Greenpoint: nie chcą u siebie bezdomnych Polaków
Schronisko, które ma wkrótce zostać otwarte na Greenpoincie nie pomoże Polakom - mówią przedstawiciele organizacji zajmujących się bezdomnymi w polskiej dzielnicy. Miasto nie ma jednak wyboru. Liczba ludzi bez dachu nad głową w ciągu ostatniego roku wzrosła o blisko 20 procent. Lokalne społeczności bronią się przed bezdomnymi. Protest trwa także na Greenpoincie.
17.08.2012 | aktual.: 21.08.2012 10:26
W Nowym Jorku jest ponad 43 tys. ludzi, którzy nie mają gdzie mieszkać. Jednak dane urzędu miasta nie obejmują wszystkich bezdomnych. Część z nich nie korzysta, bowiem z systemu schronisk, liczącego obecnie 229 placówek i jest poza ewidencją. Faktyczna liczba osób bez dachu nad głową może sięgać nawet 50 tys. To najwięcej w historii miasta.
Przyczyn drastycznego wzrostu bezdomności w Nowym Jorku jest kilka. Między innymi brak funduszy na kontynuowanie programu dopłat mieszkaniowych dla osób zagrożonych utratą swojego lokalu. Bezdomni ściągają do miasta także z innych regionów USA, bo Nowy Jork według obowiązującego tu prawa musi zapewnić schronienie ludziom, którzy go nie mają. Zdarza się, więc, że przybysze z Portoryko czy np. Florydy wprost z lotniska wędrują od razu do schroniska.
Coraz więcej bezdomnych
Choć Polacy stanowią tylko niewielki procent bezdomnych w Wielkim Jabłku, to dla polskiej społeczności i w polskiej dzielnicy to oni są najważniejsi. Na nich skupia się działalność polskich organizacji pomocowych i kościołów. Oni ogniskują też uwagę nowojorskiego konsulatu.
Wydawałoby się, więc, że planowane na wrzesień otwarcie schroniska dla bezdomnych na Greenpoincie polska społeczność powita z zadowoleniem. Jest jednak dokładnie odwrotnie. Polacy protestują, a wtórują im ludzie, którzy, na co dzień zajmują się bezdomnymi.
Powodów protestu jest wiele. Jedni obawiają się, że bezdomni popsują biznes odstraszając klientów od sklepów czy restauracji, inni boją się wzrostu przestępczości, jeszcze inni twierdzą, że bezdomni brudzą i często nadużywają alkoholu.
- Nadmierne picie to rzeczywiście problem polskich bezdomnych - przyznaje Marian Meller, prezes pomagającej Polakom organizacji Pro Life Homeless. - Często musimy tych ludzi odtruwać, by w ogóle zdolni byli do dalszego funkcjonowania - dodaje. On jednak także jest przeciwko schronisku na Greenpoincie. Dlaczego? - Schronisko nie pomoże Polakom i pewnie żaden z nich w ogóle tam nie trafi - mówi Meller. - To nie jest tak, że jak ktoś jest bezdomnym na Brooklynie to będzie mieszkał w schronisku w tej dzielnicy. Miasto rozsyła ludzi tam gdzie są wolne miejsca. Na Greenpoincie ma powstać właśnie taki punkt rozprowadzający, a to oznacza, że będą tu zjeżdżać bezdomni z innych dzielnic. Część z nich nie zostanie przyjęta i rozejdzie się po okolicy. W efekcie liczba bezdomnych na Greenpoincie zamiast spaść wzrośnie - przekonuje prezes Pro Life Homeless.
Ja tam nie pójdę
Protesty Polaków przeciwko schronisku wspierane przez lokalnych polityków na niewiele się zdadzą. Władze Nowego Jorku nie mają obowiązku ich uwzględniać. Decyzja o otwarciu schroniska jest nieodwołalna. Prowadzony jest już nawet nabór pracowników.
- Ja tam nie pójdę - mówi Szczepan, który czasami drzemie w pobliżu zejścia na stację metra na Greenpoincie. - Biją, poniżają, kiedyś chciałem się przespać w schronisku to wiem - dodaje ok. 50-letni Polak. Jego koledzy w niedoli mówią podobnie. Póki jest ciepło polscy bezdomni będą koczować przy metrze, w miejscowym parku, lub pod przysłowiowym mostem, czyli wiaduktem przebiegającej w pobliżu Greenpointu autostrady łączącej dzielnice Brooklyn i Queens.
Zimą przygarną ich polskie kościoły, czasem jakaś właściciel domu znajdzie miejsce w piwnicy. W polskiej dzielnicy jest w tej chwili około 50-ciu osób, które nie mają gdzie mieszkać. Stałą liczbę trudno jednak uchwycić. Wszystko się zmienia. W zimie bezdomnych przybywa. Polacy koczują także w innych miejscach Nowego Jorku. - Może jest ich około 100, może więcej - szacuje Marian Meller. - Tym, którzy nadużywają alkoholu pomagamy przestać pić. Dopiero później można starać się załatwić im jakąś pracę. W zimie pomagamy ze znalezieniem noclegu - dodaje Meller.
Za mało pieniędzy na pomoc
Na taką pomoc środków z budżetu miasta jest bardzo mało. Pro Life Homeless i inne organizacje wspierające bezdomnych organizują, więc publiczne zbiórki pieniędzy, sprzedają rzeczy podarowane im przez Polaków, czasem udaje się dostać jakiś grant z polskich instytucji finansowych. Pieniądze daje np. Polsko-Słowiańska Federalna Unia Kredytowa, w której swoje oszczędności trzyma ok. 60 tys. Polaków mieszkających w Stanach.
Pomagać stara się także nowojorski konsulat. Jeśli uda się odnaleźć krewnych bezdomnego w Polsce, za darmo załatwiane są formalności paszportowe, a osoba, która zdecyduje się jechać może liczyć na wsparcie przy zakupie biletu. Oczywiście w jedną stronę.
Niewielu Polaków tak robi. Nawet, jeśli mieliby gdzie wrócić powstrzymuje ich wstyd, że zamiast z milionami wracają do kraju bezdomni i sponiewierani. Dlatego czasem kończy się to tragicznie. Tak jak w przypadku Ireny Kowalczuk, 67-letnij Polki, która zmarła w opuszczonym budynku na Coney Island.
Z Nowego Jorku dla polonia.wp.pl
Tomasz Bagnowski