Grzegorz Napieralski: "Dawaliśmy się podpuszczać"
Były lider SLD przyznaje po latach, że starsi koledzy wykorzystali młodych polityków lewicy. - Kiedy weszliśmy do Sejmu i kurz bitewny opadł uznali, że najważniejszą pracę wykonaliśmy i powoli trzeba zacząć przygotowywać własny powrót - mówi Grzegorz Napieralski.
W rozmowie z "Plus Minus" Napieralski wspomina, że w 2005 roku "katastrofa goniła katastrofę". Uważa, że zarówno on, jak i drugi wówczas z młodych liderów lewicy, Wojciech Olejniczak, "dawali się podpuszczać".
Kiedy notowania polskiej lewicy były fatalne, dopuszczono ich, aby poprawili sytuację i uratowali formację polityczną przed "unicestwieniem". - Przecież groziło nam, że Sojusz w ogóle nie wejdzie do Sejmu - wspomina Napieralski.
"Co chwilę wychodziła nowa afera"
- Nasze notowania oscylowały wokół 4–5 proc. Atmosfera była paskudna. Co chwilę wychodziła na jaw nowa afera, aresztowano jakiegoś działacza, zabierano immunitety naszym politykom. Na dodatek przed wyborami parlamentarnymi nasz kandydat Włodzimierz Cimoszewicz wycofał się z walki o prezydenturę - dodaje.
- Byliśmy wtedy bardzo młodymi politykami, mieliśmy po 31 lat, a nasi koledzy to były stare polityczne wygi - ocenia.
Zdradza również kulisy sporu z Olejniczakiem i przyznaje, że był bardzo sceptyczny wobec tworzenia LiD (Lewica i Demokraci). Napieralski twierdzi, że wielokrotnie informował partyjnego kolegę o niezadowoleniu działaczy z tworzenia nowego ugrupowania.
- Mówiłem mu na zarządach, że ludzie nie chcą LiD, że tego nie czują - wspomina były lider SLD.
Jednocześnie podkreśla, że jego zdaniem "Wojtek popełnił błąd, zrywając LiD". - Wtedy na kongresie starłyby się dwie wizje rozwoju partii. To byłoby ciekawe. Wygrana byłaby inna. A tak pozostał nam tylko spór personalny - stwierdza polityk.