Ludzie rozkopują wilcze nory, by wziąć młode. "Hodują je, bo są urocze"

Zdarza się, że na podwórkach przed domami chodzą wilki, lisy albo sarny. - Słyszałem, że ludzie rozkopują wilcze nory - opowiada leśnik. Hodują je, bo maluchy są urocze. Jednak potem taki wilk lgnie do ludzi i może zaatakować. Tak jak w Bieszczadach.

Ludzie rozkopują wilcze nory, by wziąć młode. "Hodują je, bo są urocze"
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne | Teresa Sawińska-Wronowska
Piotr Barejka

05.07.2018 | aktual.: 05.07.2018 15:55

Psy i koty stają się passé. Wiesław Kruk, leśnik od kilkudziesięciu lat, słyszał o ludziach, którzy chodzą po lesie i rozkopują wilcze nory. - Wiosną, gdy zwierzęta się rodzą, wybierają z nich maluchy. Potem próbują to w domu hodować - mówi Wirtualnej Polsce.

Obrońcy zwierząt twierdzą, że nadeszła moda na trzymanie dzikich albo niebezpiecznych zwierząt. Ludzie chcą się w ten sposób wyróżnić. Szkodzą w ten sposób i sobie, i zwierzętom.

Zachowanie wilka, który pogryzł dzieci, analizowali specjaliści. Byli zgodni co do jednego: zachowanie było dla dzikiego osobnika nietypowe, może wskazywać na wcześniejszy kontakt z ludźmi.

Na początku myślą: fajne zwierzątko

Na początku jest miło. Gdy znajdzie się małego, uroczego wilka albo lisa. Szczenie daję się pogłaskać, dzieci mogą się z nim pobawić. Później jednak zwierzę wyrasta na dorosłego osobnika i pojawia się problem.

- To nie są zwierzęta udomowione. Takie dzikie zwierze trzymane w niewoli jest nadal dzikie. Nie należy mu do końca ufać - podkreśla Katarzyna Pokrzywa, inspektor Rzeszowskiego Stowarzyszenia Ochrony Zwierząt.

Do stowarzyszenia spływają sygnały o lisach, które przechadzają się po podwórkach przed domami. Niedawno pojawiło się doniesienie o sarnach, które mieszkają na ogródku. I wilkach w klatkach dla psów.

- Są znajdowane gdzieś w lesie i przygarniane. Szczególnie lisy, bo one podchodzą dosyć blisko siedzib ludzkich. Łatwo znaleźć małe w norze. Teraz populacja wilków wzrosła, więc też łatwiej na nie trafić - mówi Pokrzywa.

Na jednym z podwórek znaleziono nawet bażanty. Ludzie zabierają też do domów jeże, bo są takie urocze.

To dzikie zwierze. Ma żyć w naturze

Pytanie, na które trudno znaleźć odpowiedź, brzmi: dlaczego? - Coraz częściej spotykam się z tym, że ludzie biorą sarny - potwierdza leśnik. - Wydaje mi się, że to przez ciekawość.

Wprawne oko bez trudu rozpozna też wilka, który chodzi po podwórku. - Jak go zamkną w klatce, to on cały czas chodzi. Nie leży jak pies. To natura wilka, który codziennie musi obejść swoje terytorium. To czasem kilkadziesiąt kilometrów - tłumaczy leśnik.

Takie zwierzęta zatracają z czasem swoje instynkty. Dokarmiany wilk będzie lgnął do człowieka. Nie przestraszy się go, choć powinien.

- Ten wilk, który pogryzł dzieci, mógł być dokarmiany - zauważa leśnik.

Poza tym, że takie zwierzę jest nieprzewidywalne, to przecież nie wiadomo nawet, w jakim stanie zabiera się je z lasu. Może przecież być zarażone wścieklizną.

- To dzikie zwierze, które ma żyć w naturze. Człowiek bardzo wkroczył w naturę, ale gospodarzem lasu jest zwierzyna. To ich dom i tam powinny żyć - podsumowuje leśnik.

Wszyscy nie mają, a ja mam!

Jednak podwórko z sarną czy wilkiem to coś zdecydowanie bardziej oryginalnego, niż z nudnym psem i kotem. - Pewnie koleżkom na ławeczce można zaimponować - ironizuje jeden z obrońców zwierząt.

Nasz rozmówca z zwraca też uwagę na kolejny powód, dla którego ludzie trzymają wilki: krzyżówki.

- Docierają do nas wiadomości, że to ludzie robią krzyżówki psów z wilkami. Mają hopla na punkcie wilczurów. To jakieś opętanie. Ogromną krzywdę robi się w ten sposób i psom, i wilkom - oburza się.

Jak mówi, trafiają się też sadyści. Sąd skazał właśnie osobę, która trzymała w klatce lisa i... strzelała do niego śrutem. Przez trzy dni.

Psy są passé. Lepiej mieć lwa

Ludzie sięgają nawet dalej niż do polskiego lasu. Sprowadzają niebezpieczne drapieżniki z różnych zakątków świata. Na Podkarpaciu, jak pisze portal Nowiny24, jest mężczyzna, który przed domem trzyma lwa. Ktoś inny ma pumę.

- Zaczyna się robić moda na trzymanie zwierząt dzikich czy niebezpiecznych - uważa Katarzyna Pokrzywa. - Jest to dla ludzi wyraz podniesienia statusu, zaimponowania innym osobom, że się posiada niebezpieczne zwierzę.

Problem w tym, że ludzie nie zdają sobie sprawy, jakie potrzeby mają takie zwierzęta. Dlatego później wyrzucane są gdziekolwiek: niektóre na śmietnik, inne do rzek. A powrót do naturalnego środowiska jest dla nich bardzo trudny.

- Nie wiadomo, czy to zwierzę poradzi sobie na wolności. Czy będzie w stanie coś upolować, czy będzie unikać człowieka - tłumaczy Pokrzywa.

Wilk, który lgnie do ludzi

I tu za przykład może prawdopodobnie służyć wilk z Bieszczad. - Mógł on się wydostać z zamknięcia, w którym był przetrzymywany - ocenia Pokrzywa.

Taki wilk, choć może mieć najlepsze intencje, może też przestraszyć człowieka. A gdy człowiek poczuje się zagrożony, zacznie uciekać, to wilk będzie go gonił. I nieszczęście gotowe.

Specjaliści próbują więc ustalić, czy wilk był przetrzymywany w niewoli i dokarmiany. Starte pazury mogą świadczyć, że trzymano go w twardym kojcu, zaś poszukiwania pożywienia w odpadach o dokarmianiu.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (31)