Handel chińskimi dziećmi przebiega przez Skandynawię?
W weekend policja zatrzymała w Sztokholmie podczas weekendu parę chińskich obywateli mieszkających w Szwecji. W niedzielę sędzia wydał decyzję o ich osadzeniu w areszcie śledczym. Wg policji i
prokuratury aresztowanie tej pary daje szansę na rozwikłanie
zagadkowego losu chińskich nastolatków pojawiających się w państwach skandynawskich. Podejrzewa się międzynarodowy handel żywym towarem na znaczną skalę.
Sprawa rozpoczęła się w listopadzie 2004 r. Do policji na sztokholmskim lotnisku Arlanda poczęły zgłaszać się chińskie nastolatki występując o azyl polityczny. Dzieci te, w wieku od 15 lat, twierdziły, że nie mają przy sobie żadnych dokumentów identyfikacyjnych, albo że mają fałszywe paszporty ze zmienionymi danymi osobowymi.
Przybysze byli dobrze ubrani, ich bagaż stanowiły prawie identyczne plecaki, mieli przy sobie po co najmniej 1000 euro oraz telefony komórkowe. Dzieci posługiwały się potocznym językiem chińskim, ale też i trudnymi do zrozumienia narzeczami regionalnymi. Informacje, których o sobie udzielały, były mało wiarygodne. Zdaniem mających z nimi kontakt pracowników policji i służb imigracyjnych nie robiły wrażenia zagubionych czy zastraszonych. Były raczej pewne siebie i działały jak gdyby według zapamiętanej instrukcji.
Podobni przybysze pojawiali się, tyle że w mniejszej liczbie, w Kopenhadze i Oslo, a ostatnio w Helsinkach i nawet w Reykjaviku na Islandii.
Dzieci umieszczane - jako nieletni - w otwartych ośrodkach służb imigracyjnych znikały z nich bez śladu po kilku dniach. W Szwecji znikło w ten sposób 94 nastolatków, w Danii pond 30, w Norwegii kilkanaścioro. Policje zainteresowanych krajów rozpoczynały dochodzenia w sprawach zaginięcia, ale nie dawały one żadnych rezultatów. Wkrótce stało się oczywiste, że dzieci wykonują czyjeś polecenia i są prawdopodobnie ofiarami handlarzy żywym towarem. Kraje skandynawskie zaś - to tylko punkt przerzutowy na drodze do Europy Południowej lub też do Kanady i USA. Policja podejrzewa, że dzieci te są następnie wykorzystywane seksualnie lub jako najtańsza i niewolnicza siła robocza, a nawet jako dawcy organów do przeszczepów.
Z racji hermetyczności środowisk chińskich długo nie udawało się znaleźć punktu zaczepienia w żadnym ze śledztw. Np. w kwietniu tego roku holenderska policja zatrzymała w Amsterdamie grupę osób zajmujących się przemytem ludzi. Podczas dochodzenia natrafiono na sześcioro chińskich dzieci, które prawdopodobnie uprzednio pojawiły się w Szwecji. Jednak wciąż nie jest pewne, kim one są.
Być może teraz nastąpił przełom w tej zagadkowej sprawie. Wg relacji prokuratora Gunnara Fjaestada, 17 października do Oslo przybyła czwórka chińskich 15-latków. Pozostawały one pod obserwacją norweskiej policji, która zawiadomiła szwedzkich kolegów, gdy młodzi Chińczycy uciekli z ośrodka imigracyjnego i wsiedli do autobusu do Sztokholmu.
Szwedzi przejęli obserwację od granicy i nieświadomi niczego uciekinierzy doprowadzili ich do jednej z podmiejskich dzielnic stolicy. Tam dzieci spotkały się z oczekującym ich 43-letnim Chińczykiem. Ten z kolei dowiózł je do 30-letniej rodaczki. Wtedy do akcji wkroczyła policja.
Para dorosłych została zatrzymana, a podczas rewizji mieszkań znaleziono cztery fałszywe japońskie paszporty przygotowane dla uciekinierów, a także dużą sumę pieniędzy i dwanaście kolejnych, również fałszywych paszportów dla innych nastolatków. Świadczy to, że szykowano większy transport dzieci gdzieś za granicę.
Ani prokurator, ani policja nie wiedzą jeszcze, dokąd i w jakim celu były wysyłane te dzieci. Nie wiadomo też, jaki los spotkał ich poprzedników. Ale władze są przekonane, że uczyniły pierwszy krok na drodze do zlikwidowania dużej sieci handlarzy żywym towarem, obejmującej wiele krajów.
Michał Haykowski