Gorąco na linii USA-Turcja. Ankara grozi Waszyngtonowi zerwaniem współpracy
"Jeśli ze strony USA nie będzie postępu ws. strefy zdemilitaryzowanej w Syrii, to zakończymy z wami współpracę". W takich słowach, do amerykańskiego sekretarza obrony Marka Espera, zwócił się szef tureckiego MON, gen. Hulusi Akar.
Strefa zdemilitaryzowana miałaby powstać w prowincji Idlib, na północy Syrii. Turecki prezydent Recep Tayyip Erdogan od dłuższego czasu planuje przesiedlić na te tereny część z 2-milionowej rzeszy uchodźców, jacy znaleźli schronienie w jego kraju. Jednak społeczność międzynarodowa nie jest optymistycznie nastawiona do tego pomysłu. Taka decyzja wiązałaby się z wysiedleniem z tego obszaru syryjskich Kurdów zrzeszonych w Ludowych Jednostkach Samoobrony (YPG). Organizacja jest wspierana przez USA.
"Tak jak kontynuacja rozmów i dążenie do pokojowego uregulowania problemu nie powinny być odbierane jako przejaw słabości, tak samo otwarte zadeklarowanie, że nasz plan jest gotowy do wdrożenia, nie powinno być postrzegane przez nikogo jako groźba" - podkreślił w wydanym w czwartek komunikacie resort tureckiej obrony.
Oliwy do ognia dodała także rozmowa generała Hulusiego Akara. Szef MON podczas rozmowy z Esperem przekazał, że "w wypadku dalszej zwłoki lub przekładania na później realizacji planu utworzenia strefy zdemilitaryzowanej", Turcja wycofa się ze współpracy z Amerykanami. Wypowiedź wpisała się w główny przekaz partii rządzącej. Wcześniej turecki minister spraw zagranicznych Mevlut Cavusoglu zapewiał, że Turcja nie wyklucza jednostronnych działań, jeśliby Stany Zjednoczone wycofały się z dotychczasowych ustaleń dot. utworzenia strefy.
Koalicja Polska. Paweł Kukiz skonfrontowany z wpisami internautów
- Nie dostrzegamy szczerości intencji ze strony USA. Dalsza współpraca może nas doprowadzić do miejsca, w którym wcale nie mieliśmy ochoty się znaleźć. Sytuacja na froncie walki wyraźnie to pokazuje - dodał w wywiadzie dla "A Haber" szef resortu dyplomacji.
Pogorszenie wzajemnych relacji
Do osłabienia pozycji międzynarodowej Turcji doszło po zakupie przez Ankarę rosyjskich baterii rakiet przeciwlotniczych S-400. Obecność Turków w NATO stanęła pod znakiem zapytania. Sankcji domagał się amerykański Kongres. Osobne restrykcje rozważała także Unia Europejska.
"Akceptując dostawę S-400 z Rosji, prezydent Erdogan wybrał niebezpieczne partnerstwo z Putinem za cenę bezpieczeństwa Turcji, wzrostu gospodarczego i ingetralności sojuszu NATO" - napisali w oświadczeniu czterej amerykańscy senatorzy z obydwu partii zasiadający w komisji spraw zagranicznych.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl