Hołownia w końcu zabrał głos. Oskarżenia wobec jego posła

Szymon Hołownia zabrał głos w sprawie głośnych oskarżeń pod adresem posła jego ugrupowania, czyli prof. Wojciecha Maksymowicza. Stawiane politykowi i lekarzowi zarzuty przez dziennikarzy dotyczą dwóch spraw, o których pisał Patryk Słowik z Wirtualnej Polski i Michał Janczura z TOK FM. - Maksymowicza nikt nie pozwał. Nic mu konkretnie nie zarzucono - bronił swojego posła w Radiu Zet Hołownia. Wcześniej sprawę bagatelizowali też inni koledzy polityka z ugrupowania Polska 2050.

Szymon Hołownia zabrał głos ws. posła z własnego ugrupowania, czyli Wojciecha Maksymowicza
Szymon Hołownia zabrał głos ws. posła z własnego ugrupowania, czyli Wojciecha Maksymowicza
Źródło zdjęć: © GETTY | NurPhoto
oprac. DAS

Pierwsza sprawa, o której szeroko pisał w Wirtualnej Polsce Patryk Słowik, dotyczy pacjentki, która zmarła w wyniki błędu lekarskiego po operacji w olsztyńskim szpitalu. Asystentem przy zabiegu miał być właśnie prof. Wojciech Maksymowicz. Wbrew dokumentacji, nie był jednak obecny przez cały czas trwania operacji, mimo że przy stole operacyjnym stał niedoświadczony lekarz, bez stosownych uprawnień. Jak się później okazało, było to jednak jedno z wielu zaniedbań.

Lekarz po pierwszej publikacji WP w tej sprawie z ubiegłego roku tłumaczył się m.in. tym, że w sprawie nie zapadł wyrok, a błąd - jego zdaniem - nie został popełniony. Chwalił operującego lekarza. Bronił się też tym, że pozwany został szpital, nie on sam. Groził nawet pozwem dziennikarzowi WP. Jak się jednak okazało, w uzasadnieniu wyroku nazwisko Maksymowicza pada, na co wskazywał sam autor artykułu.

Sprawę podobnie, jak po pierwszych informacjach, bagatelizował we środę Szymon Hołownia. - Tam był proces cywilny, w którym pozwany był szpital, a nie konkretny zespół, konkretna osoba. Maksymowicza nikt nie pozwał. Nic mu konkretnie nie zarzucono - tłumaczył szef Polski 2050.

Eksperymentalne leczenie komórkami macierzystymi

Druga sprawa, opisywana przez dziennikarza TOK FM, dotyczy prowadzonego przez zespół prof. Maksymowicza drogiego eksperymentalnego leczenia, także nieuleczalnie chorych, komórkami macierzystymi. Jak wskazywał Michał Janczura, dziennikarz radia, leczyć tą metodą chciano też dzieci od 28 dni do 17 lat. Maksymowicz był krytykowany za te działania także przez kolegów po fachu. Bagatelizowali ją za to partyjni koledzy.

- Zajmujemy się tą sprawą na zarządzie partii. W tym tygodniu i pewnie jeszcze w przyszłym. To nie jest prosta sprawa, bo to nie jest spór prawny, a bioetyczny. Proszę zwrócić uwagę, że Maksymowiczowi nikt nie postawił zarzutów prokuratorskich, przed Naczelną Radą Lekarską, Rzecznikiem Odpowiedzialności Zawodowej. Jest mnóstwo miejsc, gdzie można byłoby go oskarżyć, gdyby były twarde dowody w ręku - bronił we środę Maksymowicza Hołownia.

Hołownia: to problem etyczny

Szef Polski 2050 tłumaczył dalej, że Maksymowicz chciał swoimi działaniami pomagać. - Dzisiaj mamy dziennikarza, czy dziennikarzy wspierających ich redakcję, którzy mówią: my mamy w ogóle zasadnicze wątpliwości co do tego, czy proponowanie komuś terapii komórkami macierzystymi jest etyczne. I z drugiej strony Maksymowicza, który na 38 stronach wyjaśnienia, które przedstawił, mówi: ja naprawdę nie uchybiłem, chciałem pomóc ludziom - mówił.

Szymon Hołownia podkreślił, że sprawa "wnikliwie" będzie wyjaśniania przez zarząd partii, ale na razie nie ma zamiaru go zawieszać. - Jeśli byłyby zarzuty, jeśli byłoby coś potwierdzone, żeby ktoś rzeczywiście poszedł do sądu. Byłby wyrok Naczelnego Sądu Lekarskiego. Ale tego nie ma, nikt go nawet przed tym nie oskarżył - oceniał Hołownia.

Bądź na bieżąco z wydarzeniami w Polsce i na wojnie w Ukrainie, klikając TUTAJ

Źródło: "Gość Radia Zet", WP Wiadomości

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (52)