ŚwiatGoogle znów będzie cenzurował się w Chinach? Ujawniono tajny projekt

Google znów będzie cenzurował się w Chinach? Ujawniono tajny projekt

Po 8 latach bojkotu, Google chce wrócić do Chin i spełniać cenzorskie zachcianki komunistycznych władz. To kolejny technologiczny gigant, który ugina się pod presją Pekinu. Ale przeszkodą w planach korporacji może być prezydent Trump.

Google znów będzie cenzurował się w Chinach? Ujawniono tajny projekt
Źródło zdjęć: © East News | Reporter
Oskar Górzyński

02.08.2018 16:36

Słynne oryginalne motto firmy Google brzmiało "Don't be evil" - "Nie bądź nikczemny". I między innymi kierując się tym hasłem założyciele Google'a Siergiej Brin i Larry Page w 2010 roku nie zgodzili się na cenzurowanie chińskiej wersji wyszukiwarki, co doprowadziło do jej zablokowania i straty chińskiego rynku. Dziś jednak Brin i Page nie kierują już bezpośrednio firmą, słynne motto z preambuły wewnętrznego kodeksu przeniosło się na ostatnią jego stronę, a Google gorączkowo planuje z powrócić do Chin, spełniając cenzorskie wymagania władz.

Jak wynika z opublikowanych przez portal Intercept wewnętrznych dokumentów firmy, globalny gigant pracuje nad specjalną wyszukiwarką na systemy Android. Projekt o kryptonimie "Dragonfly" (ważka) ma wyświetlać wyniki wyszukiwania wedle wytycznych władz i umożliwić polityczną cenzurę treści. Prace nad aplikacją zaczęły się w ubiegłym roku, ale przyspieszyły po spotkaniu chińskich władz z prezesem Google'a Sundarem Pichaiem. Pichai miał zaprezentować przedstawicielom Pekinu demonstracyjną wersję programu. Jeśli władze dadzą mu zielone światło, wyszukiwarka Google'a pojawi się w Chinach w ciągu kilku miesięcy.

Ale nie wszystkim pracownikom korporacji się to podoba. Jak podaje Bloomberg wiadomość wywołała oburzenie wewnątrz firmy. Publicznie głos zabrali także inne kojarzone z Googlem postaci, jak założycielka centrum ds. sztucznej inteligencji Meredith Whittaker. Według niej, zgoda Google'a na cenzurę złamałaby nie tylko wewnętrzne przepisy, ale i międzynarodowe normy zawarte w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka.

Za przemawiają jednak liczby i olbrzymi, wciąż rosnący chiński rynek. Tym bardziej, że bojkot Google'a nie poprawił sytuacji internautów w Chinach. Miejsce przeglądarki zajęł jej rodzimy odpowiednik - Baidu - w pełni spełniająca wymagania władz. Z tego punktu widzenia wychodzi Google, który pod wodza Pichaia znacznie mniej mówi o liberalnych wartościach i śmielej wchodzi na chiński rynek, nawiązując kolejne współprace w Państwie Środka.

Taka postawa wpisuje się w strategię pozostałych globalnych gigantów świata technologicznego, które w zamian za dostęp do ponad miliarda chińskich konsumentów godzą się na daleko idącą ingerencję komunistycznych władz. W kwietniu Apple zgodził się na przeniesienie informacji chińskich użytkowników do ośrodków w Chinach, pozwalając tym samym na dostęp do nich chińskim władzom. Wcześniej na cenzorskie żądania przystała m.in. rywal Google'a, firma Yahoo! oraz sieć społecznościowa LinkedIn. Nawet Facebook, który od 2009 roku jest w Chinach blokowany, zgodził się na udostępnianie danych użytkowników chińskim firmom współpracującym ze służbami ChRL.

Oficjalnie Google nie odnosi się do informacji, zastrzegając że nie będzie komentować planów firmy. Plany te jednak mogą się pokrzyżować. Na drodze do chińskiej ekspansji przeszkadza nie tylko oburzenie opinii publicznej i własnych pracowników (w czerwcu bunt pracowników doprowadził do zaprzestania współpracy firmy z programem ds. sztucznej inteligencji Pentagonu), ale też polityka. Wszystko za sprawą rozpoczętej przez administrację Trumpa wojny handlowej z Chinami. Pierwsze strzały w wojnie na cła już zostały wymienione, ale wszystko wskazuje na to, że to dopiero początek. W środę Trump ogłosił zamiar zwiększenia stawki celnej z 10 do 25 na towary z Chin o łącznej wartości 200 miliardów dolarów. Google może wkrótce stać się zakładnikiem sporu i a decyzja o zezwoleniu na ekspansję firmy kartą przetargową w rękach chińskich władz.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Zobacz także
Komentarze (3)