Górnik z "Wujka-Śląsk": tam fałszowano dane z czujników! Wyższy Urząd Górniczy zaprzecza
Telewizja TVN24 pokazała film nagrany w kwietniu 2009 r. przez jednego z pracowników w kopalni "Wujek-Śląsk". Górnik zarejestrował wskazania ręcznego tzw. czujnika metanometrycznego, który bada stężenie metanu. Stężenie przekraczało wszelkie dopuszczalne normy. Tymczasem czujnik stacjonarny pokazywał niegroźne stężenie.
Jak mówił anonimowo górnik, o sprawie poinformował przełożonych, a ci nie zareagowali. Mężczyzna twierdzi, że poinformował o sprawie również organa ścigania, w tym ABW.
Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego poinformowała, że 16 kwietnia otrzymała informacje o możliwych nieprawidłowościach w kopalni "Wujek-Śląsk" i przekazała je - zgodnie z kompetencjami - do Wyższego Urzędu Górniczego i Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach. 11 maja ABW wysłało do Komendanta Wojewódzkiego Policji w Katowicach kolejną informację, iż w KWK "Wujek" nadal nie są przestrzegane przepisy BHP.
Nagrania pokazują czujniki metanu wskazujące wielokrotne przekroczenie norm. - Zostałem wysłany na ścianę i naszym zadaniem było sprawdzenie, czy na czujnikach metanometrycznych stężenie nie przekracza dwóch procent - powiedział TVN24 były górnik, który mierzył poziom metanu. Tymczasem - według niego - czujniki były chowane w wylotach świeżego powietrza, dzięki czemu ich wskazania były niższe.
Z filmu wynika, że prawdziwe stężenie wynosiło 9%. Przy takim stężeniu gazu aparatura powinna automatycznie wyłączyć prąd w odcinku kopalni, by nie dopuścić do ewentualnego iskrzenia i zapłonu metanu. Ale - jak mówił górnik - szefów nie interesowało rzeczywiste stężenie, polecali tylko "zmniejszyć stężenie na czujnikach".
Jak mówił rzecznik kopalni niemożliwe jest regulowanie stacjonarnych metanomierzy a górnicy wyposażani są także w czujniki ręczne.
Rzeczniczka WUG Edyta Tomaszewska potwierdziła, że górniczy nadzór rzeczywiście otrzymał informację o sprawie. Następstwem tego była kontrola przeprowadzona 20 kwietnia w obu częściach kopalni "Wujek" - tak w Katowicach jak i w Rudzie Śląskiej. Kontrola ta jednak nie wykazała nieprawidłowości. - Zbadano czujniki, przesłuchano kilkunastu górników z obu ruchów kopalni - mówiła Tomaszewska. - Byli to zarówno górnicy dołowi, jak i osoby z dozoru. Wyniki tej kontroli nic nie stwierdziły, inspektorzy nie usłyszeli żadnego niepokojącego sygnału, czujniki były w porządku.
Rzeczniczka WUG podkreśliła natomiast, że inspektorzy nadzoru górniczego nie otrzymali z ABW filmu, który pokazała telewizja TVN24.
Według Tomaszewskiej, obok kwietniowego pisma z Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach, inspektorzy WUG otrzymali też wówczas anonimowy donos na ten sam temat. Rzeczniczka zaznaczyła, że górniczy nadzór nie lekceważy żadnego anonimu dotyczącego bezpieczeństwa w kopalniach.
Do sprawy odniósł się także podczas wizyty w Rudzie Śląskiej premier Donald Tusk. Jak mówił, kontrole w kopalni nie potwierdziły tych zarzutów. - Jeśli okaże się, że są jacyś odpowiedzialni, nie będzie pobłażania - mówił. Dodał, że zwróci się do ministra spraw wewnętrznych i administracji Grzegorza Schetyny o szczegółowe sprawdzenie tej sprawy.
Premier powiedział, że "takie sygnały nie należą do wyjątków", a tamten został dokładnie sprawdzony i okazało się, że nie było nieprawidłowości. - Uzyskałem zapewnienie zarówno od szefa holdingu (Katowickiego Holdingu Węglowego), jak i prezesa Wyższego Urzędu Górniczego, że nawet najbardziej absurdalne anonimowe doniesienia tego typu są zawsze bardzo gruntownie sprawdzane. W tym przypadku mieliśmy do czynienia z podwójną, kilkudniową kontrolą, pomiarami, które nie potwierdziły treści tego doniesienia - powiedział Tusk.
Tusk powiedział, że zapewnił szefa WUG o przekazaniu z rezerwy celowej środków finansowych na działanie komisji sprawdzającej "wszystkie okoliczności tego zdarzenia". Dodał, że chodzi o to, by "kwestie materialne nie stanęły na przeszkodzie szybkiego wyjaśnienia tej kwestii".