Gwałtowny wzrost napięcia na Bliskim Wschodzie
Palestyńczycy niosą zastrzelonego bojownika palestyńskiego (AFP)
Wojsko izraelskie wzięło w piątek szturmem siedzibę Jasera Arafata w Ramallah. Przywódca Palestyńczyków wykluczył poddanie się. Arafat zarzucił USA, że wyraziły zgodę na atak wojsk izraelskich na jego kwaterę główną.
W czasie, gdy przywódca Autonomii Palestyńskiej był odcięty od świata w pomieszczeniach swej siedziby, sekretarz stanu USA Collin Powell wezwał Arafata do podjęcia działań przeciwko odpowiedzialnym za ataki na Izrael. Jednocześnie Powell wezwał premiera Ariela Szarona do "gruntownego przemyślenia konsekwencji swych działań".
W Jerozolimie doszło do kolejnego zamachu bombowego. Jest wielu rannych i najprawdopodobniej co najmniej kilku zabitych. Do zamachu przyznała się ekstremistyczna organizacja Brygady Męczenników Al-Aksy.
W odpowiedzi na nową serię zamachów palestyńskich, wojska izraelskie w piątek przed świtem wkroczyły do głównej siedziby władz Autonomii Palestyńskiej w Ramallah na Zachodnim Brzegu Jordanu. Podczas ataku zginęło siedem osób, a ponad 40 zostało rannych.
Według izraelskich źródeł rządowych, cytowanych w piątek rano w Kairze, celem piątkowego ataku jest całkowite odcięcie Arafata od świata, uniemożliwienie mu nawet telefonicznego kontaktowania się z przywódcami innych państw, w tym również Izraela, a także - przyjmowania jakichkolwiek delegacji.
Premier Izraela Ariel Szaron powiedział, że Jaser Arafat jest głównym "wrogiem" państwa żydowskiego. Jego siedzibę w Ramallah określił mianem "stolicy terroryzmu".
Izrael podejmie "zakrojoną na szeroką skalę" akcję przeciwko palestyńskim terrorystom, mobilizując m.in. część rezerwistów - powiedział Szaron. Sam Arafat zostanie "odizolowany".
Deklaracja Szarona wywołała natychmiastową ripostę Palestyńczyków, którzy uznali ją za faktyczne wypowiedzenie wojny Autonomii przez Izrael.
Arafat kategorycznie wykluczył poddanie się szturmującym jego kwaterę wojskom izraelskim. W wywiadzie telefonicznym, udzielonym stacji telewizyjnej Al-Dżazira, przywódca palestyński powiedział: Izraelczycy chcą wziąć mnie do niewoli lub zabić. Dodał, iż jest gotów oddać życie dla sprawy palestyńskiej.
Lider Palestyńczyków wystąpił z apelem o interwencję Stanów Zjednoczonych i Organizacji Konferencji Islamskiej ostrzegając, że obecna sytuacja grozi wybuchem poważnego regionalnego konfliktu. Liga Arabska zaapelowała do Rady Bezpieczeństwa ONZ, Stanów Zjednoczonych, Rosji i państw Unii Europejskiej o pilną interwencję w sprawie powstrzymania "barbarzyńskiej akcji izraelskiej" w Ramallah.
Katarska telewizja Al-Dżazira przekazała apele lokalnych przywódców władz Autonomii Palestyńskiej o przystąpienie wszystkich Palestyńczyków do powszechnej akcji oporu obywatelskiego.
Strajki, demonstracje i antyizraelskie wystąpienia mają objąć cały rejon Autonomii - cytowani przez Al-Dżazirę przywódcy palestyńscy zapowiedzieli, że punktem kulminacyjnym akcji ma być sobota, kiedy Palestyńczycy - w rocznicę okupacji swych ziem przez Izrael - obchodzą Dzień Ziemi.
Ekstremistyczne ugrupowanie Brygady Męczenników Al-Aksy przyznało się do zdetonowania w piątek bomby w centrum handlowym w Jerozolimie. Brak potwierdzonych danych na temat ofiar, ale są obawy, że zginęło wielu ludzi.
Osobnik, podający się za przedstawiciela Brygad, poinformował o tym telefonicznie libańską telewizję al-Manar, znajdującą się w rękach Hezbollahu.
Radio izraelskie mówi, że eksplozja w centrum handlowym w dzielnicy Kiriat Jowel najprawdopodobniej spowodowała wiele ofiar śmiertelnych. Z wstępnych doniesień wynika, że był to zamach samobójczy i że bombę zdetonowała młoda Palestynka. (aka, mk)