"Wałęsa, dawaj nasze sto milionów!"
Kiedy w 1990 r. Lech Wałęsa walczył o urząd głowy państwa z Tadeuszem Mazowieckim, podczas kampanii złożył wiele obietnic, m.in. kultowe przyrzeczenie o 100 milionach starych złotych dla wszystkich obywateli, którzy go poprą (kiedy średnie wynagrodzenie nie przekraczało 1 mln zł). Pieniądze miały pochodzić z prywatyzacji państwowych przedsiębiorstw, ale żaden wyborca nigdy ich nie zobaczył.
O 100 milionów Wałęsy toczył się nawet proces, który przeciwko byłemu prezydentowi wytoczył zawiedziony wyborca. Uznał on, iż Lech Wałęsa zawarł ze społeczeństwem umowę cywilnoprawną, za pomocą środków masowego przekazu, i w związku z tym, wystąpił na drogę sądową. Sprawa zakończyła się przed Sądem Najwyższym, który uznał, że polityka nie wiążą tego rodzaju obietnice.
Słynna deklaracja była nawet tematem piosenki autorstwa Kazika. Jej tekst opisuje rozmowę robotników, którzy nie szczędzą krytycznych uwag pod adresem Wałęsy, koncentrując się głównie na obiecanych pieniądzach. W refrenie wykrzykiwane są słowa: „Wałęsa, dawaj moje sto milionów, Wałęsa, dawaj nasze sto milionów”. Piosenka stała się tematem numer jeden w prasie. Utwór ten został także wykorzystany bez wiedzy i zgody autora w kampanii wyborczej Samoobrony RP w 1995 roku, na co Kazik odpowiedział piosenką „Pierdolę Pera”.