Gretkowska, Borowski i Korwin-Mikke dostaną mandat?
Socjaldemokracja Polska, Unia Polityki Realnej, Partia Demokratyczna, Zieloni 2004. Partie te bezskutecznie próbowały swoich sił w wyborach do Sejmu i Senatu w 2005 roku, a ich poparcie balansowało na granicy błędu statystycznego. Teraz już przygotowują się do kolejnych wyborów parlamentarnych. Ostrą walkę o sejmowe mandaty zapowiada również nowopowstała Partia Kobiet z Manuelą Gretkowską na czele.
14.02.2007 | aktual.: 17.06.2008 12:50
Aby przekroczyć próg wyborczy i dostać się do parlamentu trzeba zdobyć 5% poparcia wyborców. Stawką jest czteroletnia kadencja, immunitet i kariera polityczna. Choć partie dwoją się i troją, aby wejść do parlamentu, to udaje się to zwykle tym największym, bez względu na to, jak skompromitowały się w poprzedniej kadencji. Tak było z Sojuszem Lewicy Demokratycznej, który schodził ze sceny politycznej w cieniu afer korupcyjnych, żeby w kolejnych wyborach, dostać się do Sejmu jako czwarta siła polityczna po PiS, PO i Samoobronie.
Przewietrzyć salon polityczny
Ola Kretkowska z partii Zieloni 2004 mówi, że czas przewietrzyć salon polityczny. Zwykli ludzie są już zmęczeni tym co się dzieje w polityce. Mają dość słuchania o komunistach czy układzie. Interesują ich przyziemne rzeczy takie jak to, czy jutro będą mieli pracę. Dlatego właśnie takimi sprawami trzeba się zająć się w pierwszej kolejności - mówi Kretkowska.
Zieloni 2004 powstali trzy lata temu. Ich działalność opiera się głównie na happeningach i pikietach przeprowadzanych wspólnie z Europejską Partią Zielonych, do której należą. Organizują też debaty i konferencje, we współpracy z samorządem. Ostatnio Zieloni 2004 zaangażowali się np. w obronę Doliny Rospudy. Jak dotąd nie udało się im jednak osiągnąć sukcesu politycznego. Przez trzy lata naszej działalności cały czas były jakieś wybory, a wiadomo, że to nie sprzyja spokojnej budowie partii. Mieliśmy pecha, bo na początku naszej działalności były wybory do Parlamentu Europejskiego. Choć wystartowaliśmy wtedy jako komitet wyborczy w trzech okręgach w Polsce, to nie udało nam się zdobyć miejsc w PE. W wyborach parlamentarnych rok później też nie byliśmy jeszcze dość silni, wiec wystartowaliśmy w koalicji z SdPl i Unią Pracy. Niestety i tym razem nie udało się przekroczyć wymaganego progu. Potem uczestniczyliśmy w wyborach samorządowych. Wynik był lepszy, ale i tym razem nic z tego nie wyszło - mówi. Dopiero
teraz możemy się skupić na budowaniu struktur i nauce o tym jak działa się w partii - mówi Kretkowska.
"Kobiety mają lepszy kontakt z rzeczywistością"
Swojego szczęścia w polityce próbuje znana polska pisarka i felietonistka Manuela Gretkowska. Założyła Partię Kobiet i problemom kobiet poświęciła deklarację programową. Nie jesteśmy partią populistyczną, nie obiecujemy, że w ciągu roku kobiety będą miały prawo do wydłużonych urlopów macierzyńskich i wszelkiego rodzaju dodatków. Chcemy zaproponować przyspieszenie reform w trosce o kobiety – mówiła kilka dni temu na konferencji prasowej. Zapewniała, że celem partii nie jest tylko wejście do Sejmu i współrządzenie. Tak naprawdę naszym celem jest zmiana mentalności w Polsce. A, by dokonać zmian w prawie, musimy być w Sejmie, tam gdzie ustala się prawo. Kobiety powinny mieć możliwość zmiany prawa - podkreśliła Gretkowska. Kobiety to nie ideologia, to zdrowy rozsądek i codzienność. Mamy lepszy kontakt z rzeczywistością, niż wielu polityków - przekonywała Gretkowska.
Jednak zdaniem polityków innych małych partii, samodzielne wejście do parlamentu takich ugrupowań jak Zieloni 2004 czy Partia Kobiet jest nierealne. Żeby przekroczyć próg wyborczy, trzeba mieć jakiś pomysł. Partia Kobiet jest nonsensem, bo nie ma żadnej idei, tylko mówi o interesie konkretnej grupy osób. Partia nie może być związkiem zawodowym. - mówi Janusz Korwin-Mikke z Unii Polityki Realnej. Wtóruje mu Marek Borowski z SdPl. Popieram partię Gretkowskiej, bo uważam, że problem równego statusu kobiet i mężczyzn jest istotny, ale sądzę, że monotematyczne partie raczej rzadko się przebijają. To widać na przykładzie PSL, silnie kojarzonego ze środowiskiem rolniczym. Mimo, że stoi za nimi sporo rolników, to ciężko im wyjść ponad próg. Żeby zawalczyć o wejście do parlamentu trzeba zaproponować wyborcom pomysł na rozwiązanie głównych problemów społecznych - mówi Marek Borowski.
