Grudzień`70: b. milicjant dotąd nie skruszał
W grudniu 1970 r. milicja źle traktowała zatrzymanych uczestników robotniczego protestu - wynika z poniedziałkowych zeznań emerytowanego milicjanta w procesie siedmiu oskarżonych o "sprawstwo kierownicze" masakry na Wybrzeżu.
Zeznając przed Sądem Okręgowym w Warszawie 72-letni dziś Tadeusz C., który w 1970 r. był pracownikiem szkoły milicji w Piasecznie, zmienił częściowo swe zeznania złożone w śledztwie w 1992 r.
Przed prokuratorem mówił on wtedy, że wobec zatrzymanych pod prezydium Miejskiej Rady Narodowej w Gdyni stosowano siłę fizyczną i pałki. "Nie nosiło to cech znęcania, ale zależało od zachowania osoby zatrzymanej" - mówił w śledztwie C., co odczytał sąd.
Na procesie C. oświadczył zaś, że nie były to "jakieś drastyczne przypadki: zatrzymywani byli raczej popychani, szarpani". Dodał, że to nie podobało się milicjantom ściągniętym, tak jak on, na Wybrzeże z Piaseczna i po interwencji jednego z przełożonych _ "takie postępowanie zakończyło się"_.
Według oficjalnych danych, w grudniu 1970 r., podczas tłumienia przez milicję i wojsko robotniczych protestów przeciw drastycznym podwyżkom cen, zginęły 44 osoby. W PRL nikogo nie pociągnięto za to do odpowiedzialności.
Dziś oskarżeni o "sprawstwo kierownicze" masakry robotników Wybrzeża w grudniu 1970 r. są: b. wicepremier Stanisław Kociołek, b. szef MON gen. Wojciech Jaruzelski, jego zastępca gen. Tadeusz Tuczapski oraz byli dowódcy wojskowi różnych szczebli: Stanisław Kruczek, Mirosław Wiekiera, Wiesław Gop i Bolesław Fałdasz. Wszystkim grozi dożywocie. Odpowiadają z wolnej stopy. Żaden z nich nie przyznaje się do zarzucanych czynów. (mp)