Ich wynik to wyrok na lata. Jest uderzenie w sztab PiS
W nowej kadencji parlamentu zabraknie kilku znanych nazwisk. Wśród polityków, którzy nie wywalczyli sobie miejsca w Sejmie, znalazła się m.in. była wicepremier Jadwiga Emilewicz, a także wieloletni poseł PiS Tadeusz Cymański. - Polityka nie znosi próżni - komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską Emilewicz.
17.10.2023 | aktual.: 18.10.2023 10:07
PKW podała we wtorek ostateczne wyniki wyborów parlamentarnych. PiS wygrało, ale nie będzie w stanie samodzielnie rządzić. Podano już też, kto wywalczył mandat, a kto żegna się z Wiejską. Nie zabrakło przy tym niespodzianek.
Zobacz także
Wśród tej drugiej grupy znajdują się m.in. była wicepremier i minister gospodarki w rządzie Zjednoczonej Prawicy Jadwiga Emilewicz. Do Sejmu nie dostali się m.in., Hanna Gil-Piątek, Michał Wypij, Andrzej Rozenek, Robert Bąkiewicz czy Janusz Korwin-Mikke.
O swój wynik do końca drżeć musieli m.in. Włodzimierz Czarzasty, Janusz Kowalski czy Sebastian Kaleta.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niektórzy - jak wieloletni poseł PiS Tadeusz Cymański - przegrali dosłownie o włos. Jak zareagował na rozbrat z parlamentem? Jakie ma plany na przyszłość? - Teraz musi wejść w życie plan B. Po prostu przegrałem. Gratuluję Jarkowi Sellinowi - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Tadeusz Cymański.
- Moja aktywność w polityce musi ulec wygaszeniu albo gwałtownemu zmniejszeniu. Przestaję być posłem po wielu latach, to się zdarza - mówi. - Poświęcę teraz więcej czasu rodzinie. Moja aktywność wymagała od nich sporo poświęceń - dodaje.
Cymański nie chce oceniać kampanii PiS - twierdzi, że to zadanie dla zwycięzców. - Niech komentują zwycięzcy, taka ich rola - podkreśla.
Pytamy także o plany na najbliższe dni. - Muszę się przestawić, podziękować, pożegnać się ze współpracownikami. Moje myśli idą w inną stronę - zapewnia.
- Przegrana była elegancka, po pięknej walce z Jarosławem Sellinem, bardzo honorowo, o 100 głosów. Można powiedzieć, że przegrałem na ostatniej prostej. Myślę, że szczęście mnie nie opuściło, ale się nie uśmiechnęło - zaznacza.
Czy to koniec Cymańskiego jako polityka? Jednoznaczna deklaracja nie pada.
- Tego nie wiem, żaba się błota nie powinna wyrzekać. Dostojewski powiedział kiedyś, że są na świecie dwie mądre książki - Biblia i kalendarz. Wilka ciągnie do lasu. Być może, nie wiem - mówi Wirtualnej Polsce.
Emilewicz nie zamierza znikać
Jadwiga Emilewicz deklaruje w rozmowie z Wirtualną Polską, że nie zamierza się żegnać z życiem publicznym. Jednocześnie podkreśla, że na razie ma przed sobą jeszcze wiele zajęć.
- Dzisiaj urlop po forsownej kampanii. Ale jutro wracam do pracy - mówi. W pracy - jak zapewnia - czeka ją natłok obowiązków.
- Na razie muszę dokończyć parę tematów, którymi zajmuję się jako pełnomocnik rządu ds. kontaktów polsko-ukraińskich. M.in. będzie to publikacja przewodnika po zamówieniach ukraińskich. Mam nadzieję, że będzie to jeszcze w tym tygodniu. Rzecz jest gotowa i czeka na publikację - zapewnia była wicepremier.
- Polityka nie znosi próżni - dodaje.
Żegnająca się z Wiejską Emilewicz zdradza, że w przyszłym tygodniu jedzie jeszcze do Kijowa na konsultacje ze stroną ukraińską. Czeka ją także wyjazd do Brukseli. - W Brukseli cały czas trwają rozmowy dotyczące funduszu dla Ukrainy, w których bierzemy bardzo aktywny udział, więc tam też czekają mnie spotkania. Mam wypełniony kalendarz do końca czasu, w którym będzie funkcjonował jeszcze obecny rząd - podkreśla w rozmowie z WP.
Była minister gospodarki jest oszczędna w ocenach kampanii wyborczej, jak twierdzi: przyjdzie na to jeszcze czas. Na Emilewicz, która startowała z Poznania, zagłosowało łącznie 26 876 wyborców. Dało jej to trzeci wynik PiS na liście, nie wystarczyło jednak na wywalczenie mandatu.
- Mój wynik jest pozytywnym zaskoczeniem, dla mnie jako spadochroniarza z Krakowa i człowieka spoza PiS szczególnie w okręgu krańcowo nieprzychylnego prawicy, czyli też z tak niską bazą osób głosujących, a także członków - twierdzi i zaznacza, że ma "duże poczucie satysfakcji".
Dzieli się jednak z nami dwoma refleksjami dotyczącą kampanii Prawa i Sprawiedliwości. - Chyba stratedzy układający kampanie nie zauważyli tego, że półtora miliona mieszkańców miast do 20 tys. mieszkańców przeprowadziło się w ciągu ostatnich czterech lat do dużych ośrodków miejskich. Prawica będzie musiała wymyślić się na nowo - mówi.
Emilewicz zwraca także uwagę na język i brutalność kampanii. W jej ocenie zapłaciło za to nie tylko PiS, ale i także KO. - Najpierw jednak trzeba uderzyć się we własną pierś - zaznacza.
- Mam wobec tego takie przekonanie, że to jest kwestia języka, a nie treści - mówi. - Kwestię bezpieczeństwa i jej wagę zdefiniowaliśmy poprawnie, jednak język mógł być niewłaściwy i to on wzbudził aktywność osób, które wcześniej nie chodziły na wybory, a teraz poszły i na nas nie zagłosowały.
Czy zatem jest to bezpowrotne pożegnanie z Wiejską? - Na pewno nie jest to moje ostatnie słowo w życiu publicznym. Dwa lata temu zapoczątkowałam inicjatywę Polka XXI wieku. W tej chwili to jest kula śniegowa, która toczy się przez Polskę. Ten projekt będę na pewno kontynuować - podkreśla. - Drugi element to zadanie opowiedzenia sukcesu polskiej transformacji w taki sposób, który może być drogowskazem dla państw takich jak Ukraina. Tym będę się zajmować dalej.
- Dobra polityka wymaga dobrej metapolityki i z tej metapolityki ja na pewno nie rezygnuję - podsumowuje Emilewicz.
Tomasz Waleński, dziennikarz Wirtualnej Polski