Znane nazwiska przyciągają
Większą szansę – według Korwin-Mikkego – mają formacje zakładane przez ludzi ze znanymi nazwiskami. Dużą szansę mieliby z pewnością Rokita i Marcinkiewicz, gdyby się zorganizowali - ocenia lider Unii Polityki Realnej, która w wyborach do Sejmu w 2005 roku uzyskała 2% głosów. Według sondażu Polskiej Grupy Badawczej z końca stycznia, UPR odnotowała wzrost o jeden punkt procentowy i ma 3% poparcia. Zdaniem Korwin-Mikkego, realnie partia byłaby w stanie uzyskać pięć razy tyle. Nasz potencjał to 15%. Osiągniemy go tylko jeśli dostaniemy dostęp do telewizji. Niestety w stosunku do nas jest totalna zmowa milczenia. UPR po prostu nie ma, bo w mediach siedzi bezpieka i blokuje nawet odrobinę prawdy. Nie zapraszają nas do programów, bo mówimy o tym, że chcemy zmiany państwa na normalne. Pokazujemy, że ten kraj jest chory i pozbawiony logiki. Tu się po prostu nie da żyć. Wolałbym najgorszą tyranię od czegoś takiego - ocenia.
Marek Borowski, wieloletni poseł SLD, a potem założyciel SdPl mówi, że receptą na sukces jest porozumienie się z inną partią i wspólny start w wyborach. Tylko jeśli znajdzie się ideowych sojuszników można stworzyć coś większego, co będzie alternatywą dla innych ugrupowań. Dlatego postanowiliśmy wspólnie z SLD, UP i Partią Demokratyczną stworzyć koalicyjne ugrupowanie Lewica i Demokraci - mówi Borowski. I rzeczywiście, sondaże zdają się potwierdzać tę teorię. Według wspomnianego sondażu LiD cieszy się poparciem na poziomie 17%. Radosław Popiela, sekretarz generalny Partii Demokratycznej zapewnia, że centrolewicowy LiD, będzie kontynuował współpracę, nawet jeśli wejdzie do parlamentu. Razem wystartowaliśmy w wyborach samorządowych i przetrwaliśmy, choć moglibyśmy sobie podziękować. Myślę, że mamy do zaproponowania poważną ofertę wyborcom - mówi Popiela.
Socjaldemokratom, podobnie jak demokratom, nie udało się dostać ostatnim razem do parlamentu. Borowski mówi, że wówczas SdPl było znane tylko 10% Polaków. Reszta kojarzyła lewicę tylko z SLD - mówi Borowski i podkreśla, że dużą rolę odgrywa także poparcie danej partii przez autorytet. SLD uzyskało poparcie od Aleksandra Kwaśniewskiego - dodaje. Do sukcesu SLD przyczyniły się również wybory prezydenckie, które odbywały się w tym samym czasie co parlamentarne. SLD wystawiło do wyścigu o fotel prezydencki Włodzimierza Cimoszewicz, który cieszył się dużym poparciem sondażowym - mówi przewodniczący SdPl.
Syndrom zmarnowanej szansy
Choć znane nazwiska mogą pomóc, to nie musi tak być. Do oddania głosów na Partię Demokratyczną bezskutecznie przekonywali Władysław Frasyniuk, Marek Belka czy Tadeusz Mazowiecki. Nie pomogła też zakrojona na szeroką skalę kampania wyborcza. Odwoływaliśmy się do młodych ludzi. Nasz pomysł był świeży i dynamiczny, a jednak nie udało się zaistnieć na scenie politycznej, bo realia są trudne i bezwględne. Trudno przekroczyć próg, jeśli tuż pod nim są partie, które mają olbrzymi potencjał finansowy i ludzki jak np. LPR, które ma obecnie bardzo małe poparcie - mówi Popiela.
Popiela zauważa jeszcze jedną prawidłowość. W trakcie kampanii wyborczej ludzie deklarują, że sympatyzują z mniejszym ugrupowaniem, ale jak przychodzi co do czego to wybierają partię silniejszą. Nie chcą głosować, bo uważają, że ten głos będzie zmarnowany. My na własnej skórze przekonaliśmy się o tym - mówi sekretarz generalny Partii Demokratycznej.
Jak zatem być skutecznym i zdobyć cenny głos elektoratu? Oryginalny sposób ma kontrowersyjny w swoich poglądach Janusz Korwin-Mikke. My nie zjednujemy sobie obywateli, taka jest różnica UPR-u od innych partii. Wychodzimy z założenia, że to w gestii obywateli leży, żebyśmy dostali się parlamentu. To ludzie muszą chcieć abyśmy dostali się do władzy, a nie my. Nam na tym nie zależy - twierdzi lider UPR.
Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska