"Homoseksualista powinien siedzieć za murem". Brudziński przypomina słowa Wałęsy
Trwa burza wokół LGBT. "Wara to (Jarosław Kaczyński - red.) może sobie do kota powiedzieć" - napisał w sieci były prezydent Lech Wałęsa. W odpowiedzi szef MSWiA Joachim Brudziński przypomniał mu słowa o "bałamucącej dzieci mniejszości".
W Polsce trwa prawdziwa burza o podpisaną przez władze Warszawy Deklarację LGBT+. Główna oś sporu to dyskusja wokół interpretacji "Standardów Edukacji Seksualnej" Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). Deklaracja zakłada bazowanie na dokumencie WHO, a ten zawiera m.in. informacje o przekazywaniu dzieciom wiedzy na temat "radości i przyjemności z dotykania własnego ciała". Treść całego dokumentu jest dostępna TUTAJ..
"Wara od naszych dzieci" - powiedział podczas konwencji PiS prezes partii Jarosław Kaczyński.
"Facet, którego kiedyś na zbity pysk wyrzuciłem z pracy, nie będzie mówił Polakom co 'wara', a co nie 'wara'" - skomentował na Twitterze były prezydent Lech Wałęsa. "Może se tak do kota powiedzieć, a nie do obywateli Rzeczpospolitej Polskiej" - dodał.
"Mędrzec Europy się odezwał" - odpowiedział Wałęsie minister spraw wewnętrznych i administracji Joachim Brudziński. Zacytował przy tym wywiad z 2013 roku. Były lider "Solidarności" podkreślał wtedy w TVN24, że środowiska homoseksualne stanowią w Polsce bardzo niewielki procent, a "próbują wejść na głowę większości".
"Oni muszą wiedzieć, że są mniejszością i muszą do mniejszych rzeczy się przystosować. A nie wchodzić na największe szczyty, największe godziny" – stwierdził i zaznaczył, że skoro homoseksualni posłowie są w Sejmie mniejszością, nie mogą dominować debaty publicznej. Zaznaczył, że jako przedstawiciele niewielkiej grupy społecznej powinni siedzieć "w ostatniej ławie, albo nawet dalej, za murem", a nie "wychodzić na ulice i bałamucić dzieci".
Wałęsa: Obywatele pytają się, co z tym Falentą?"
Lech Wałęsa nie pozostał dłużny ministrowi z PiS. "Panie Brudziński, obywatele pytają się, co z tym Falentą? Zdążycie go złapać zanim pan wybierze się do Strasburga?" - zapytał. Były prezydent nawiązał tym samym do faktu, że polska policja, która podlega obecnie Brudzińskiemu, wciąż nie może aresztować Marka Falenty - skazanego w 2016 r. w związku z tzw. aferą podsłuchową. Przypomnijmy, że Sąd Okręgowy w Warszawie wydał za mężczyzną list gończy, a Falenta i tak pozostaje nieuchwytny. Tymczasem Joachim Brudziński znalazł się na listach PiS do europarlamentu.
Na pytanie, czy Brudziński zdąży zatrzymać Falentę, minister odpowiedział Wałęsie tak: "Natychmiast jak tylko do każdego Polaka trafi te 100 mln zł, które pan obiecał". Szef MSWiA dołączył też link do słynnej piosenki Kazika pt. "Wałęsa oddaj moje 100 mln".
Przypomnijmy, że kiedy w 1990 r. Lech Wałęsa walczył o urząd głowy państwa z Tadeuszem Mazowieckim, podczas kampanii złożył wiele obietnic, m.in. kultowe przyrzeczenie o 100 milionach starych złotych dla wszystkich obywateli, którzy go poprą. Średnie wynagrodzenie nie przekraczało wówczas 1 mln zł. Pieniądze miały pochodzić z prywatyzacji państwowych przedsiębiorstw, ale żaden wyborca nigdy ich nie zobaczył.