"Grozi katastrofą lotniczą". Wojsko nie wyciąga wniosków po Smoleńsku
1. Baza Lotnictwa Transportowego odpowiada za transport lotniczy najważniejszych osób w państwie. Okazuje się jednak, że wojsko nie wyciągnęło lekcji z tragicznych wydarzeń 10 kwietnia 2010 roku. - Jakby politycy wiedzieli, jak my ze sobą żyjemy, to by jeździli Uberem - mówią portalowi Onet wojskowi z jednostki.
O skandalicznej sytuacji panującej w 1. Bazie Lotnictwa Transportowego poinformował w czwartek portal Onet. Jak wynika z relacji dziennikarzy portalu, sytuacja w jednostce "robi się naprawdę krytyczna".
Wojsko (Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych) i Ministerstwo Obrony Narodowej nie zdecydowały odpowiedzieć na przesłane przez autorów pytania dotyczące sytuacji panującej w jednostce odpowiadającej za transport VIP-ów.
Z ujawnionych przez portal informacji wynika, że podczas lotów z najważniejszymi osobami w państwie dochodziło do wielu niebezpiecznych sytuacji, potencjalnie mogących zakończyć się nawet katastrofą. Z obrazu jednostki przedstawionego w tekście wynika także, że wewnątrz jednostki panowała napięta atmosfera między pełniącymi w niej służbę pilotami. Wojskowi, którzy pilotowali maszyny do transportu VIP-ów, mieli także nie mieć stosownych uprawnień.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Atmosfera w bazie była bardzo napięta. Idealna do lotów z najważniejszymi osobami w państwie. Mieliśmy takie powiedzenie, że jakby politycy wiedzieli, jak my ze sobą żyjemy, to by jeździli Uberem - mówi portalowi jeden z pilotów.
W jednostce doszło także do kontroli wojskowych, w tym z udziałem psychologów. Służący w bazie piloci mieli wprost sygnalizować, że sytuacja w może skończyć się "katastrofą lotniczą".
Pęknięta szyba w rządowym Boeingu
Portal przytacza historię awarii, do której doszło na pokładzie rządowego Boeinga 737, który wiosną 2022 roku - z rządową delegacją - wracał ze Szwajcarii. Wtedy to w maszynie miała zacząć pękać jedna z szyb. - Nie strzeliła, ale w samolocie doszło do dekompresji - mówi lotnik z jednostki.
Sytuacja miała być na tyle poważna, że w kabinie spadły maski tlenowe. - Ale tylko w części dla pasażerów. Nie wypadły zaś w salonce prezydenckiej, w której znajdowali się pasażerowie VIP, choć nie prezydent - twierdzi informator Onetu.
- Sytuacja robi się naprawdę krytyczna. Po tylu latach naprawiania jej stajemy w punkcie wyjścia sprzed roku 2010. Przedstawione zdarzenia świadczą o drastycznym braku przestrzegania systemu szkolenia i bezpieczeństwa lotów. Należy w trybie pilnym wyjaśnić, co stało się w 1. Bazie Lotnictwa Transportowego oraz czy baza może wykonywać loty HEAD - podsumowuje inny z rozmówców portalu.
Źródło: Onet.pl