Huragan Ian spustoszył Florydę. Nie żyje co najmniej 45 osób
Trwa akcja ratunkowa i szacowanie strat na Florydzie. Już wiadomo, że huragan Ian zabił tam co najmniej 45 osób. Żywioł spowodował ogromne zniszczenia, bez prądu w sobotę rano było 1,2 mln gospodarstw domowych i firm. Energii elektrycznej pozbawionych jest także 400 tys. mieszkańców Wirginii oraz Karoliny Południowej i Karoliny Północnej.
Meteorolodzy ostrzegają, że na Florydzie oraz w Karolinie Północnej i Karolinie Południowej możliwe są kolejne powodzie. W sobotę w obawie przed przerwaniem wałów ochronnych ewakuowano mieszkańców okolic Sarasoty.
Powołując się na kontradmirała Brendana McPhersona, NBC News podała w sobotę, że straż przybrzeżna USA uratowała 325 osób i ponad 100 zwierząt domowych na Florydzie.
Setki innych akcji ratunkowych prowadziły zespoły z Federalnej Agencji Zarządzania Kryzysowego (FEMA) oraz lokalne i stanowe agencje.
- Latamy nad terenami, które są nie do poznania, i prowadzimy akcję. Nie ma tam żadnych ulicznych znaków. Nie ma już wielu budynków, które były punktami odniesienia - ocenił McPherson.
Nie mają domów, elektryczności i wody
Przedstawicielka biura szeryfa w hrabstwie Charlotte Claudette Smith wskazała, że tamtejsi mieszkańcy bez domów, elektryczności i dostaw wody stoją w obliczu tragedii.
Szkody zaczęły szacować władze Karoliny Południowej. Brian Henry, burmistrz miasteczka Pawleys Island na wyspie o tej samej nazwie, mówił CNN o ogromnej fali sztormowej, która spowodowała zniszczenia.
- Większość z nas nie wierzyła, że zobaczymy falę sztormową wysokości 2 metrów i więcej. To zaczyna ustępować, ale mamy ogromną ilość wody na drogach i na całej wyspie - dodał burmistrz.
Według policji mieszkańcy Pawleys Island nie mogą wrócić do domu, dopóki nie zostanie w pełni przeprowadzona ocena stanu bezpieczeństwa.
Czytaj też: