Układ Ogólny w sprawie Taryf Celnych i Handlu - red.)".
- Jeżeli embargo zostanie ustanowione przez UE, to ostatecznie to się liczy, a nie to, co zapowiada rząd. Rząd ustanawiać tego jednostronnie legalnie nie może. To wyłączna kompetencja Unii Europejskiej w zakresie wszystkich środków spójnej polityki handlowej - wyjaśnia.
Minister rolnictwa i rozwoju wsi Robert Telus w Radio Plus ocenił, że jeżeli Ukraina chciałaby zwrócić się z arbitrażem do WTO, to "musi pozwać wszystkie pięć krajów, które są przygraniczne i pozwać również Unię Europejską".
Zobacz także
Eksperci uważają, że zapowiedzi Ukrainy należy traktować jedynie jako "straszak", którego celem jest wypracowanie jak najlepszej pozycji negocjacyjnej z Komisją Europejską.
Bo - podobnie jak stwierdził Telus - kluczowym czynnikiem jest to, że podmiotem, który Ukraina mogłaby ewentualnie pozwać do WTO, jest UE, a nie Polska. A ciałem, w którym Ukraina mogłaby szukać sprawiedliwości wobec Polski, może być Trybunał Sprawiedliwości UE. - Pozew ma sens prawny, ale niekoniecznie polityczny. Pozew może być skierowany przeciwko Unii, a nie Polsce, jeżeli UE ustanowi ograniczenia - wyjaśnia Nowak-Far.
Ukraińska gra wokół zboża
Premier Ukrainy zabierał głos w sprawie zboża już pod koniec lipca tego roku. Wówczas na wspomnianym portalu społecznościowym napisał, że "Rosja zakłóciła inicjatywę zbożową, niszcząc infrastrukturę naszych czarnomorskich portów i jeszcze raz prowokując światowy kryzys żywnościowy", a "w tym krytycznym czasie Polska zamierza nadal blokować eksport ukraińskiego zboża do UE".
I dalej: "To nieprzyjazny i populistyczny ruch, który poważnie wpłynie na globalne bezpieczeństwo żywnościowe i ukraińską gospodarkę".
Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski