Goście Giertycha lądowali helikopterami? Mamy wypowiedź jednego z nich
- Kiedy jechaliśmy dziś z żoną do pracy i czytaliśmy medialne relacje dotyczące ostatniej imprezy w domu Romana Giertycha płakaliśmy ze śmiechu - mówi Wirtualnej Polsce poseł Platformy Obywatelskiej Borys Budka. Były minister sprawiedliwości był jednym z gości, którzy bawili się w domu mecenasa.
Wśród zaproszonych gości znaleźli się m.in. polityk PO Borys Budka, Tomasz Nałęcz (doradca Bronisława Komorowskiego)
, Kazimierz Marcinkiewicz (były premier w rządzie Prawa i Sprawiedliwości), a także Ryszard Kalisz (minister spraw wewnętrznych w rządzie Sojuszu Lewicy Demokratycznej).
Jak donoszą media, goście byłego lidera Młodzieży Wszechpolskiej i Ligi Polskich Rodzin bawili się przy donośnej muzyce z saksofonu. Nie mniej hałaśliwe miało być również lądowanie na podwórku helikopterów. Jak twierdzi "Super Express", właśnie w taki sposób na spotkaniu pojawiła się gwiazda programów kulinarnych Magda Gessler.
Budka: w sieci czytam, że była to jakaś studencka impreza
- Nie wiem, jak mam to komentować. Po pierwsze nie ma tam miejsca na lądowanie helikoptera, a po drugie w ogródku rozstawiony był namiot - mówi WP Borys Budka. - Generalnie spotkanie, chociaż bardzo udane, było spokojne - zapewnia.
Polityk dodaje, że śmieszy go "medialny szum wokół całej sprawy". - Wchodząc na spotkanie widziałem przed bramą dwóch fotografów i kamerzystę. Potem byłem już w środku i do ostatniej minuty nie słyszałem o żadnej interwencji policji. Byliśmy z żoną na kulturalnym spotkaniu, a dziś czytamy w sieci, że była to jakaś studencka impreza. Po prostu nas to bawi - komentuje Budka.
Była wzywana policja
Nadkom. Anna Kędzierzawska z Komendy Stołecznej Policji potwierdza w rozmowie z WP, że "w związku z zakłócaniem ciszy nocnej, policja była wzywana na miejsce dwukrotnie". - Po pierwszym zgłoszeniu o godz. 22:18 funkcjonariusze udali się pod wskazany adres i zakończyli swoją interwencję pouczeniem - informuje.
Telefon z kolejnym zgłoszeniem zakłócania ciszy nocnej w willi Giertycha policja odebrała 26 minut po północy. - Chwilę później znów byliśmy na miejscu. Funkcjonariusze rozmawiali z właścicielem i znów skończyło się na pouczeniu. Z naszych obserwacji wynikało, że spotkanie powoli się kończy, a wielu gości odjeżdżało z posesji taksówkami - dodaje Kędzierzawska.
Giertych: była super impreza
- Paparazzi przerwali balangę, wzywając policję, bo im było za głośno, ale była super impreza. Nie wymknęło się nic spod kontroli. Żadnego mandatu nie dostałem - komentował w poniedziałek rano w Radiu ZET sam Roman Giertych. Gospodarz piątkowej imprezy dodawał, że "szczerze mówiąc, nie wie, czy policja była na miejscu". - Rozmawiali z kimś innym - zapewnił.
Czy impreza była "super" dla wszystkich? Nie do końca spodobała się chyba jednak niektórym sąsiadom prawnika. W niedzielę po południu na policję trafiło oficjalne zawiadomienie o zakłóceniu ciszy nocnej. Komenda będzie prowadziła postępowanie, a funkcjonariusze sprawdzają już, czy skarga jest zasadna.